EBIB 
Nr 2/2005 (63), Dostęp do informacji. Artykuł
 Poprzedni artykuł Następny artykuł   

 


Barbara Niedźwiedzka
Zakład Informacji Naukowej
Instytutu Zdrowia Publicznego CM UJ

Bezpłatne publikacje naukowe i bezpłatne archiwa naukowe w dziedzinie medycyny


W 2002 r. narodowa medyczna biblioteka Niemiec (ZB MED) została poproszona przez jedno z mniejszych towarzystw naukowych o zorganizowanie i wydawanie on-line ich czasopisma. Dziedzina była wąska i żaden z komercyjnych wydawców nie chciał podjąć się zadania, gdyż nie rokowało odpowiednich zysków. Biblioteka odpowiedziała na wyzwanie i to dało początek tzw. German Open Access Publishing Project, którego efektem jest internetowa oficyna wydawnicza German Medical Science (GMS) http://www.egms.de/en/, obecnie wydająca osiem recenzowanych czasopism z zakresu biomedycyny. Biblioteka opracowała projekt zarządzania i marketingu przedsięwzięcia, zorganizowała redakcję i w porozumieniu z zainteresowanymi instytucjami naukowymi opracowała projekty graficzne portalu i poszczególnych tytułów. Pozostałe zadania (redaktorów, członków rady i komitetu naukowego, recenzentów) przypadły członkom Stowarzyszenia Niemieckich Towarzystw Naukowych (AWMF) zrzeszającego 145 towarzystw oraz DIMDI, które zapewniło techniczną obsługę przedsięwzięcia. W 2004 r. German Medical Science wydawała czasopisma już trzech niemieckich towarzystw naukowych, umożliwiając skrócenie czasu oczekiwania na publikacje, bezpłatny dostęp do tekstów artykułów poprzez Internet, zapewniając tworzenie stron internetowych konferencji naukowych i udostępnianie materiałów pokonferencyjnych, a także inne usługi wiążące się z elektronicznym publikowaniem. GMS kieruje się przy tym następującymi zasadami: publikacje są recenzowane i ukazują się jak najszybciej na stronach internetowych, każdy użytkownik Internetu może bezpłatnie dotrzeć do pełnego tekstu artykułu, autorzy zachowują pełne prawa do swojej publikacji, artykuły są archiwizowane i stale dostępne, a także możliwe jest przeszukiwanie zbiorów GMS. W fazie powstawania GMS finansowana była wspólnie przez German Research Foundation i niemieckie ministerstwo zdrowia, w dalszych etapach już tylko przez fundację.

Na świecie jest wiele projektów, w których dostęp do publikacji jest bezpłatny. W przypadku GMS novum jest istotny udział biblioteki medycznej w tego rodzaju przedsięwzięciu. Udział ten, jak się wydaje, pozostaje w zgodzie z żywotnym dla bibliotek naukowych interesem włączenia się w nurt open access publishing (OAP).

Zanim omówię projekt, krótko przedstawię rozwój OAP, przypomnę jego genezę, zasady i ograniczenia, zwracając szczególną uwagę na przedsięwzięcia w dziedzinie medycyny.

Najpierw jednak chcę usprawiedliwić posługiwanie się głównie terminami angielskimi open access publishing i open access archiving. Istnieje kilka dobrych polskich tłumaczeń tych terminów: "bezpłatne korzystanie z publikacji", "bezpłatne archiwa", "bezpłatne repozytoria naukowe". Można użyć określeń "swobodnie dostępne", "powszechnie dostępne", "otwarte". Jestem jak najbardziej za tym, aby posługiwać się terminami polskimi, ponieważ jednak chcę opowiedzieć historię ruchu, w którym nazwy oraz skróty inicjatyw i przedsięwzięć wyrażono po angielsku, sądzę, że dla przejrzystości lepiej jest posługiwać się międzynarodową terminologią.

Dyskusja na temat open access publishing toczy się na łamach czasopism i bezpośrednio w Internecie już od wielu lat. Od 1998 r. na stronach American Scientists otwarta jest lista dyskusyjna "Open Access Forum", która służy środowisku naukowemu do wymiany myśli na temat powszechnie dostępnego publikowania i tego, kto jest właścicielem/ dysponentem publikacji będących wynikiem badań naukowych. Według deklaracji Budapest Open Access Initiative open access (OAI), to możliwość korzystania z publikacji naukowych poprzez Internet, oznaczająca swobodne czytanie, kopiowanie, drukowanie, rozpowszechnianie, tworzenie linków, indeksowanie, zapisywanie na nośnikach elektronicznych oraz inne ich użytkowanie dopuszczone prawem, bez ograniczeń finansowych czy technicznych przeszkód, innych niż te związane z dostępem do Internetu jako takiego. Jedynym ograniczeniem dla użytkowników jest prawo autora do nienaruszania integralności jego tekstu i obowiązek prawidłowego cytowania tekstu, jeżeli użytkownika wykorzystuje go do swoich prac.

Ruch OAP szczególny nacisk kładzie na dostępność wyników badań finansowanych ze środków publicznych. Padają bowiem pytania, dlaczego podatnik, który z własnej kieszeni finansuje badania naukowe, ma jeszcze raz płacić, poprzez prenumeratę czasopism, za dostęp do wyników tych badań. Dlaczego naukowiec, który wytworzył produkt w postaci artykułu, oddając go do opublikowania w ręce komercyjnych wydawców, traci prawo do swobodnego nim dysponowania?

