Nr 5/2006 (75), Śladami wrocławskiego bibliotekoznawstwa. Artykuł |
Monika Jaremków
| |||
Jak wiadomo, od bardzo dawnych czasów, od wieków, pracowała Francja nad tem, ?Obyś żył w ciekawych czasach!? życzono dawniej osobie, której, delikatnie mówiąc, nie darzono wielką sympatią. Takim określeniem w historii Francji można z pewnością nazwać schyłek średniowiecza oraz początek nowej epoki, renesansu. Wiek XV był dla Francji niespokojnym czasem. Odziedziczona po okrutnym XIV stuleciu wojna przeciwko odwiecznemu wrogowi ? Anglii, spory z sąsiadami, niepokoje wewnętrzne, walki o tron, liczne, nawiedzające kraj zarazy, głód i nędza, a co za tym idzie spadek liczby ludności, były dla państwa francuskiego i jego obywateli bardzo wyniszczające. Z kolei szesnaste stulecie, początkowo spokojne, przyniosło z czasem bratobójcze walki oraz prześladowania na tle religijnym. Okropności wojen na pewien czas zahamowały rozwój kultury, jednak już w drugiej połowie XV wieku zaczęła się ona ponownie odradzać. Szczególne miejsce w życiu kulturalnym zajmowała książka. Była ona zarówno przedmiotem zbytku, oznaką luksusu i wysokiego statusu społecznego, jak i niezastąpionym narzędziem w rękach studenta i uczonego. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach, dumna stolica ? Paryż przodowała też w produkcji ksiąg; to właśnie tam, po raz pierwszy na ziemi francuskiej, stanęli naprzeciw siebie do symbolicznej walki o klienta twórcy rękopisów i drukarze. Od początku XV wieku Paryż był ?bardziej niż kiedykolwiek stolicą królestwa?[2]. W mieście miał swoją siedzibę dwór panującego, co wymuszało obecność również sporej liczby urzędników; tam rezydowali biskupi i inni przedstawiciele administracji kościelnej. Napływali więc do Paryża liczni reprezentanci zawodów artystycznych, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że tam, gdzie przebywa król i majętni możni o wysublimowanym guście, miłujący luksus i wystawne życie, na pewno znajdzie się dobrze płatna praca nie tylko dla wszelkiego rodzaju kuglarzy i artystów, ale również dla twórców książek, które były wówczas towarem poszukiwanym i cenionym. W tamtym czasie książka stała się symbolem pozycji społecznej, przynależności do powszechnie szanowanego stanu. Dopiero wiek XIV i XV umożliwiły bowiem mieszczaństwu, dzięki wzrostowi statusu społecznego i ekonomicznego, tworzenie własnych, niewielkich księgozbiorów. O tym, jak duże znaczenie miało posiadanie ksiąg, może świadczyć fakt, że paryżankom oskarżanym o uprawianie prostytucji, a przez to o łamanie prawa, nakazywano nosić ze sobą dużą książkę oraz ubierać się tak, aby ich strój podobny był do ubioru cnotliwych dam i przez to nie odróżniał ich w niczym od zacnych i prawych mieszkanek Paryża[3]. Popyt na książki był więc duży, a iluminatorzy i skrybowie mieli pełne ręce roboty. Często mieszkali oni w sąsiedztwie, zawierane były małżeństwa łączące rodziny twórców książek. W ten sposób powstawały wielkie klany, które ściśle z sobą współpracowały przy produkcji manuskryptów. Między XIII a XV wiekiem centrum produkcji świeckiej książki paryskiej znajdowało się na ulicy Neuve Notre-Dame oraz uliczkach przylegających do kościoła St. - Séverin. Skrybowie i producenci pergaminu mieli swoje siedziby na rue des Ecrivains, a iluminatorzy rue Erambourg de Brie. W pobliżu ulicy Neuve mieszkali librariusze (libraire)[4]. Byli oni odpowiednikami trochę dzisiejszego wydawcy, trochę redaktora prowadzącego w wydawnictwie, połączeniem księgarza i przedsiębiorcy. Librariusze rozdzielali pracę pośród pracowników, których zatrudniali do tworzenia manuskryptów, a po jej wykonaniu sprawdzali, czy wszystko zostało zrobione z należytą pieczołowitością. Często, ze względów ekonomicznych, sami zastępowali skrybę lub iluminatora. W wieku XIV i XV oczy bibliofilów z całej Europy zwrócone były na stolicę Francji, gdzie sztuka iluminowania ksiąg osiągnęła swój szczyt i mistrzostwo. Francuskie iluminatorstwo doszło do takiej perfekcji, że promieniowało na cały kontynent, a wielu zagranicznych twórców czerpało z niego wzorce. Bardzo bogato zdobiono modlitewniki, a w szczególności ich marginesy. Rysunki przedstawiały kwiaty, drobne przedmioty codziennego użytku, figury zwierzęce, a także postaci ludzkie, często w modnych fryzurach i strojach jak na przykład w Godzinkach francuskich[5]. Iluminacje tworzono zgodnie z życzeniami właścicieli. Za przykład mogą posłużyć Małe godzinki księcia de Berry. Ich właścicielem i fundatorem był brat Karola V, znany bibliofil o wyrafinowanym guście, wydający ogromne sumy pieniędzy na nowe, piękne księgi. Jan de Berry zatrudniał w swoim prywatnym skryptorium licznych mistrzów sztuki książkowej, powołał nawet szkołę iluminatorską, zwaną francusko-flamandzką. Jan de Berry szczególnie umiłował księgi pięknie i starannie iluminowane. W Małych