|
Ponieważ wakacje sprzyjają wspomnieniom
i refleksjom, skrzętnie wykorzystuję okazję, by podzielić się wrażeniami
z podróży po kilkunastu bibliotekach USA. Impreza ta - Study Tour - miała
miejsce na przełomie maja i czerwca 1996 roku. Odbyła się dzięki grantowi
Open Society Institute. Tak się złożyło, że uczestnikami wyjazdu były same
panie. Nasza gromadka reprezentowała biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
w Toruniu, Politechniki Wrocławskiej, Uniwersytetu Śląskiego i Instytutu
Ochrony Środowiska w Warszawie. Celem przedsięwzięcia było, między innymi,
uczestnictwo w 87-th Annual Meeting of the Special Libraries Association
w Bostonie. Nasz pobyt rozpoczął się jednak od Waszyngtonu. Była to sobota,
czyli początek amerykańskiego weekendu. Mogłyśmy więc choć trochę poznać
tę wielką aglomerację, jej najsławniejsze obiekty z Białym Domem na czele,
jak również pospacerować po najstarszej dzielnicy - George Town. Naszą
nieodłączną towarzyszką i przewodniczką była niezmordowana wicedyrektor
Biblioteki World Wilde Fund, Barbara Rodes.
Od poniedziałku zaczęła się praca.
Uczestniczyłyśmy w wielu spotkaniach i warsztatach. Jeden z nich, szczególnie
cenny ze względu na poziom merytoryczny, odbywał się w Bibliotece Kongresu
Stanów Zjednoczonych, a dotyczył zagadnień informacji naukowej. Wspólnie
z wykładowcą Barbarą Robinson, w trakcie jej wykładu, spontanicznie zamienionego
w ogólną dyskusję i rozmowę, mogłyśmy dokonać wzajemnej wymiany doświadczeń
i spostrzeżeń, dotyczących naszej pracy w bibliotekach. Zupełnie nie po
amerykańsku zajęcia przeciągnęły się ponad określony czas i prowadziłyśmy
dalej zagorzałą dyskusję nawet podczas lunchu. Zwyczaj prowadzenia rozmów
na tematy fachowe w czasie przerw i posiłków musiałyśmy zresztą polubić,
gdyż taki styl przyjęty jest powszechnie w USA.
Nasza opiekunka poznała nas z wieloma
amerykańskimi koleżankami i kolegami po fachu, którzy po spotkaniach oficjalnych
często uczestniczyli też w rozmowach bardziej swobodnych i prywatnych.
Po pracowitym dniu w Waszyngtonie udałyśmy się do Blacksburg w stanie Virginia,
kolebki VTLS-u, gdzie uczestniczyłyśmy w prezentacji możliwości tego systemu.
Miałyśmy też okazję zwiedzić Virginia Technical University, a przede wszystkim
ogromną, przestronną i doskonale wyposażoną bibliotekę. Ponieważ wieczorem
wracałyśmy do Waszyngtonu, skąd już następnego ranka czekał nas wyjazd
do Bostonu, nie miałyśmy niestety zbyt wiele czasu na rozmowy i pytania.
Dowiedziałyśmy się jednak, że na przykład sprzęt komputerowy w tej bibliotece
wymienia się co 4 lata, a naukowcy chętniej niż u nas korzystają z pomocy
bibliotekarzy. Zwiedzanie miasta nie było przewidziane, tak więc tylko
z okien samochodu mogłyśmy podziwiać piękno okolicy.
W Bostonie, po przyjeździe i potwierdzeniu
naszego uczestnictwa w konferencji, wzięłyśmy udział w wycieczce po tym
starym amerykańskim mieście. Była to impreza towarzysząca konferencji,
doskonale zaplanowana i zorganizowana w typowo amerykańskim stylu. Dziesiątki
autobusów bezkolizyjnie krążyło po mieście, a miłe przewodniczki nie szczędziły
interesujących opowieści.
Konferencję Annual Meeting of the
Special Libraries Association organizuje się co roku. Jest ona pewnego
rodzaju fenomenem ze względu na rozmach, różnorodność tematyki i perfekcję
organizacyjną. W tym roku uczestniczyło w niej bowiem około 7000 osób.