Dyskusję wokół tych wątpliwości stymuluje kilka zjawisk. Po pierwsze niepowstrzymanie rosnące ceny drukowanych wersji i bardzo drogie dostępy do elektronicznych wersji czasopism naukowych. Nie trzeba wyjaśniać, jaką rolę w rozwoju elektronicznego publikowania i udostępniania odegrał Internet. Ale dobrodziejstwo to stało się także źródłem wielkich zysków i rosnącej władzy wydawców i dystrybutorów czasopism. Potencjalnie łatwo osiągalna, dzięki sieci, zawartość czasopism jest udostępniana na warunkach dyktowanych przez wydawców i dystrybutorów. Ustalając nakłady czasopism, ich cenę, warunki prenumeraty i sieciowego dostępu, tak naprawdę decydują oni o tym, czy, kiedy i jak szeroko upowszechniana jest nauka. Pracownicy naukowi w większości nie zdają sobie sprawy z tego, ile kosztuje dostęp do baz bibliograficznych, pełnych tekstów artykułów i książek poprzez sieci instytucjonalne. A budżety bibliotek uczelni i instytutów medycznych są bardzo napięte. Prowadzi to nieuchronnie do ograniczania prenumeraty i selekcji dostępów, czemu towarzyszą protesty naukowców. Naprawdę nie do pozazdroszczenia jest sytuacja dyrektorów bibliotek medycznych, co rok odbywających pertraktacje z profesorami i kierownikami klinik na temat tego, z jakich tytułów zrezygnować, a bez których zespoły badawcze nie mogą się obejść. Zapewnienie pracownikom nauki ich codziennego "pożywienia" w postaci najnowszych numerów ulubionych czasopism i racjonalne zakupy dostępów w ramach np. całej uczelni stają się dla bibliotek zadaniem coraz bardziej karkołomnym. Często zresztą, to nie rzeczowe argumenty, ale pozamerytoryczne naciski sprawiają, że takie, a nie inne tytuły czasopism są nadal prenumerowane.

To jednak nie problemy bibliotek naukowych z ich klientami zainicjowały ruch OA, ale niedobre zjawiska i wynaturzenia w samym procesie naukowego publikowania, takie jak: długi okres czekania na recenzje, limity przyjmowanych do publikacji prac, tyrania "impact factors" (coraz mniej prawdziwych, bo zaburzonych choćby właśnie przez trudności w równym dostępie do wszystkich czasopism), nierówności w dostępie (małe instytucje, uboższe kraje) oraz monopolistyczne praktyki wydawców i dystrybutorów czasopism, kierujących się przede wszystkim swoim interesem, a nie dobrem nauki. Oferty handlowe wydawców i dystrybutorów posługują się takimi samymi, jak w innych dziedzinach handlu, skomplikowanymi i nieprzejrzystymi metodami sprzedaży wiązanych, długoterminowych zobowiązań, umów-pułapek i nie do końca określonych obietnic, które sprawiają, że trudno jest dokonywać naprawdę racjonalnych zakupów.

Z tych to powodów pracownicy informacji naukowej, jej twórcy i odbiorcy prowadzą od lat dyskusje i działania w kierunku uniezależnienia komunikacji naukowej od komercyjnych pośredników oraz w kierunku takiego zorganizowania obiegu informacji, aby było on jak najbardziej korzystny dla rozwoju nauki. Takie uniezależnienie obiecuje właśnie open access publishing i open access archiving. W niektórych dziedzinach nauki "otwarte" publikowanie ma miejsce już od dawna, dzięki wykorzystaniu nieograniczonych w tym względzie możliwości Internetu. Pierwszym recenzowanym czasopismem publikowanym jedynie on-line była Psycoloquy, pismo American Psychological Association. W 1991 r. powstało pierwsze swobodnie dostępne archiwum recenzowanych publikacji w dziedzinie fizyki http://arxiv.org/, a w 1997 r. powstało archiwum publikacji z dziedziny psychologii, neurologii, lingwistyki i informatyki - CogPrints http://cogprints.org/.

Dopiero jednak w ostatnich dwóch, trzech latach dyskusja wokół OAP i OAA zaczyna przynosić naprawdę liczne i dużej wagi dokonania, a o skali zjawiska świadczy choćby fakt, że w ostatnich dwóch latach odbyło się na świecie kilkaset konferencji i spotkań dotyczących OAP i OAA, a w samym tylko grudniu 2004 r. było ich co najmniej 10. Prawdziwe pospolite ruszenie! Pełną listę spotkań można znaleźć pod adresem http://www.earlham.edu/~peters/fos/conf.htm.

Zanim jednak przedstawię niektóre z dokonań ostatnich lat (opierając się głównie na SPARC Newsletter), kilka słów o publikowaniu w czasopismach naukowych i różnicy między publikowaniem ze swobodnym dostępem (OAP) a archiwizowaniem prac ze swobodnym dostępem (OAA).

Przede wszystkim ruch open access (OA) dotyczy nie publikowania w ogóle, a jedynie udostępniania opracowań naukowych. Nie dotyczy więc czasopism popularnych czy nienaukowych wydawnictw książkowych, w mniejszym też stopniu dotyczy naukowych książek. Dlaczego tak jest, wynika z natury komunikacji naukowej i ustalonych już przez wieki reguł. Za artykuł zamieszczony w czasopiśmie popularnym autorzy otrzymują honoraria, otrzymują także honoraria i tantiemy za napisanie książki i w tym przypadku zwykle zachowują swoje prawa autorskie. Czasopisma naukowe nie płacą honorariów i zwykle odbierają autorowi prawo do dalszego swobodnego dysponowania pracą. Dla naukowca nie ma istotnego znaczenia, czy jego praca ukazuje się w tradycyjnym, drukowanym i recenzowanym czasopiśmie, jego elektronicznej wersji, czy też w recenzowanym czasopiśmie wyłącznie elektronicznym. Ważne dla niego jest to, aby poprzez przyjęcie artykułu do druku, rada naukowa czasopisma i jego recenzenci nadały mu jak najlepszy certyfikat jakości, a następnie jak najszerzej jego pracę upowszechniły. Najważniejsza jest przy tym aprobata recenzentów (specjalistów w danej dziedzinie), którzy wydając pozytywne opinie, potwierdzają wartość pracy i kompetencje autora. Dobre czasopisma bardzo dbają o to, aby recenzentami zamieszczanych w nich prac byli wybitni specjaliści i aby cały proces recenzowania był bezstronny. Wysoko zawieszając poprzeczkę wymogów, jakim musi odpowiadać artykuł, redakcja czasopisma buduje jego jakość i renomę. O tym, czy i jak "dobre" jest czasopismo, mówi jego współczynnik wpływu (impact factor), niedoskonały wprawdzie, ale jedyny w miarę obiektywny, wskaźnik naukowej klasy czasopisma. Umieszczenie artykułu w czasopiśmie o wysokim współczynniku wpływu nie tylko zapewnia autorowi poczytność i uznanie w środowisku, ale też zwiększa szanse na to, że jego dokonania przyczynią się do dalszego rozwoju myśli naukowej. Publikowanie w czasopismach naukowych szczególną wagę ma w naukach eksperymentalnych i dynamicznie się rozwijających, w których ważne jest, aby wyniki prac badawczych jak najszybciej zostały zakomunikowane środowisku. Do takich dziedzin bez wątpienia należą nauki medyczne. Od publikowania w dobrych czasopismach (o wysokim współczynniku wpływu) zależy też kariera naukowca, a im lepsze tytuły czasopism ma pracownik nauki na liście swoich publikacji, tym większe ma szanse nie tylko na awans, ale i na zdobycie finansowania dla dalszych badań. W świetle powyższego, zrozumiałe jest, że naukowcy, dla których publikowanie w recenzowanych czasopismach jest koniecznością i ich "być albo nie być", oddają swoją pracę wydawcom bez wynagrodzenia i podporządkowują się potulnie ich wymogom. Między innymi zwykle oznacza to, że nie mogą opublikować artykułu gdzie indziej ani np. umieścić go na swojej prywatnej stronie internetowej. Natomiast wydawcy i dystrybutorzy czasopisma zarabiają wielokrotnie, "sprzedając" artykuł poprzez pobieranie opłaty za prenumeratę, za dostęp do bazy zawierającej jego wersję elektroniczną, za możliwość przeczytania tekstu zamieszczonego na stronie internetowej, za dodatkowe postprinty. Wszyscy mamy doświadczenie w docieraniu do strony WWW, gdzie na końcu poszukiwań zamiast upragnionego tekstu znajdujemy instrukcję, w jaki sposób możemy za ten artykuł zapłacić. Temu właśnie sprzeciwiają się zwolennicy OAP.