godzinkach ten posiadacz najwspanialszej książnicy królestwa[6] został sportretowany zgodnie z ówczesną modą: podczas modlitwy oraz mistycznych spotkań z Jezusem i Maryją. Miało to na celu pokazanie wielkości księcia, nie tylko tej doczesnej, materialnej, ale także tej w wymiarze duchowym, ponadludzkim. Wielu wybitnych iluminatorów pracowało w prywatnych skryptoriach możnych bibliofilów oraz na dworze królewskim, tym bardziej, że władcy Francji, z pokolenia na pokolenie, byli wielkimi miłośnikami i orędownikami pięknej książki. Karol V zatrudniał na swoim dworze licznych artystów książkowych. Władca ten uważany jest za założyciela biblioteki królewskiej, którą nakazał umieścić w Luwrze - poprzedniczki dzisiejszej, współczesnej Biblioteki Narodowej. Do 1411 r. funkcję bibliotekarza królewskiego sprawował Gilles Malet, który skatalogował zbiory i dokonał licznych ulepszeń. Kolejny król, Karol VI, nie interesował się zbytnio książkami. Nie przeszkodziło mu to jednak w konfiskacie zbiorów Jeana de Montaigu i włączeniu ich do biblioteki w Luwrze. Zbiory królewskie powiększyły się także, chociaż dość nieznacznie, dzięki królowej Izabeli, która kupowała religijne księgi u paryskich twórców. Natomiast Karol VII zatrudniał tłumaczy, historyków i kronikarzy, a iluminacje książkowe zamawiał aż w Tours u wybitnego mistrza Jana Fouqueta. Po śmierci władców księgozbiory ulegały najczęściej rozproszeniu. Podczas wojny stuletniej część ówczesnych zbiorów została zrabowana przez Anglików i wywieziona na Wyspy. Dopiero Ludwik XI, władca, który jaki by nie był jako polityk wydawał się wielkim przyjacielem i protektorem nauczania i nauki[7], a więc również książek, zorganizował królewską bibliotekę na nowo i powierzył pieczę nad nią Robertowi Gaguin. Zwykli mieszkańcy stolicy Francji musieli zadowolić się książkami przeciętnymi pod względem artystycznym. Natomiast nie było różnic w zainteresowaniach literackich ludzi bogatych, jak i tych mniej majętnych. Interesowały ich dzieła z zakresu prawa, medycyny, zielarstwa, zaczęła pojawiać się poezja w językach narodowych. Dużą popularnością cieszyły się także wszelkiego rodzaju modlitewniki, a wśród nich tzw. ?godzinki? (livres d?heures). Już w XV w. wytwarzano je w Paryżu w wielkich ilościach, ale ich popularność i artyzm dopiero razem z wprowadzeniem druku miały osiągnąć szczyt swojej świetności. Handel ?godzinkami? kwitł na straganach, targach i rynkach, ale także przed świątyniami, a czasem nawet w ich wnętrzu. Paryż był też siedzibą jednego z najbardziej znanych i najstarszych europejskich uniwersytetów, wspólnego dla różnych specjalności i narodów[8]. Sława profesorów wykładających na tej uczelni przyciągała do Paryża studentów z całej Europy. To tutaj, w sorbońskiej bibliotece, część swojej młodości spędził słynny prekursor odrodzenia włoskiego, Petrarka. Studenci po ukończonych studiach wracali do swoich ojczyzn, dzięki czemu paryska sztuka naśladowana i podziwiana była także za granicą. Jednym z kryteriów przyjęcia na takie kierunki, jak prawo, teologia i medycyna, była umiejętność czytania oraz znajomość łaciny, jednak na wydział sztuk wyzwolonych przyjmowano często bardzo młodych chłopców, którzy nie mieli nigdy wcześniej do czynienia ze słowem pisanym, tak więc na początek najważniejszą funkcją uczelni było wykształcenie trudnej umiejętności pisania i czytania. Podstawą nauki było omawianie na zajęciach tekstów różnych uczonych, filozofów. Podobnie jak jest to dzisiaj, podczas gdy wykładowca omawiał dane dzieło, studenci robili notatki; jednak często bez posiadania tekstu omawianego dzieła nie byli w stanie poradzić sobie z trudnym wykładem i wywodami profesorskimi. Podstawą edukacji uniwersyteckiej stała się więc książka, odmienna niż książka klasztorna, która wraz ze swoją funkcją duchową i intelektualną, jest przede wszystkim skarbem. Książka uniwersytecka jest przede wszystkim narzędziem[9]. Książki te nie były tak piękne jak księgi tworzone w klasztornych skryptoriach; liczyło się przede wszystkim ich dostosowanie do potrzeb intelektualnych i poznawczych odbiorców. Podczas zajęć lub w domu student uzupełniał podstawowy tekst o uwagi profesora zwane glosami, co w efekcie końcowym zwano aparatem. Księgi można było kupować, a studenci paryscy mieli dodatkowy przywilej w postaci pierwszeństwa zakupu. Istniały specjalne księgarnie, które początkowo pełniły funkcje na poły biblioteczne dla uczonych i studentów, bowiem można było tam nie tylko kupić księgę, ale także pożyczyć w celu przepisania. Ceny rękopisów zależały od materiałów, na których zapisywano tekst, rodzaju i liczby ewentualnych iluminacji oraz rodzaju pisma i jego czytelności. Księgarnie przygotowywały specjalne katalogi, w których zapoznawały potencjalnych nabywców ze swoją ofertą sprzedaży. Księgarze, zwani stacjonariuszami, byli