|
Mijający rok w wielu dziedzinach zdaje się być rokiem podsumowań. Również Polskie Towarzystwo Bibliologiczne Oddział Warszawski, Biblioteka Narodowa i Biblioteka Publiczna m. st. Warszawy - Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego po 15 latach przemian, w gmachu Biblioteki Narodowej postawiły 25 listopada tegoż roku pytanie: Warszawa stolicą książki? Próbowali na nie odpowiedzieć: Anna Radziejowska-Hilchen w wystąpieniu Badania bibliologiczne - środowisko warszawskie, Michał Hilchen, przedstawiając Warszawskie środowisko antykwaryczne, Jakub Frołow, analizując Warszawski ruch wydawniczy, Zofia Umerska, prezentując Warszawskie bibliotekarstwo oraz Tomasz Brzozowski, omawiając Warszawskie księgarstwo.
Anna Radziejowska-Hilchen wyróżniła kilka wiodących, stołecznych instytucji naukowych, które zajmują się badaniami z zakresu książki i procesów z nią związanych: Biblioteka Narodowa, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, Biblioteki PAN, Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW. Czołową rolę prelegentka przypisuje Bibliotece Narodowej jako centralnej bibliotece państwa, która w swoim statucie zapisane ma badania naukowe w zakresie nauki o książce. Charakteryzując środowisko naukowe, wyliczyła obiektywne parametry, które tak określają pozycję poszczególnych ośrodków: bibliografia narodowa (Instytut Bibliograficzny BN), badania z zakresu dawnej książki (działy zbiorów specjalnych BN i BUW), nauka o książce w ujęciu historycznym i współczesnym (IKiCZ BN, IINiB UW). O jakości środowiska warszawskiego świadczy też liczba publikacji naukowych, wydawanych tu czasopism fachowych, sesji oraz prac doktorskich, magisterskich czy licencjackich.
Michał Hilchen, próbując odpowiedzieć na tytułowe pytanie konferencji, przedstawił wpierw znaczące antykwariaty pozawarszawskie. Wspomniał o Bydgoskim Antykwariacie Naukowym, kieleckim antykwariacie Andrzeja Metzgera, krakowskich antykwariatach Wójtowiczów, Anny Steckiej, Janusza Łętochy i Rara Avis. Przechodząc do prezentacji rynku warszawskiego, przypomniał, że bogactwo antykwariatu tkwi w jego zasobach. W Polsce te zasoby są dopiero budowane, brak jest targów antykwarycznych, a jedynym przejawem działalności poza lokalami antykwariatów są aukcje antykwaryczne. Z warszawskich antykwariatów na uwagę pana Hilchena zasłużył antykwariat Troszkiewiczów, Atticus, Omega, Gryf, Chimera, Logos, Tom i Galeria w Willi Stuvego (czyli dawny Unicom). Szczególną jednak atencją obdarzył antykwariat Lamus. Duże zainteresowanie wzbudziły katalogi aukcji przyniesione przez pana Hilchena.
Uczestnicy konferencji mogli z odręcznych notatek zorientować się, co ów znany bibliofil ma w swoich zbiorach i o jakie pozycje pragnie wzbogacić swój księgozbiór.
Jakub Frołow nie ograniczył się w swej analizie (wszak reprezentował Bibliotekę Analiz) do przedstawienia wydawców, którzy mają swe siedziby w Warszawie. Stwierdził, że zagrożeniami dla rynku książki w Warszawie są: zakupy weekendowe w centrach handlowych lub EMPiK-ach, kierowanie się przez kupujących listami publikowanymi w kolorowych czasopismach, nieumiejętność korzystania z książek. Jakub Frołow próbował obalać mity, wykazywać, że poza Warszawą są przykłady prężnych instytucji książki, ale - jak sam przyznał - z mizernym rezultatem. W Warszawie zlokalizowane są siedziby 50% wydawców polskich, siedziby sieci księgarskich, a nawet siedziba internetowej księgarni Merlin. Mimo wzrostu znaczenia targów pozawarszawskich, to w stolicy organizowane są Międzynarodowe i Krajowe Targi Książki. Tu mieszczą się agencje literackie i redakcje czasopism branżowych.
Jakub Frołow wskazywał też na zagrożenia dla stabilności rynku wydawniczego: opanowanie rynku księgarskiego przez duże sieci, ograniczenia finansowe klientów (zarówno indywidualnych, jak i bibliotek), swoiście pojęty snobizm czytelników, polegający na kupowaniu tylko głośnych tytułów.
Zofia Umerska, dyrektor Biblioteki Publicznej Dzielnicy Ochota, skupiła się na omówieniu działalności bibliotek publicznych na tym terenie. Bolączki bibliotek publicznych, które znamy wszyscy: niedoinwestowanie, brak finansów na zakup nowości, przestarzałe formy działalności, powodują, że czytelnicy odsuwają się od bibliotek. Mimo trudności biblioteki ochockie działają prężnie. Bibliotekarki (czyżby w bibliotekach tej dzielnicy pracowały tylko kobiety?) stają się powiernicami swoich czytelników, a przy okazji doskonalą się merytorycznie, statystycznie kupują dużo książek, wprowadzają do bibliotek systemy komputerowe, wydawnictwa multimedialne i proponują dostawę książek do domu. Biblioteki powoli zmieniają swoje miejsce w społeczności, stają się ośrodkami informacji lokalnej. Zofia Umerska sugerowała ponadto, żeby stolicę bibliotekarstwa przenieść do Szczecina lub Olsztyna.
Tomasz Brzozowski, jak podkreślał później jeden z dyskutantów, z wybitnej księgarni warszawskiej przy ulicy Dobrej Czuły Barbarzyńca w iście hrabalowskim stylu próbował omówić kondycję warszawskiego księgarstwa. Stwierdził, że ta sfera nie ma się dobrze. Tylko około 40% zakupów książek dokonywanych jest w księgarniach. Pozostałą publiczność przejmują supermarkety, także supermarkety księgarskie. Na to miano zasłużył sobie według Tomasza Brzozowskiego EMPIK mający w swojej ofercie ograniczony wybór tytułów, nastawiony na ilość, stosujący wobec wydawców nieuczciwe praktyki. Małe księgarnie, a szczególnie księgarnie niezależne, niezrzeszone w sieciach, stoją na straconych pozycjach. Ograniczona oferta, wysokie koszty działalności, ucieczka pracowników... Wyjściem dla polskiego księgarstwa jest, według Tomasza Brzozowskiego, regulacja rynku księgarskiego na wzór francuski, specjalizacja księgarni, konsolidacja w sieci, działania marketingowe.
Mam nadzieję, że działania te nie doprowadzą do sytuacji, że nazwa lokalu na Dobrej nie zmieni się w Czuły Bar, bo reszta neonu się przepaliła lub by przyciągnąć miłośników piwa, została wygaszona.
Dyskutanci skłaniali się do poglądu, że Warszawa jest stolicą książki; w każdym razie nikt z uczestników konferencji nie wskazał innego ośrodka, który zasługiwałby na to miano. Zebrani nieśmiało próbowali dowiedzieć się, z jakich powodów stolicą książki miałby zostać Szczecin lub Olsztyn. Nie otrzymali odpowiedzi, pora na częściowe choćby wyjaśnienie. Trzeba tylko zajrzeć na stronę filii Biblioteki Miejskiej w Olsztynie pod nazwą Planeta 11. Może tak należy zaczynać edukację czytelniczą - za kilka lat biblioteki będą pełne czytelników, księgarnie zatłoczone, a wydawcy nie będą nadążać z wydawaniem genialnych dzieł.
| |