Jak już powiedziano, najważniejsze dla kariery naukowca jest publikowanie prac w recenzowanych czasopismach. Nie oznacza to jednak, że prace naukowe, które nie uzyskują recenzji lub/ i nie trafiają do czasopism, nie mają wartości. Są to np. pełne raporty z badań, doktoraty, szkice prac, które nigdy nie zostały wysłane do redakcji lub przez nie z jakiś powodów nie przyjęte, wystąpienia przygotowywane na konferencje, opracowania dla studentów, dla potrzeb dyskusji naukowych, na szczególne zamówienie itd. Jest ich w każdej instytucji naukowej bardzo dużo, zalegają pokoje naukowców, instytutowe biblioteki, piętrzą się w teczkach, i to jest właśnie najtrudniej dostępna tzw. "szara literatura". Opracowania te w dzisiejszych czasach mają formę elektroniczną i także łatwo mogą być udostępnione w Internecie, zwłaszcza że wiele z nich zawiera cenne informacje lub ma unikalną formę. Takie umieszczenie dokumentu w powszechnie dostępnym miejscu w Internecie to open access archiving (OAA). W ten sposób archiwizowane mogą być wszelkiego rodzaju opracowania: przed publikacją (preprinty), po publikacji (postprinty) lub materiały w ogóle nie przeznaczone do oficjalnego obiegu. Mogą być przy tym udostępniane albo przez samego autora (self-archiving) na jego prywatnej stronie internetowej lub w archiwach (repozytoriach) instytucji czy też w archiwach dziedzinowych. Artykuły już opublikowane w czasopismach (postprinty) mogą być archiwizowane tylko pod warunkiem, że autor uzyska na to zgodę wydawcy. Archiwizowanie dokumentów możliwe jest na rozmaitych etapach ich opracowania (od zestawień danych, przez surowe raporty z badań, wewnętrzne sprawozdania, ich uzupełnienia, aktualizacje, a także komentarze czy rozwinięcia itp.). Istnieje także możliwość ciągłego, nawet wspólnego, jeżeli jest taka potrzeba, pisania prac w wirtualnej przestrzeni. Wiele uczelni od dawna archiwizuje prace doktorskie, prace magisterskie czy niektóre raporty z badań, a ostatnio coraz częściej będą to robić w odniesieniu do elektronicznych wersji prac pisanych na stopień naukowy. Tak dzieje się już np. w Collegium Medicum UJ, co jest bardzo dobrym początkiem uczelnianego powszechnie dostępnego archiwum.

Wróćmy do interesującej nas "rewolucji". Nadrzędną motywacją ruchu open access, powtórzmy to jeszcze raz, jest usprawnienie komunikacji naukowej po to, aby żaden pracownik nauki na świecie nie napotykał na przeszkody ani w upowszechnianiu wyników swoich badań, ani w korzystaniu z wyników cudzych i aby nakłady na naukę były w tym aspekcie jak najefektywniej wykorzystywane. Oprócz argumentów finansowych istnieją także dowody na to, że opublikowanie artykułu z bezpłatnym dostępem internetowym zwiększa liczbę jego cytowań[1]. Oznacza to, że OAP i OAA generalnie sprzyjają rozwojowi nauki, dlatego rezultaty badań naukowych powinny być jak najszybciej publikowane i archiwizowane w Internecie i bezpłatnie dostępne.

Nie ma ku temu przeszkód technicznych. Każda osoba i każda instytucja może, pod warunkiem, że ma odpowiedni serwer lub miejsce na nim, udostępnić w Internecie dowolne dokumenty. Pojawiają się jednak dwa zasadnicze problemy. Jednym jest finansowanie tej operacji, drugim, ważniejszym, problem gwarancji jakości udostępnianych w ten sposób opracowań.