najczęściej przedstawicielami bogatego mieszczaństwa, ponieważ sprzedaż ksiąg wymagała dodatkowego wkładu kapitału. Pośredniczyli oni między właścicielem manuskryptu, jego twórcą a osobą kupującą i dostawali za to wynagrodzenie w wysokości 20% wartości sprzedanej księgi. Zawodowi kopiści (scriptores) i księgarze nie mieli jednak monopolu na swoją pracę. Bardzo często studenci zarabiali na swoje utrzymanie poprzez kopiowanie ksiąg dla zamożniejszych kolegów. Tak pracował późniejszy drukarz, Peter Schaeffer, który swoją młodość spędził, studiując i przepisując księgi na paryskim uniwersytecie. Biedniejsi studenci potrzebne dzieła mogli wypożyczyć u stacjonariuszy, a następnie skopiować na własny użytek. Za przetrzymanie lub zniszczenie dzieła groziły wysokie kary. Jednak książka była dla studenta nie tylko przedmiotem ważnym ze względu na wiedzę, jaką mógł dzięki niej zdobyć. Często bowiem, aby uzyskać ?kredyt?, zadłużony żak oddawał w zastaw swój skromny księgozbiór naukowy. Za zgodą wierzyciela mógł potem z niego korzystać, uzyskiwać książki w użytkowanie modo precario[10], aby nadal móc pogłębić swoją wiedzę. Cały rynek książkowy, bo można już mówić o jego istnieniu, cały świat książki tworzonej na potrzeby studenckie był kontrolowany przez władze uniwersyteckie. Sprawdzano, czy wytwórcy wykonywali swoją pracę poprawnie, ponieważ wraz ze wzrostem popytu na księgi wzrastała również liczba zawodowych kopistów, którzy bardzo często przepisywali dzieła niestarannie i z błędami. Dodatkowo we Francji książki uznane za skażone, niepoprawne konfiskowano na rzecz uniwersytetu i potem albo poprawiano, albo ? jeśli błędów było za wiele ? przeznaczano na spalenie[11]. Przejęte w ten sposób księgozbiory, dary od możnych ofiarodawców i byłych studentów, którzy niejednokrotnie spłacali w ten sposób dług zaciągnięty wobec uczelni, dawały początek licznym bibliotekom kolegialnym. Pierwsze księgozbiory były wynikiem łączenia się w grupy tzw. nacje studentów z jednego kraju: mieszkali oni razem, mieli też wspólne księgozbiory. W XIV wieku różne wydziały zaczęły zakładać własne biblioteki. I tak jednym z największych, najlepiej zorganizowanych i opisanych zbiorów książek w XV wieku, był księgozbiór College d'Autun, prym natomiast wiodła najstarsza i najbogatsza biblioteka Sorbony. Tworzyła ją libraria magna ? ?duża książnica? prezencyjna, gdzie książki łańcuchami przymocowywano do pulpitów i korzystać można z nich było tylko na miejscu oraz ?mała książnica?, gdzie przechowywano dublety i rzadziej używane księgi, które można było wypożyczyć za kaucją stanowiącą równowartość dzieła. W sorbońskiej czytelni znajdowały się spisy ksiąg z bibliotek zakonnych udostępniających swoje zbiory studentom, na przykład z klasztoru St. Victor, który to katalog został sparodiowany przez Rabelais?go w słynnym utworze Gargantua i Pantagruel[12]. Obok ludzi uniwersytetu, inną grupą społeczną, która bardzo często musiała stykać się z książką, był kler. Lektura była niezbędna zarówno dla rozwoju duchowego samych zakonników i księży, jak i dla posługi pasterskiej i nauczycielskiej, którą sprawowali oni wobec nieoświeconych, grzesznych świeckich. Powstawały więc biblioteki licznych zgromadzeń zakonnych, jak choćby wymieniony wcześniej księgozbiór klasztoru St. Victor, czy dominikanów, franciszkanów, a także Saint-Martin-des-Champs, czyli biblioteka zakonu kluniackiego. Do najważniejszych bibliotek przykościelnych należał księgozbiór kościoła Notre Dame de Paris, któremu swoje książki przekazali biskup Paryża Pierre d?Orgemont, wielki i znany bibliofil, Pierre Cardonnel, archidiakon w Lisieux i kanonik w Notre Dame, biskupi ? Gérard de Montaignu i Ludwik de Beaumont. Osoby ofiarodawców świadczą o wielkim znaczeniu, jakie miała biblioteka Notre Dame w porównaniu z innymi paryskimi świątyniami. Niestety, w wyniku działań wojennych wiele bibliotek klasztornych i kościelnych uległo zniszczeniu lub rozproszeniu. W czasie długiego panowania Karola VI, słabego władcy, krajem oprócz wojny stuletniej wstrząsały również konflikty wewnętrzne, co było zaczątkiem bardzo krwawej wojny domowej. Paryż stał się areną bratobójczych walk. Szalały epidemie, ceny były wysokie, pożywienia mało. Liczba twórców manuskryptów spadła. Zajęcie to najzwyczajniej w świecie przestało być opłacalne. Ci, którzy pozostali przy swoim zawodzie, próbowali zarabiać gdzie tylko mogli: sprzedawali książki angielskim posłom przybywającym do stolicy, aby układać się z królem; niektórym udawało się nawet przedostać na Wyspy, dostać się aż do samego władcy i tam oferować swoje usługi. Paryż został na długie lata miastem oblężonym, odciętym od świata, opuszczonym przez dwór królewski i dwory książąt ? jałowym[13]. Nowy władca, Karol VII, po wojnie swoją administrację umieścił w Poitiers. Znaczenie Paryża znacznie się więc zmniejszyło, stolica zaczęła odczuwać konkurencję ze strony innych miast, które przeżywały rozkwit kulturowy i gospodarczy. Na domiar złego w połowie XV wieku nastąpił również upadek uniwersytetu. W całej Francji tworzone były ośrodki uniwersyteckie, uczelnia paryska straciła przywileje i monopol na nauczanie. Przeminęły także tłuste lata paryskiego handlu książkowego i sława najlepszych iluminatorów, którą od tego czasu Paryż musiał dzielić się z innymi francuskimi miastami[14]. Mimo tych nie najlepszych warunków i mało sprzyjającej sytuacji nastąpił powolny rozwój kultury, zza Alp stopniowo zaczynały napływać nowe nurty ideowe, natomiast ?pierwszy ferment humanizmu?