Ze względu na to, że jednocześnie odbywały się dziesiątki sesji, trzeba
było dokonywać wyborów. My starałyśmy uczestniczyć się wszędzie tam, gdzie
mówiło się o Internecie, jego zasobach, wykorzystaniu i możliwościach.
Miałyśmy też okazję wziąć udział w płatnych sesjach "Entrepreneurship"
i "Recreating Your Information Services with New Technology". Były to bardzo
rzeczowe kameralne spotkania, dotyczące wdrażania nowoczesnych technik
w zarządzaniu biblioteką, tworzenia usług informacyjnych przy użyciu nowych
narzędzi. Krótka autoprezentacja uczestników, mająca miejsce na początku
sesji, nadawała spotkaniom sympatyczny i swobodny charakter.
My również miałyśmy swoje "5 minut"
i to dwukrotnie, biorąc czynny udział w sesjach: "Cross Cultural Exchanges:
Benefits and Challenges in International Collaboration Among Librarians/Information
Specialists" oraz "Internet and Environment". W jednej z nich audytorium
liczyło ponad 160 osób, a prezentacja naszych zasobów internetowych spotkała
się z powszechnym i żywym zainteresowaniem mało zorientowanych w naszych
osiągnięciach Amerykanów, czemu dali wyraz w późniejszych pytaniach i dyskusji.
Konferencji towarzyszyła ogromna
wystawa, z której udało nam się zwiedzić jedynie część. Spotkałyśmy tam
prawie wszystkich większych liczących się producentów systemów bibliotecznych,
baz danych, księgarzy oraz wydawców. Wielu z nich z wielkim entuzjazmem
odpowiadało na nasze pytania, niejednokrotnie przyznając się do polskich
korzeni. Ułatwiało to znacznie dalsze rozmowy i kontakty, a później zaowocowało
wymianą korespondencji i większą swobodą dostępu do konkretnego wydawnictwa.
Będąc tak blisko słynnego Harvard
University, nie mogłyśmy zaprzepaścić szansy odwiedzenia murów tej nader
szacownej uczelni. Szczególnie, że otrzymałyśmy zaproszenie od pracującej
tam Polki, kierowniczki Oddziału Katalogowania, pani Alicji Altenberger.
Dzięki typowo polskiej uprzejmości i gościnności spędziłyśmy w "jej" bibliotece
nieoficjalne popołudnie. Wypytywałyśmy o wszystkie interesujące nasz szczegóły,
dotyczące działalności i funkcjonowania biblioteki, organizowania szkoleń
dla studentów oraz metod wprowadzania nowych usług i narzędzi.
Inna znana w całym bibliotekarskim
gronie Polka, pani Ewa Jankowska, poświęciła nam swój cenny czas w nowojorskiej
Public Library, umożliwiając zwiedzenie, wprawdzie bardzo pobieżnie, tego
olbrzymiego gmachu. Nowym Jork również był na drodze naszego "objazdu".
Korzystając z wolnego popołudnia, pospacerowałyśmy słynną Piątą Aleją,
odbyłyśmy wycieczkę statkiem wokół Statuy Wolności i podziwiałyśmy serce
kapitalizmu Wall Street.
Nie sposób tu jednak wspomnieć i
wymienić wszystkich wspaniałych i interesujących miejsc, które miałyśmy możność
odwiedzić. Nasze spojrzenie na pracę bibliotekarza uległo weryfikacji,
a ponieważ każdy wyjazd pracownika przynosi wymierne korzyści dla jego
macierzystej instytucji, my również przekazałyśmy po powrocie swoje wiadomości,
uwagi i wrażenia. Jestem pewna, że dzięki - między innymi - takim wyjazdom
mamy w naszych bibliotekach tak wiele do zaoferowania naszym użytkownikom.
Pierwotny adres: http://www.oss.wroc.pl/biuletyn/ebib05/j_wrobel.html
Adres w archiwum: ebib.oss.wroc.pl/arc/e005-07.html | |