Problem pierwszy: skąd wziąć na to środki? Publikowanie, nawet wyłącznie elektroniczne, kosztuje. Kto ma za to płacić? W powszechnym dotąd systemie komercyjni wydawcy środki na opublikowanie artykułu (recenzje, prace edytorskie, druk, obróbkę elektroniczną, dystrybucję) czerpią ze sprzedaży tradycyjnych i elektronicznych wersji czasopisma i z reklam. Płacą więc za to prenumeratorzy i reklamodawcy. Jedną z propozycji zwolenników OAP jest, aby za opublikowanie pracy swobodnie dostępnej płacił nie prenumerator, ale autor pracy (lub jego macierzysta instytucja) i aby pieniądze te pochodziły z grantu, z którego finansowane były badania. Koszt publikowania byłby przewidziany w planie finansowym badania naukowego i stanowiłby element upowszechniania wyników, obok np. środków przeznaczonych na prezentację wyników na konferencjach czy seminariach. Nie jest to niczym nowym, np. badania finansowane ze środków Unii Europejskiej obligatoryjnie muszą obejmować etap upowszechniania wyników. W opcji "płaci autor" czytelnik pracy naukowiec-podatnik płaciłby tylko raz, a nie jak dotąd co najmniej dwa lub trzy razy: raz - pośrednio finansując badania, drugi - kupując czasopismo, trzeci - kupując np. dostęp do bazy bibliograficznej. Zmiana ta, choć zapewne prowadzi do pewnych oszczędności w wydatkach na naukę, tak naprawdę niewiele jednak zmienia w organizacji całego procesu wydawniczego. Komercyjne wydawnictwa nadal będą zarabiać te same pieniądze, stwarzać podobne bariery, utrzymywać podobną infrastrukturę. Nie zmienia się koszt i tryb przyjmowania prac do druku, organizacji wielkich biur redakcyjnych, cyklu wydawniczego, dystrybucji itd. Zmienia się tylko to, że nie płaci za to czytelnik, ale sponsor badania, a inne przeszkody pozostają takie same.

Coraz głośniejsze stają się więc argumenty za tym, aby proces wydawniczy radykalnie uwolnić od dyktatu wydawców komercyjnych, aby publikowaniem lub archiwizowaniem prac naukowych zajęły się specjalne biura instytucji naukowych lub biblioteki naukowe oraz by w ten sposób upowszechnianie wyników badań naukowych pozostawało całkowicie w rękach świata nauki. Uniknie się w ten sposób niepotrzebnych kosztów, nie będzie sztucznych barier w dostępie do opracowań, przyspieszy się rozprzestrzenianie nowych informacji, a budżety instytucji naukowych pozbędą się ciężaru prenumeraty.

Pojawia się tylko jeden bardzo istotny problem. Autorzy prac naukowych (i w ogóle organizacja nauki) mogą z łatwością obyć się bez wielkich redakcji, kredowego papieru i pięknej szaty graficznej czasopism, nie mogą się jednak obejść bez niezależnych recenzji, gwarancji jakości i wskaźników wpływu. Proponuje się więc, aby tradycyjne redakcje czasopism nadal istniały, ale by ograniczyły swą rolę do pośredniczenia w uzyskiwaniu wysokiej klasy recenzji i tylko za tę usługę oraz za szyld (tytuł czasopisma) pobierały opłatę. Być może środowisko naukowe mogłoby się odpowiednio zorganizować i we własnym kręgu, bez pośrednictwa redakcji, zapewnić recenzje, gwarantując ich jakość nazwą instytucji, towarzystwa, uczelni (podobnie jak ma to miejsce w przypadku prac na stopień naukowy). Opłaty za recenzje oraz koszty umieszczenia publikacji w sieci, mniejsze niż koszty tradycyjnego publikowania w subskrybowanych czasopismach, pokrywane byłyby z grantów badawczych, a instytucjonalne czy dziedzinowe archiwa utrzymywane byłyby ze środków przeznaczanych na rozwój nauki i edukacji.

Czy te pomysły są realne? Nie tylko są realne, ale mają miejsce fakty, które bez wątpienia już wkrótce poruszą lawinę w kierunku uwalniania naukowego publikowania, przynajmniej w dziedzinie medycyny.

W listopadzie 2004 r. Kongres Stanów Zjednoczonych zaaprobował projekt National Institutes of Health (NIH) Enhanced Public Access Policy (w grudniu podpisał go prezydent Bush), w myśl którego wszyscy naukowcy realizujący badania naukowe przy pomocy środków pochodzących z grantów NIH zobowiązani będą do przekazania do National Library of Medicine elektronicznej kopii każdej publikacji lub przyjętego do druku opracowania, które jest rezultatem tych badań po to, aby po upływie sześciu miesięcy od daty publikacji mogły być powszechnie dostępne dla każdego via PubMed (Medline). Projekt poparło wiele wybitnych osób ze świata nauki (otwarty list 25 noblistów) oraz wiele instytucji. Na razie jest to wprawdzie jedynie zalecenie, można jednak przypuszczać, że autorzy, którzy nie będą się do niego stosować, mogą mieć w przyszłości trudności z otrzymaniem finansowania z NIH. Jeżeli zważy się, że NIH to największy na świecie sponsor badań medycznych (z budżetem 28 miliardów dolarów tylko na 2005 r.) wydaje się, że jest to krok decydujący dla przyszłości open access publishing. Na pierwsze swobodne dostępne publikacje przyjdzie wprawdzie jeszcze poczekać (od rozpoczęcia badania do publikacji upłynąć musi co najmniej 1,5 roku), ale potem powinna ruszyć lawina, która obejmie stopniowo wszystkie inne instytucje publiczne finansujące badania i wszystkie dziedziny nauki. Z kolei niepubliczni sponsorzy badań będą musieli tego samego wymagać od swoich autorów, jeżeli wpływ ich badań nie ma być mniejszy z powodu większych trudności w dostępie do tych wyników.

W sprawie OAP ostrożniejszy jest parlament brytyjski, który pod koniec 2004 r. zalecił wprawdzie prowadzenie badań i eksperymentowanie z archiwami i publikowaniem z otwartym dostępem, nie wydał jednak na razie żadnych przepisów odnośnie do udostępniania wyników badań finansowanych ze środków publicznych. Mówi się, że zachowawcze stanowisko rządu brytyjskiego jest prawdopodobnie wynikiem lepszej dostępności czasopism naukowych w Wielkiej Brytanii, co z kolei jest wynikiem od wielu już lat konsekwentnie realizowanej polityki informacyjnej NHS, a także większego niż gdzie indziej lobbingu wielkich wydawców. W Wielkiej Brytanii toczy się debata, za którą stoją wielkie interesy i której towarzyszą wielkie emocje. Niektóre instytucje finansujące badania, takie jak np. The Wellcome Trust, idą śladem NIH i podobnie zalecają naukowcom finansowanym przez nie bezpłatne udostępnianie publikacji[2]. Na całym zresztą świecie coraz więcej fundacji na rzecz nauki, stowarzyszeń naukowych i bibliotek wspiera ruch OA, np. Niemiecka Fundacja Nauki (German Science Foundation) finansuje krajowy German Open Access Project, którego celem jest zbudowanie infrastruktury dla OAP w Niemczech, w tym między innymi, wspomnianą na początku artykułu, German Medical Science.