[15], paradoksalnie, wyszedł z bastionu konserwatyzmu myślowego ? uniwersytetu. Oto bowiem w połowie XV wieku w sąsiednich Niemczech, za sprawą wynalazku druku, rozpoczęła się rewolucja, która stopniowo przenikała do innych państw. Franciszek Bacon doszedł nawet do wniosku, że odkrycie prochu strzelniczego i kompasu, a także owego rewolucyjnego wynalazku, druku, zmieniło oblicze świata[16]. I rzeczywiście, nic już po Gutenbergu nie mogło być takie samo. Proces wytwarzania książek znacznie się skrócił i uprościł, dzięki prasie drukarskiej można było drukować o wiele więcej egzemplarzy danego dzieła, w krótszym czasie i przy mniejszym nakładzie pracy ludzkiej niż to było w przypadku książki rękopiśmiennej. Czarna sztuka systematycznie zaczęła rozprzestrzeniać się po całym kontynencie. We Francji, mimo sąsiedztwa z krajem Gutenberga, pierwsza drukarnia pojawiła się stosunkowo późno. Spowodowane było to dominacją i początkową monopolizacją Niemiec na rynku drukarskim. Drukarze niemieccy często wybierali się w podróże handlowe, aby sprzedać wytworzone przez siebie księgi, otwierali swoje przedstawicielstwa w większych miastach, na przykład w Paryżu. Wspólnik Gutenberga, Johann Fust, utrzymywał bliskie stosunki handlowe z paryską Sorboną i dość często jeździł do stolicy Francji, aby dobijać transakcji, tam też podczas jednej ze swoich podróży, zmarł. Nie będzie już więcej manuskryptów, nie będzie książek! Drukarstwo zabija handel książkowy! Koniec świata nadchodzi?[17]. Kwestia ta, wypowiedziana przez jednego z bohaterów Katedry Panny Marii w Paryżu Wiktora Hugo, doskonale pokazuje, jakie uczucia w stosunku do nowej techniki żywili twórcy książki rękopiśmiennej. Niechętnym okiem patrzyli oni na owe podróże handlowe, wyczuwali bowiem w drukarzach poważnych konkurentów. Panika wśród przedstawicieli cechu twórców ksiąg była tak wielka, że jak podają pewne źródła, Fust przybywszy do Paryża w obawie przed rozwścieczonym motłochem musiał salwować się ucieczką, nie tylko, aby ratować księgi przywiezione na sprzedaż, ale także swoją skórę[18]. Handlem niemiecką książką drukowaną trudnili się także libraires, którzy powoli odchodzili od produkcji manuskryptów. Jednak dopiero otwarcie pierwszej francuskiej oficyny drukarskiej rozpoczęło nową epokę w dziejach Francji. Wszystko zaczęło się od dwóch paryskich uczonych, humanisty Wilhelma Ficheta i rektora Sorbony Jana Heynlina, którzy zaprosili do współpracy trzech niemieckich drukarzy: Ulrycha Geringa z Konstancji, Michała Friburgera z Kolmaru oraz Marcina Krantza z Bazylei. W pierwszych latach działalności sorbońska oficyna wydała dwadzieścia jeden dzieł po łacinie, w szczególności autorów starożytnych (Salustiusz, Waleriusz Maksymus, Florus, Cyceron), a także bardziej współczesnych twórców (Gasparino z Bergamo, którego listy były pierwszym drukiem wydanym w Paryżu; Lorenzo Valla, Bessarion)[19]. Pierwszy druk w języku francuskim wyszedł dopiero w 1476 r. w drukarni Pasquiera Bonhome?a. Początkowo prace Niemców wzorowane były na włoskim stylu druku ? nie użyto pisma gotyckiego, zastępując je okrągłymi literami romańskimi. W 1473 r. Gering wraz ze swoimi współpracownikami odcięli się od uczelni i otworzyli własną, niezależną oficynę. Można to uznać za początek procesu zmian na rynku książki: przez długie wieki na polu tym panował niepodzielnie uniwersytet, twórcy i handlarze ksiąg byli od niego uzależnieni; z kolei drukarze zwrócili się raczej w stronę dworu i możnych. Razem z miejscem pracy niedawni drukarze sorbońscy zmienili też styl swoich druków. Zastosowali czcionkę gotycką, korzystali również z usług rubrykatorów i iluminatorów. Pierwsze druki zwane inkunabułami, były bowiem wręcz bliźniaczo podobne do manuskryptów, posiadały podobne zdobienia, inicjały, iluminacje, wyróżnienia pewnych liter. Uważano bowiem książkę rękopiśmienną za coś doskonalszego, jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego. Inkunabuły starały się jak najwierniej oddawać artyzm manuskryptów, często w sposób tak idealny, że przeciętny człowiek, księgoznawczy laik, nie był w stanie odróżnić druku od dzieła wykonanego ręcznie. Mimo wielu obaw, dawni twórcy manuskryptów nadal więc mieli pracę, upiększając dzieła drukarzy, a także wykonując rękopisy, które jeszcze długo świetnie egzystowały w świecie raczkującej sztuki druku. Jedynie producenci pergaminu znajdowali się w bardzo ciężkiej sytuacji, ponieważ powoli był on wypierany przez papier, którego używano w oficynach drukarskich. Postępującej rewolucji nie można już było zawrócić, więc po pewnym czasie liczni twórcy manuskryptów przekwalifikowali się na drukarzy lub wydawców. Paryż, który przez długi czas przodował w produkcji manuskryptów, utrzymał swoją pozycję w produkcji ksiąg drukowanych, ustępując chyba tylko Wenecji[20]. Od 1470 r. drukarnie zaczęły mnożyć się jak przysłowiowe grzyby po deszczu: w 1500 r. na terenie miasta funkcjonowało już 70 oficyn. Bardzo często łączono w jednej osobie zawody drukarza i wydawcy. Tworzono małe firmy wydawnicze, w których zatrudniano, oprócz drukarzy, również introligatorów i początkowo miniatorów (do czasu użycia drzeworytów i miedziorytów, które bardzo szybko wyparły iluminacje malowane ręcznie). Dzieła można było przedrukowywać bez ograniczeń, dlatego też wykształciły się sygnety drukarskie jako swoiste znaki firmowe, symbol przynależności danego druku do konkretnej oficyny. Pierwszym tego typu znakiem własnościowym mógł poszczycić się Antoni Caillant. Jednym z najważniejszych drukarzy, pierwszym Francuzem pracującym w tym zawodzie, był Jan Dupré, który zapisał się w historii jako wybitny typograf i świetny artysta. To on jako pierwszy zastosował w swoich drukach drzeworytowe inicjały, a także wydał w 1481 r. pierwszą francuską ilustrowaną książkę drukowaną Mszał Paryski. Książka ta zawierała liczne całostronicowe drzeworyty przedstawiające Ukrzyżowanie lub Boga Ojca królującego[21]. Kolejną księgą był nawet świetniejszy od poprzednika Mszał dla Verdun, którego piękne ilustracje są kwintesencją francuskiego stylu zdobienia książek. Jan Dupré współpracował w zakresie sprzedaży swych dzieł z kilkoma drukarzami z poza stolicy. Można powiedzieć, że był właściwie współtwórcą jednej z najpiękniejszych książek francuskich tamtego czasu, Cité de Dieu, wysłał bowiem autorowi Pierrowi Gérard klocki drzeworytowe, sprzęt oraz swoich współpracowników[22]. Dupré, podobnie jak większość ówczesnych drukarzy, kontynuował tradycję książki rękopiśmiennej, wydając nadal bardzo popularne ?godzinki?. Jego książeczki do nabożeństwa wyróżniały się przede wszystkim dzięki miedziorytowym ilustracjom. Drukowanie ?godzinek? w Paryżu rozpoczęło się w latach 80. XV wieku. Były to luksusowe książeczki, drukowane na pergaminie i bogato zdobione, dzięki swojemu niepowtarzalnemu stylowi, niezwykłej dekoracyjności i staranności znane na całą Francję, a nawet Europę. Początkowo druk miał być pomocą, ułatwieniem w pracy skrybów i iluminatorów. Stało się jednak na odwrót: to ręcznie wykonane ozdoby stały się dodatkiem do drukowanego tekstu. Rynek tych małych książeczek został zmonopolizowany przez drukarzy-wydawców, takich jak: Dupré, Vérard, Vostre, Hardonin i Helman Kerver. Specjalistą w zakresie wydawania tych małych książeczek do nabożeństwa był były iluminator Antoni Vérard. Był on potężnym wydawcą o licznych koneksjach na dworze, mógł pozwolić sobie na zatrudnianie kilku drukarzy, a także na otworzenie w Paryżu filii swojego wydawnictwa. Produkcja ?godzinek? ruszyła w roku 1485, a już w 1486 oficyna dostała od króla Karola VIII specjalny przywilej na druk tak zwanych Wielkich godzinek królewskich. Marginesy i stronice zdobione były bogatymi drzeworytami, wykonanymi w popularnym wówczas stylu niemieckim. Vérard produkował książki dla najświetniejszych, elitarnych odbiorców: króla Francji, władcy Anglii, księcia Angouleme. Świetnie prosperująca firma wydawnicza[23] Vérarda publikowała także inne druki religijne, dwie serie Godzinek; oprócz Królewskich jeszcze Małe godzinki. Ogółem wydała wielką, jak na tamte czasy, liczbę tytułów, bo aż 300. Swojego rodzaju rewolucją, zmianą były księgi będące wynikiem współpracy dwóch wybitnych postaci: drukarza Simona Vostre?a oraz grafika Filipa Pigoucheta. W Godzinkach z 1493 r., występuje nowy sposób ilustrowania ? ozdoby znajdowały się na wszystkich czterech marginesach strony. Ilustracje przedstawiały sceny z Pisma Świętego, podstawy wiary chrześcijańskiej (rzeczy ostateczne, sakramenty); można powiedzieć, że stanowiły swoistą Biblię pauperum tyle, że tym razem przeznaczoną dla oczu bogatych. Sposób zdobienia książek wykorzystany przez Vostre?a był potem wielokrotnie naśladowany przez innych wydawców. Godzinki przeżywały okres swej największej świetności w latach 1490?1540[24]. Na początku XVI wieku ilustracje w nich zawarte pokazywały przede wszystkim prawdy religijne, eschatologiczne, egzystencjalne, z czasem uległy zlaicyzowaniu. Tendencje