W ostatnich latach powstały też liczne deklaracje, projekty dokumentów i przepisów tworzące fundamenty OAP. Podstawowe założenia, definicje oraz teksty deklaracji zaistniały jako rezultat trzech konferencji poświęconych problemom OA i od tych konferencji noszą nazwę: budapesztańskiej - Budapest Open Access Initiative (BOAI, 2001) http://www.soros.org/openaccess/, Deklaracji Berlińskiej (2003) http://www.zim.mpg.de/openaccess-berlin/berlindeclaration.html i Bethesda Statement on Open Access Publishing (2003) http://www.earlham.edu/~peters/fos/bethesda.htm. Od tego czasu dziesiątki instytucji naukowych, uniwersytetów, bibliotek dołączyło do porozumień, podpisując którąś z powyższych deklaracji. Na liście OAI znalazłam 19 podpisów z Polski, w tym zapowiedź polskiego otwartego czasopisma PAN. Lista innych inicjatyw w zakresie OA znajduje się na stronie http://www.soros.org/openaccess/initiatives.shtml. Na stronie Washington D.C. Principles for free Access to Science http://www.dcprinciples.org/index.htm znajduje się lista głównie amerykańskich wydawców "not for profit". Niektóre z instytucji, które przystąpiły do porozumień, wspierają też badania nad open access. Jest wśród nich Open Society Institute. Imponująca lista projektów finansowanych przez OSI znajduje się na stronie http://www.soros.org/openaccess/grants-awarded.shtml.

Należy podkreślić, że biblioteki naukowe od początku zaangażowane były w ruch OA. W 1997 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Bibliotek Naukowych powstała SPARC (Scholarly Publishing and Academic Resources Coalition http://www.arl.org/sparc/about/faq.html) - porozumienie będące reakcją na niedobre zjawiska w obszarze komunikacji naukowej hamujące upowszechnianie nauki i okaleczające zasoby i usługi bibliotek naukowych. Inicjatywa została poparta przez wiele liczących się instytucji, m.in. Association of American Universities, Association of American University Press, Canadian Association of Research Libraries, Joint Information Systems Committee (UK). Koalicja wydaje SPARC Open Access Newsletter, który na bieżąco informuje o rozwoju problemu (wcześniej, od 2001 r. nosił nazwę Free Online Scholarship Newsletter) http://www.earlham.edu/~peters/fos/newsletter/archive.htm.

Pod koniec 2004 r. wszelkie działania zmierzające do "uwolnienia" medycznych publikacji naukowych oficjalnie poparło stowarzyszenie - European Association for Health Information and Libraries http://www.eahil.org/newsletter/69/69%20.pdf.

Wiele czasopism medycznych, w tym te z czołówki rankingu wpływu, np.: Cancer Journal for Clinicians (IF 35,9), Journal of Clinical Investigation (IF 14,1), British Medical Journal (IF 4,9) bezwarunkowo udostępniają zawartość zeszytów na swoich stronach w Internecie. Wiele innych robi to pod pewnymi warunkami. Katalog Free Medical Journals znajduje się pod adresem http://freemedicaljournals.com/.

Także na naszym polskim gruncie wiele czasopism medycznych oferuje pełny tekst swojej zawartości (ponad 30 czasopism) lub pełny tekst wybranych artykułów (ponad 20 czasopism)[3]. Jest to na ogół zawartość numerów archiwalnych, choć nie tylko. Niestety, zasady, na jakich subskrybowane czasopisma udostępniają pełne teksty swoich artykułów, są rozmaite i nie do końca przejrzyste. Na przykład redakcja Postępów Higieny i Medycyny Doświadczalnej ogłasza, że od stycznia 2004 r. PHMD jest czasopismem wydawanym w formie open access publishing. W wyjaśnieniu tej zmiany mowa jest jedynie o bezpłatnym powiadamianiu pocztą elektroniczną o pracach opublikowanych w ciągu ostatnich dwóch tygodni i o pełnych tekstach dostępnym pod koniec roku na CD-ROM-ie.

Ponieważ istnieje wiele modeli warunków i zasad wolnego udostępniania zawartości czasopism, często nie wiemy, czy mamy do czynienia z czasopismem prawdziwie "otwartym", czy z rozwiązaniem połowicznym. Aby dać wyobrażenie o tym, jakie mogą być formy "otwarcia" wymienię kilka z nich: artykuły mogą być bezpłatnie dostępne od razu albo dopiero po określonym czasie od opublikowania, mogą być dostępne w ten sposób tylko na wyraźne życzenie autorów, redakcja czasopisma może zezwolić na udostępnianie zrecenzowanych prac tylko w indywidualnych lub także w dziedzinowych archiwach, może zezwolić na umieszczanie preprintów w archiwach. Autor może zachować pełne lub tylko niektóre prawa autorskie, subskrybenci (np. biblioteki) mogą zachowywać lub nie prawa do archiwalnych zeszytów czasopisma po wygaśnięciu subskrypcji, mają lub nie mają prawa do zmiany formatu plików, jeżeli wymaga tego np. umieszczenie artykułu w określonej bazie. To tylko kilka z możliwości. Zwolennicy ruchu OA domagają się, aby zasady udostępniania były otwarcie i jasno wyrażane przez wydawcę, co, niestety, na razie rzadko jest przestrzegane.