płynące z Włoch zakończyły niebawem modę na wielkie bogactwo ilustracyjne. Ukazały się również inne ważne dzieła: w 1485 r. pierwszą edycję z bardzo popularnej wśród ludu książki Danse macabre des hommes oraz w 1486 Danse macabre des femmes inspirowane malowidłami ściennymi kolumnowej hali cmentarza Innocentes w Paryżu, wydrukowanych przez Guyota Marchanda; w latach 1488?89 bogatego w drzeworyty Mer des Hystoires wyprodukował Pierre le Rouge, zdolny artysta, rytownik, który współpracował również z Marchantem, Vérardem i Dupré. Wielkim orędownikiem drukarstwa i kultury książki był król Ludwik XI, o którym mówiono, że kiedy ze swoją strażą i świtą wyruszał w drogę, towarzyszył mu nie tylko długi szereg jeźdźców i tabor wozów ładownych; brał ze sobą także meble, obicia ścienne, beczki z winami, kufry pełne książek[25]. To on, jak już wspomniano wcześniej, odrestaurował bibliotekę królewską, przewożąc z Fontainebleau do Paryża księgi pozostałe po bibliotekach Karolów V i VI. Przejął również część księgozbioru swojego zmarłego brata oraz uwięzionego kardynała Balue. Ludwik, podobnie jak poprzednicy, zatrudniał najlepszych twórców książkowych, między innymi, mistrza z Tours ? Jeana Fouqueta. Również królewskie małżonki odnajdowały wielką przyjemność w powiększaniu własnych, prywatnych bibliotek, które potem przekazywane były dzieciom władcy. I tak pokaźne biblioteki posiadali również Karol VIII i Ludwik XII. Powiększali oni ciągle zbiory biblioteki królów znajdującej się w Blois. Tam znalazły się biblioteki Sforzów i Viscontich zrabowane podczas wojen włoskich. Przyjmuje się, że począwszy od 1499 r. zbiory w Blois przeistoczyły się z prywatnej własności monarchy w bibliotekę narodową, udostępnianą nawet uczonym. Renesans wkraczał do Francji dość opornie mimo tego, że kultura średniowiecza już dawno przeżyła czasy swej świetności. W pierwszych latach XVI wieku, za panowania Franciszka I i Henryka II, rozkwitło życie dworskie. Wtedy to renesans francuski nabiera zabarwienia erudycyjnego[26], a Luwr wręcz kipi życiem. Franciszek I był wielkim bibliofilem, miłośnikiem książek. Podczas jego długiego panowania działało wielu mistrzów pięknych książek. Król ten wydał nawet pierwszy ordonans, przywilej dla handlujących książką. Od tej pory immunitety wydane przez władców stały się ważnym składnikiem życia książki w Paryżu. Część firm wydawniczych, na przykład rodziny Kobergerów lub Vérardów, nie drukowały same książek, tylko zatrudniały drukarzy; z kolei drukarze uniwersyteccy (Badius, Vascosan, Roigny) sami zajmowali się również sprzedażą. Szacuje się, że w XVI wieku w Paryżu ukazało się 25 000 wydań[27]. W dużych ilościach wydawane były nadal książki religijne, zwiększyła się również liczba dzieł twórców klasycznych i renesansowych. Wydawano dzieła literackie, historyczne, czasem teksty średniowieczne. Pod koniec XV wieku zaczęły pojawiać się teksty w języku francuskim (pierwszy był Les grandes chroniques de la France zwany także Kroniką klasztoru św. Dionizego, wydany w 1476 r.) i w miarę upływu czasu zyskały one na popularności; dokonała się istna ewolucja w zakresie językowym ? zdarzały się już nawet tłumaczenia z włoskiego i hiszpańskiego. Drukarze-wydawcy bardzo często, podobnie jak wcześniej twórcy książki rękopiśmiennej, łączyli się w rody, żeniąc się z córkami innych typografów. Tak było w przypadku wybitnego humanisty i twórcy książkowego, Jodocusa Badiusa Ascensiusa i jego zięcia Roberta I Estienne?a. Badius, właściciel założonej w 1505 r. znakomicie prosperującej oficyny Praelum Ascensianum, był człowiekiem świetnie wykształconym. Dlatego też zapewne spod jego prasy wyszło około 800 dzieł wyśmienitych autorów antycznych i humanistycznych drukowanych antykwą, co było w Paryżu prawdziwym novum. Zięć Badiusa, Robert Estienne, był członkiem wielkiej dynastii drukarzy, prawdziwej typograficznej arystokracji[28]. Założycielem rodu był Henryk Estienne, który początkowo współpracował z dwoma zagranicznymi drukarzami: Johnem Highmanem, uczniem Ulricha Geringa, i Wolfgangiem Hopylem. Highman zbudował dobrze prosperującą firmę drukarsko-handlową. Sprzedawał książki użytkowe z dziedzin teologii, filozofii, matematyki, potrzebne studentom, a także teksty łacińskie i kościelne, religijne. Hopyl, którego uczniem był Henryk Estienne, specjalizował się z kolei w tekstach liturgicznych sprzedawanych potem za granicę. Drogi wspólników rozeszły się, kiedy Estienne zaczął współpracować z Simonem Vostrem; kiedy Highman umarł, Estienne ożenił się z wdową po nim i przejął jego drukarnię. Była to znana w tamtych czasach praktyka; większe zyski przynosiła bowiem działająca oficyna niż jej sprzedaż. Na przełomie 1504 i 1505 r. Estienne został oficjalnie drukarzem uniwersyteckim, co w tamtym czasie było już właściwie tylko tytułem honorowym, jednak niosło za sobą wielki prestiż dla oficyny i liczne przywileje oraz zwolnienie z podatków. Firma wydawnicza Estiennów (po pewnym czasie do ojca dołączył syn, Robert) stała się jedną z pierwszych, która zerwała ze stylem gotyckim i była zwiastunem nowej epoki w dziedzinie typografii. Po śmierci Henryka, oficynę przejął, dzięki małżeństwu z wdową po wydawcy, Simon de Colines, który prowadził ją aż do czasu, gdy Robert Estienne usamodzielnił się jako drukarz. Colines wyprowadził się i nadal prowadził działalność wydawniczą. Obaj drukarze przyczynili się do przemiany francuskiego drukarstwa i sprawili, że stało się ono wyznacznikiem piękna typograficznego w Europie przez następne dwa wieki[29]. Robert Estienne otrzymał od Franciszka I bardzo zaszczytny tytuł królewskiego drukarza. Specjalizował się przede wszystkim w wydawaniu dzieł w języku łacińskim, greckim i hebrajskim, a także w tworzeniu słowników (między innymi Thesaurus linguae latine). Do druku używał czcionek greckich stworzonych przez Klaudiusza Garamonda, prawdopodobnie ucznia Geoffreya Tory[30]. Wyprodukował również kilka edycji i tłumaczeń Biblii, w których widać było jego sympatię do idei reformacyjnych, lub, jak chcą inne źródła, podzielił Nowy Testament na łatwiejsze w czytaniu wersy, przez co popadł w konflikt z teologami uniwersyteckimi oraz władzami kościelnymi[31]; po śmierci swojego protektora, otwartego i tolerancyjnego Franciszka I, musiał uciekać do Genewy. Oficynę zostawił swojemu bratu, Karolowi, który był doktorem medycyny na Sorbonie. Wydawnictwo funkcjonowało jeszcze długo po śmierci tego ostatniego, przekazywane z pokolenia na pokolenie kolejnym członkom rodu Estienne. Kultywowano tradycję wydawania tekstów w językach antycznych oraz słowników (Thesaurus Greacae lingua wydany przez Henryka II Estienne); przyczynili się również do odrodzenia prawa rzymskiego poprzez druk tekstów prawodawstwa antycznego. Właśnie estiennowskiej oficynie zawdzięczamy pierwszy tekst w języku polskim wydany na zachodzie Europy. W 1560 r. wydano epitafium po śmierci króla Henryka II napisane przez flamandzkiego poetę Karola Utenhove. Tekst ukazał się w 12 językach, wśród których był i polski. Andrzej Kłossowski upatruje przyczyny tego faktu w bliskich kontaktach autora z Polakami, między innymi Janem Baptystą Tęczyńskim i Janem Kochanowskim[32]. Mówiąc o paryskiej drukowanej książce szesnastowiecznej, nie można nie wspomnieć o Geoffroy?u Tory, wybitnym artyście, ilustratorze, księgarzu i teoretyku typografii. Miał on własny warsztat, w którym, oprócz ilustrowania ksiąg, przez jakiś czas drukował opracowane przez siebie graficznie książki, choć częściej zlecał tę czynność współpracującym z nim drukarzom (należeli do nich między innymi Colines i Robert Estienne). Sam odlewał czcionki, dość specyficzne, przyjmujące bowiem proporcje ciała ludzkiego; widać to już w Godzinkach, jego pierwszej pracy, oraz w Champfleury, dziele dotyczącym liternictwa i ortografii ? oryginalnej i epokowej w historii francuskiej sztuki książkowej[33]. Tory uwolnił swoich rodaków z niewolniczej zależności od wzorów włoskich[34]. W zakresie ilustracji książki panował bowiem pewnego rodzaju konserwatyzm; bardzo silne było nadal przywiązanie do wzorów włoskich i niemieckich. Dopiero Tory wprowadził charakterystyczne czarno-białe inicjały złożone z elementów florystycznych połączonych czasem z przedstawieniami figuralnymi. Wzorował się on na ilustracjach weneckich, zauroczony sztuką włoską po podróży do Italii; jednak stworzone przez niego dzieła mają niepowtarzalny elegancki wdzięk, który jest typowo francuski. W uznaniu jego talentu i zasług Tory uhonorowany został tytułem królewskiego drukarza. Niestety, podobnie jak w innych krajach, wraz z nastaniem doby reformacji nastąpił upadek sztuki drukarskiej. Franciszek I dbał też bardzo o bibliotekę królewską. Pomimo prowadzenia licznych wojen pamiętał, aby jego ambasador w Wenecji nie zaprzestawał zakupywania manuskryptów[35]. W 1534 r. księgozbiór królewski został przeniesiony z Blois do Fontainebleau. Władca wprowadził również pewne innowacje poprzez ustanowienie królewskiego strażnika bibliotecznego[36], którego zadaniem było gromadzenie wszystkich książek wydanych we Francji i przywiezionych do kraju, a następnie powielenie ich i włączenie do biblioteki królewskiej. Franciszek I dał więc podwaliny dzisiejszym przepisom o egzemplarzu obowiązkowym. Król lubował się w pięknej książce. Oprócz typografii zwracał również uwagę na piękno oprawy. Pracowali dla niego wybitni introligatorzy: Guillane Eustace, Ludwik Blok z Brugii, Piotr i Stefan Roffet. Za czasów Henryka II ilustracja francuska zaczęła skłaniać się ku przesadzie, zbytniemu przepychowi; szczytowy okres rozwoju przeżywały natomiast oprawy artystyczne. Jego następca, Henryk III, zatrudniał kolejnego