OAP i OAA rozprzestrzeniają się i coraz więcej redakcji zezwala np. na "self archiving" postprintów[4]. Niektóre wprawdzie wymagają każdorazowo skierowania do nich prośby o takie zezwolenie, ale coraz częściej możliwe jest to automatycznie po upływie określonego czasu (zwykle po sześciu miesiącach od opublikowania). W 2004 r. taką zasadę przyjęły m.in. Elsevier, Springer i SAGE. Tylko 5% czasopism zezwala na archiwizowanie preprintów, czyli artykułów przyjętych do publikacji, ale jeszcze nieopublikowanych). Wydawcy, którzy pozwalają na archiwizowanie postprintów (a czasem i preprintów) noszą nazwę Green Publishers (nazwa mówi, że "dali zielone światło" otwartemu archiwizowaniu publikacji naukowych), a ich listę można znaleźć pod adresem http://romeo.eprints.org/publishers.html.

Powstają też nowe oficyny wydawnicze już wyłącznie internetowe i bezpłatne. Przykładem w dziedzinie medycyny i nauk pokrewnych jest BioMed Central http://www.biomedcentral.com, która publikuje ponad 100 tytułów recenzowanych czasopism. BioMed Central oferuje także wiele baz, usług i narzędzi, w tym np. służące stworzeniu własnego open access czasopisma.

Innym przykładem jest The Public Library of Scence http://plosmedicine.org/, ufundowana w 2000 r. przez noblistę i byłego dyrektora NIH Harolda Varmusa - organizacja zrzeszająca naukowców, którzy przyjęli sobie za cel bezpłatne publikowanie wysokiej jakości prac naukowych i udowodnienie, że nie tylko jest to możliwe z ekonomicznego punktu widzenia, ale i że służy lepszemu wykorzystaniu pieniędzy przeznaczanych na badania naukowe. W październiku 2004 r. The Public Library of Science opublikowała pierwszy numer recenzowanej PLoS Medicine, drugiego z kolei czasopisma open access tego wydawnictwa.

Jeszcze innym przykładem jest amerykański wydawca internetowy Internet Scientific Publication http://www.ispub.com/, który wydaje 62 tytuły recenzowanych czasopism medycznych w wersji elektronicznej.

Ponieważ niektóre czasopisma udostępniają bezpłatnie jedynie część swojej zawartości, powstają bazy organizujące łatwy dostęp tylko do tych publikacji. Przykładem jest HighWire Library of the Sciences and Medicine Uniwersytetu Stanforda http://highwire.stanford.edu/, która zawiera 600 tysięcy pełnych tekstów takich artykułów.

Coraz liczniejsze są też bezpłatnie dostępne archiwa uniwersyteckie uczelni, które podpisały deklaracje popierające PEN access (np. Deklarację Berlińską czy Budapesztańską).

Pierwszym, który stworzył otwarte archiwum i zalecił naukowcom umieszczanie w nim swoich prac, był Queensland University of Technology (w 2003 r.), ale pierwszym uniwersytetem, który nakazał swoim pracownikom i studentom deponowanie opracowań naukowych w powszechnie dostępnym archiwum uniwersyteckim, jest University of Minho w Portugalii (od 2005 r.). Jak wspomniałam, wiele instytucji zobowiązało się do tworzenia powszechnie dostępnych archiwów. Aby możliwe było łatwe odszukanie ich w Internecie i przeszukiwanie, konieczne jest, aby posługiwały się tymi samymi standardami, kodami, protokołami. Także w tym celu toczą się prace i badania. Zajmuje się tym przede wszystkim organizacja Open Archive Initiative (OAI) http://www.openarchives.org/. Archiwa stosujące kody i standardy OAI mogą tworzyć powiązaną z sobą, w sposób niewidoczny dla internauty, sieć wirtualnych archiwów pełnych tekstów, możliwą do przeszukiwania np. przez Cross Archive Searching Service http://arc.cs.odu.edu/ lub Citebase Serach http://citebase.eprints.org/cgi-bin/search. Archiwa stosujące się do standardów OAI noszą nazwę Eprint Archives. Katalog Institutional Archive Registry, prowadzony na stronie http://archives.eprints.org/, który rejestruje swobodnie dostępne archiwa rozpoznawane przez program Celestial http://celestial.eprints.org/, liczy 241 archiwów. A Katalog Directory of Registered Data Provider w grudniu 2004 r. obejmował 207 archiwów stosujących się do standardów OAI http://www.openarchives.org/Register/BrowseSites.

O następujących nieuchronnie zmianach w kierunku swobodnego dostępu do publikacji naukowych świadczą także działania zmierzające m.in. do bezpłatnej dostępności danych, bezpłatnej informacji naukowej przeznaczonej dla pacjentów oraz nowe usługi wyszukiwarek internetowych. Oto kilka przykładów. W 2004 r. The Organisation for Economic Co-operation and Development (OECD, http://www.oecd.org) ogłosiła deklarację dotyczącą bezpłatnego dostępu do danych uzyskiwanych dzięki środkom publicznym (Declaration on Access to Research Data From Public Funding). Z kolei International Committee of Medical Journal Editors (ICMJE) http://www.news-medical.net/?id=4615 ogłosił, że czasopisma zrzeszone w ICMJE nie będą publikowały badań klinicznych, które nie zostały oficjalnie zarejestrowane.

Grupa wydawców czasopism medycznych poświęconych terapii ogłosiła, że na wiosnę 2005 r. otworzy internetową usługę "patientINFORM" http://www.patientinform.org/, która poprzez odpowiednie przetworzenie publikacji naukowej pozwoli przeciętnemu człowiekowi zrozumieć medyczne/ zdrowotne implikacje zawartych w niej wyników.

W listopadzie 2004 r. Google udostępniła opcje wyszukiwania wyłącznie tekstów naukowych Google Scholar http://scholar.google.com/. Opcja ta pozwala wyszukiwać teksty publikacji naukowych (zarówno te bezpłatnie dostępne, jak i płatne) przy użyciu słów kluczy lub wyrażeń. Stało to się możliwe dzięki porozumieniu między Google a wydawcami, którzy zezwolili na przeszukiwanie swoich zbiorów. To, czy dotrzemy w ten sposób do całego tekstu publikacji zależy od tego, czy jest już on udostępniony w ten sposób w Internecie, czy nie. Otrzymując spis opracowań na interesujący nas temat możemy dowiedzieć się na przykład, czy i ile razy były one cytowane, co po raz pierwszy pozwala śledzić wpływ publikacji w czasie rzeczywistym. Google zachęca naukowców do zgłaszania prac do Google Scholar oraz oferuje usługę stałego poszukiwania w Internecie prac naukowych na zamówiony temat (Google Alert). Wyniki zamawiający dostaje regularnie pocztą elektroniczną. Najnowszym, gigantycznym zamierzeniem Google jest ogłoszony w grudniu plan digitalizacji ok. 15 millionów książek z bibliotek uniwersytetu Harvarda, Stanforda, University of Michigan, Oxfordu i New York Public Library (NYPL) http://www.google.com/press/pressrel/print_library.html. Dzięki temu możliwe będzie przeszukiwanie tekstów książek. Jeszcze dalej (choć skromniej, jeżeli brać pod uwagę liczbę pozycji) idzie projekt Internet Archive http://www.archive.org/iathreads/post-view.php?id=25361, w ramach którego bezpłatnie dostępny ma być pełny tekst ok. miliona książek z bibliotek naukowych z pięciu krajów.

Jeżeli doda się do tego, że nawet niektórzy producenci leków prowadzący swoje badania przyjmują zasady OA, jak choćby firma farmaceutyczna Novartis, która finansuje badania dotyczące cukrzycy, i która rezultaty tych badań postanowiła powszechnie bezpłatnie udostępnić, wydaje się, że następujące w komunikacji naukowej zmiany są nieodwracalne.

Dla pełni obrazu trzeba jednak powiedzieć, że pojawiają się głosy mniej entuzjastycznie nastawione do sprawy OAP, nie mówiąc już o oczywistym sprzeciwie i aktywnym lobbingu ze strony wielu wydawców, którzy nie chcą łatwo zrezygnować ze swojej władzy i profitów. Prawdą jest też, że z około 23 500 czasopism naukowych tylko ok. 5% to czasopisma z open access, z czego większość to czasopisma wydawane przez towarzystwa naukowe (ok. 87%)[5]. Baza Medline indeksuje blisko 5000 medycznych recenzowanych czasopism (nie rejestrując wielkiej liczby czasopism lokalnych), podczas gdy Directory of Open Access Journals zawiera ich niecałe 1400, ze wszystkich dziedzin nauki. Pomimo więc wielkiego poruszenia, wciąż jesteśmy u początków procesu.

A oto podstawowe zarzuty i argumenty wysuwane przeciw OAP. Pierwszy argument, to już wspomniany fakt, że wiele czasopism naukowych wydają towarzystwa naukowe lub uczelnie, które działają na zasadzie not for profit, a wszelkie dochody tych wydawnictw służą misji upowszechniania nauki. Dla towarzystw naukowych koncepcja OAP nie zmienia więc nic w ich misji stymulowania rozwoju nauki, a rezygnacja z dochodów generowanych przez czasopisma pozbawi je środków na inne sfery działalności. Zmiany mogą przy tym niebezpiecznie zaburzyć tworzony przez wieki porządek upowszechniania wiedzy. Poważne są też obawy, że zostanie zniszczona ustabilizowana renoma i ranking czasopism, rozchwianiu ulegną wskaźniki jakości, wiarygodność recenzji, a pojawia się też pytanie, czy w wyniku zlikwidowania barier w publikowaniu nie obniży się istotnie jakość samych publikacji naukowych.

Oponenci OAP twierdzą również, że płacenie za publikowanie przez autorów może spowodować jeszcze większe niż dotąd nierówności. Właściciel małego grantu albo pracownik uboższej instytucji będzie miał prawdopodobnie znacznie większe trudności z zapłaceniem za recenzję i umieszczenie swojej pracy w Internecie niż jego koledzy z potężnych instytucji naukowych, dysponujący ogromnymi środkami na badania i ich upowszechnianie. Czy OAP tak naprawdę nie zaszkodzi finansowaniu środowiska naukowego? To z grantów badawczych płacone będą koszty publikowania (za co dotąd płacił czytelnik), więc naukowcy będą mieli de facto mniej pieniędzy na samo badanie, a opłaty za recenzje mogą być wysokie, a nawet specjalne zawyżane przez czasopisma o wielkiej renomie. Przeciwnicy OAP liczą koszty i modelują biznes plany, z których wynika na przykład, że czasopisma z wąskich, pobocznych dziedzin nigdy nie są przedsięwzięciami dochodowymi i istnieją niejednokrotnie dlatego, że utrzymują je czasopisma o wielkiej liczbie prenumeratorów. Sceptycy pytają też, czy istotnie leży w interesie środowiska naukowego udostępnianie za darmo wyników badań przemysłowi i komercji? Czy czytelnictwo naukowych publikacji wzrośnie przez to, że artykuły będą bezpłatnie dostępne? Powstaje też podstawowa wątpliwość, czy naukowcy chcą tego naprawdę, czy jest to wyłącznie idealistyczna propaganda, czy zastanawiają się, kto będzie bronił ich praw autorskich? A już argument, że swobodnego dostępu do wyników badań potrzebuje przeciętny podatnik jest wręcz przedmiotem żartów.

Jak widać pytania nie są bezzasadne, ale też wydaje się nie podważają zasadniczej idei OAP. Co najwyżej powodują konieczność ostrożnego planowania działań, kalkulacji kosztów i tak przemyślanej organizacji nowego modelu komunikacji naukowej, żeby był on korzystny dla rozwoju nauki i dla naukowców. Wydaje się, że odwrotu od OAP nie ma, możliwe są co najwyżej rozmaite drogi realizacji, a jedną z najistotniejszych spraw jest, kto przejmie elektroniczne, powszechnie dostępne publikowanie?

I tu wróćmy do roli, jaką mogą odegrać w tym procesie biblioteki naukowe. Najlepiej przygotowani do opanowania "rynku" OAP są oczywiście wielcy wydawcy tradycyjnych czasopism. Wystarczy, że zreorganizują swoją działalność dotyczącą czasopism naukowych (zwykle wydają także inne czasopisma i książki), może rzeczywiście zrezygnują z druku, może ograniczą się do recenzowania i firmowania prac. Jeżeli nie będą stwarzać żadnych ograniczeń dla naukowego publikowania, nie ma powodów, aby nie zostawić tej sprawy w ich doświadczonych rękach. Czy jednak będzie się im opłacało pełnić taką usługową, nie przynoszącą profitów rolę? Niektórzy wydawcy i dystrybutorzy już oferują tworzenie na zlecenie instytucjonalnych archiwów, np. ProQuest/Bepress. Przechodzenie niektórych renomowanych czasopism na open acces świadczy o tym, że wydawcy nie zrezygnują łatwo ze swojej roli.