wybitnego introligatora, Mikołaja Evé, który tworzył oprawy w stylu a la fanfare. Biblioteka królewska powróciła do stolicy dopiero w 1595 r., sprowadzona tam przez Henryka IV i z czasem przekształcona w obecną Bibliotekę Narodową Francji. Jedną z najwspanialszych bibliotek prywatnych mógł poszczycić się Jean Grolier, najsławniejszy z miłośników ksiąg tego okresu[37]. Był on skarbnikiem wojennym i skarbnikiem Księstwa Mediolanu, dzięki czemu nawiązał kontakt ze słynnym drukarzem włoskim Aldusem Manucjuszem. Zachwycony italską sztuką książkową, przywiózł ze sobą do Paryża, gdzie mieszkał aż do śmierci, włoskich mistrzów, którzy produkowali dla niego książki. Specjalnie wykonywane były piękne oprawy, zwane grolierowskimi, ze skórki cielęcej oraz maroquin, z charakterystycznym zdobnictwem i napisami. Biblioteka Groliera liczyła około 3 tysięcy tomów. XV i XVI wiek były, pomimo licznych zawirowań historii, wspaniałym czasem dla paryskiej książki. Oczy Europy zwrócone były na stolicę Francji, cały kontynent patrzył zazdrośnie, jak wspaniale rozwijała się książka oraz wszystkie zjawiska z nią związane; próbował czerpać z niej wzorce. Następne lata miały przynieść utrzymanie świetnej sytuacji. Sztuka książkowa nadal utrzymywała się na dobrym poziomie. Drukarstwo dalej prężnie się rozwijało dzięki protekcji i opiece królewskiej. Prawdziwy rozkwit przeżywała sztuka introligatorska, która w tym czasie osiągnęła perfekcję. Bibliofilstwo nadal było głównie domeną dworu królewskiego. Wybitnymi miłośnikami książek stali się również potężni kardynałowie. ?Obyś żył w ciekawych czasach!? brzmi prawie jak przekleństwo rzucone w przypływie gniewu. Owszem, pod względem historycznym wiek XV i XVI były spektakularne i obfitujące w wydarzenia, niekoniecznie pozytywne dla ludzkości. Jednak dzięki paryskim twórcom książki okres ten stał się niewymownie piękny i interesujący. Może więc właściwie powinniśmy sobie życzyć życia w takich czasach? Przypisy:[1] FOLKIERSKI, W. Z życia książki w Paryżu. Kraków, 1930, s. 6. [2] DUBY, G., MANDROU R. Historia kultury francuskiej. Wiek X?XX. Warszawa: Państ. Wydaw. Naukowe, 1967, s. 192. [3] ROUSE, R. H., ROUSE, M. A. Manuscripts and their makers. Commercial Book producers in Medieval Paris 1200?1500. London: Harvey Miller Publ, 2000, s. 304. [4] Tamże, s. 14. [5] KARŁOWSKA-KAMZOWA, A. Książka także do oglądania. Ze studiów nad drukowanymi modlitewnikami paryskimi przełomu XV/XVI. Res Historica 1998, z. 3, s. 114?122. [6] DAHL, S. Dzieje książki. Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1965, s. 98. [7] GRESWELL, W. P. Annals of parisian typography containing an account of the earliest typographical establishments of Paris. London: Cadell and Davies, etc., 1818, s. 7. [8] BASZKIEWICZ, J. Młodość uniwersytetu. Warszawa: Wiedza Powszechna, 1963, s. 32. [9] LE GOFF, J. Kultura średniowiecznej Europy. Warszawa: Volumen; Klon, 1967, s. 340. [10] BASZKIEWICZ, J. Młodość uniwersytetu, s. 166. [11] Tamże, s. 167. [12] THOMPSON, J. W. The Medieval Library. Wyd. 3. New York: Dover, 1967, s. 438. [13] DUBY, G., MANDROU, R. Historia kultury francuskiej..., s. 195. [14] ROUSE, R. H., ROUSE, M. A. Manuscripts and their makers..., s. 304. [15] DUBY, G., MANDROU, R. Historia kultury francuskiej..., s. 210. [16] PIROŻYŃSKI, J. Johannes Gutenberg i początki ery druku. Warszawa: Wydaw. Naukowe PWN, 2002, s. 7. [17] ROUSE, R. H., ROUSE, M. A. Manuscripts and their makers?, s. 303. [18] Tamże, s. 321. [19] MOLLAT, M. Średniowieczny rodowód Francji nowożytnej. XIV?XV. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy, 1982, s. 241. [20] ROUSE, R. H., ROUSE, M. A. Manuscripts and their makers..., s. 331. [21] LEVARIE, N. The Art & History of Books. New Castle: Oak Knoll Press 1995, s. 135. [22] Tamże, s. 135, 138. [23] DAHL, S. Dzieje książki..., s. 136. [24] KARŁOWSKA-KAMZOWA, A. Książka także do oglądania..., s. 114?122. [25] KENDALL, P. Ludwik XI. Europa w sieci pająka. Warszawa: Państ. Instytut Wydawniczy, 1996, s. 17. [26] Tamże, s. 20. [27] Tamże, s. 22. [28] ARMSTRONG, E. Robert Estienne royal printer. An historical study of the elder Stephanus. Cambridge: Univ. Press, 1954. [29] LEVARIE, N. The Art & History of Books, s. 189. [30] Tamże, s. 190. [31] ALLEN, A. The story of Book. London: Faber and Faber, 1952, s. 140. [32] KŁOSSOWSKI, A. Prehistoria książki polskiej we Francji (od XIV w. do powstania listopadowego). Z badań nad polskimi księgozbiorami 1993, t. spec, s. 47?54. [33] DAHL, S. Dzieje książki..., s. 203. [34] DOLMETSCH, H. Skarbnica ornamentów. Warszawa: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe: Wydaw. Nauk. PWN, 1999, s. 59. [35] JACKSON, S. L. Libraries and librarianship in the West. A brief history. New York: McGraw-Hill, 1974, s. 137. [36] Tamże, s. 137. [37] Tamże, s. 167. |
| |||