Instytucje i towarzystwa naukowe, które tak naprawdę powinny przejąć zadania wydawców komercyjnych, niestety, na ogół nie są do tego przygotowane. Nie mają wystarczającego kapitału, aby tworzyć profesjonalne redakcje, nie mają odpowiedniego zaplecza logistycznego, ograniczają się do swojej niejednokrotnie wąskiej dziedziny i nie chcą zajmować się szerszym spektrum zagadnień.

Misję upowszechnia nauki, bez względu na dziedzinę, realizują od zawsze duże biblioteki naukowe. Tworzenie i zarządzanie bazami, archiwami, organizacja dostępu do źródeł informacji to naturalny zakres działań bibliotek i pracowników informacji. Open access publishing wydaje się wiec być niszą, którą biblioteki naukowe mogą z powodzeniem zawładnąć. Już teraz biblioteki np. akademii medycznych rejestrują publikacje pracowników, mogą więc tworzyć elektroniczne pełnotekstowe archiwa ich prac. Biblioteki mają albo mogą mieć coraz lepszą technologiczną infrastrukturę i informatyczną obsługę. Są też w posiadaniu "know how" w obszarze digitalizacji, przetwarzania, indeksacji i upowszechniania informacji. Biblioteki, naturalni sprzymierzeńcy środowiska naukowego, mogą więc, tak jak wspomniana na początku artykułu ZB MED, w ścisłej współpracy z tym środowiskiem tworzyć w swojej strukturze redakcje elektronicznych, powszechnie dostępnych czasopism naukowych i otwarte archiwa materiałów naukowych. Finansowanie przedsięwzięcia nie wyjdzie dzięki temu poza obieg finansowania nauki i edukacji, co ostatecznie musi oznaczać oszczędności, a podstawowy cel OAP - zwiększenie dostępności publikacji naukowych - będzie spełniony. Biblioteki naukowe powinny też same być zainteresowane rozwojem OAP i OAA, choćby z powodu coraz większych trudności finansowych. W dużym uproszczeniu można naszkicować obraz, w którym finansowana ze środków publicznych nauka upowszechniana jest poprzez witryny bibliotek naukowych, które otrzymują na to środki z grantów badawczych, a odbiorca informacji naukowej bezpłatnie z informacji tej korzysta. Recenzje publikacji uzyskiwane mogą być za pośrednictwem odpowiednich ciał naukowych wyłonionych w tym celu z towarzystw naukowych i rad naukowych macierzystych instytucji, a środki przeznaczane dotąd na prenumeratę czasopism i dostępy do baz mogą być przeznaczane na rozwój infrastruktury bibliotecznej i nowoczesne usługi.

Czy biblioteki poszerzą swoją działalność o funkcje internetowych wydawców publikacji naukowych? Zależy to zapewne i od ich przedsiębiorczości i od lokalnych decyzji środowiska naukowego. Jak pokazuje przykład ZB MED, jest to możliwe i może być dla przyszłości bibliotek naukowych interesujące i korzystne. Jeżeli jednak tak się nie stanie, to i tak biblioteki odniosą korzyści z OAP, jeżeli tylko nie pozwolą, aby środki zaoszczędzone na prenumeracie zostały przeznaczone przez ich macierzyste instytucje na inne cele.

Zainteresowanych szczegółowym rozwojem ruchu "open access publishing" odsyłam do opracowania Petera Subera "Timeline of the open access movement" http://www.earlham.edu/~peters/fos/timeline.htm, do kolejnych numerów SPARC Newsletter http://www.earlham.edu/~peters/fos/newsletter/archive.htm, referatów wygłoszonych na Cologne Summit on Open Access Publishing http://www.zbmed.de/summit/, a także do stron, których adresy zamieszczam w tekście.

Literatura:

1. HARNAD, S. Scholarly Skywriting and the Prepublication Continuum of Scientific Inquiry. In Psychological Science (reprinted in Current Contents 1991, 45, s. 9-13) [on-line]. 1990, 1, s. 342 - 343 [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.ecs.soton.ac.uk/~harnad/Papers/Harnad/harnad90.skywriting.html.

2. HARNAD, S. For whom the gate tolls? [on-line]. [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.ecs.soton.ac.uk/~harnad/Tp/resolution.htm#6.

Przypisy:

[1] Lawrence, S. Free online availability substantially increases a paper's impact. Nature Web Debates [on-line]. 2001 [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.nature.com/nature/debates/e-access/Articles/lawrence.html.

[2] Wellcome Trust and National Library of Medicine in talks for worldwide open access archive [on-line]. [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.wellcome.ac.uk/doc_WTX022826.html.

[3] E-czasopisma ogólnodostępne [on-line]. [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.biblioteka.amg.gda.pl/index.php?action=strona&id=23.

[4] LAWRENCE, S. Online or Invisible? In Nature [on-line]. 2001 nr 411 (6837) [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.neci.nec.com/~lawrence/papers/online-nature01/.

[5] HARNAD, S. Open Access Does not Equal Open Access Publishing: The Green and Gold Roads to Open Access. In Open Access Publishing Cologne Summit 2004 [on-line]. [dostęp 12 stycznia 2005 r.]. Dostępny w World Wide Web: http://www.zbmed.de/summit/.

 Początek strony



Bezpłatne publikacje naukowe i bezpłatne archiwa naukowe w dziedzinie medycyny / Barbara Niedźwiedzka// W: Biuletyn EBIB [Dokument elektroniczny] / red. naczelny Bożena Bednarek-Michalska. - Nr 2/2005 (63) luty. - Czasopismo elektroniczne. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich KWE, 2005. - Tryb dostępu: http://www.ebib.pl/2005/63/niedzwiedzka.php. - Tyt. z pierwszego ekranu. - ISSN 1507-7187