EBIB 4/2000 (12) - A. Radwański: Z pamiętnika redaktora technicznego
ebib 
Nr 4/2000 (12), Numer jubileuszowy. Artykuł jubileuszowy
 poprzedni artykuł następny artykuł   

 


Aleksander Radwański
Redaktor techniczny EBIB
Wrocław, Ossolineum

Z pamiętnika redaktora technicznego




Podjąłem się roli redaktora technicznego Elektronicznego Biuletynu Informacyjnego Bibliotekarzy (EBIB) w najmniej dla siebie sprzyjającym momencie, a było to tak... Wcześniej prowadziłem spis bibliotekarskich zasobów sieciowych, któremu nadałem nazwę DIGITARIUM. W 1998 roku, z racji przytłaczających mnie coraz bardziej obowiązków, byłem w stanie aktualizować mój spis najwyżej dwa razy do roku. Uważałem, że to stanowczo zbyt rzadko jak na internetowy informator. Irytowało mnie też powielanie prac przez coraz liczniejszych twórców stron bibliotecznych, którzy opracowywali własne spisy bibliotek, czasopism i serwisów informacyjnych (co było zawartością DIGITARIUM). Próby podzielenia pracy nad spisem, który prowadziłem, nie dały żadnego rezultatu. Nikt nie odpowiadał na moje ogłoszenia posyłane na listy dyskusyjne. Nikt też, poza jedną z późniejszych redaktorek EBIBu, nie zareagował na moją zapowiedź zawieszenia spisu. Uznałem więc, że jego przydatność jest niewielka, natomiast włożona praca zbyt duża. Opatrzyłem DIGITARIUM komunikatem o zamknięciu i obiecałem sobie, że nie będę się więcej wdawał w nieodpłatne świadczenia dla środowiska, któremu najwyraźniej jest to obojętne. Gdy więc rozpoczęła się dyskusja, że przydałoby się takie miejsce w sieci, gdzie bibliotekarze mogliby znaleźć komplet informacji, wyłożyć swoje żale, pomysły na przyszłość i praktyczne porady, byłem jak najdalszy od wikłania się w to nowe przedsięwzięcie. Dyskusja się przeciągała, podsycana namiętnie przez Bożenę Michalską, zaś chętnych do pracy wciąż nie było widać. Wreszcie trzeba było sobie przypomnieć stare powiedzenie bohaterów: "Jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz to kiedy?" i tak zostałem redaktorem technicznym.

Ponieważ administruję siecią lokalną Zakładu Narodowego im. Ossolińskich (fundacji - nie mylić z wydawnictwem!), gdzie mam też pod opieką serwer WWW, naturalnym było uruchomienie stron EBIB-u właśnie tam. Adres "www.oss.wroc.pl./biuletyn" był tymczasowym miejscem prezentacji dla prototypowych stron EBIB. Kiedy jednak zarejestrowany został oficjalny wydawca (Ossolineum), miejsce to okazało się docelowe. Pomimo rejestracji nasza inicjatywa pozostała dobrowolną i niezależną (czytaj: "bez wynagrodzenia") działalnością, uprawianą po godzinach. Zaznaczyć trzeba, że nasi autorzy zgodzili się na współpracę w tej samej formule (czytaj: "bez honorarium"). Jest w tym wszystkim i trochę zabawy, i romantyzmu, i badania nowych możliwości. Wiemy już jednak, że taka formuła może niedługo wyczerpać swoje możliwości. Dlatego też będziemy zmierzali do przekształcenia EBIB-u w profesjonalne wydawnictwo elektroniczne, funkcjonujące na takich samych zasadach jak każda "tradycyjna" publikacja. Wymaga to wielu działań i pewnie nie nastąpi szybko (w tym roku), ale najprawdopodobniej będziemy zmierzać w tym kierunku. To są jednak problemy merytoryczne. Ale jak techniczne funkcjonuje wirtualne wydawnictwo?

Trzeba sobie uświadomić, że redakcja siedzi i pracuje w kilku miastach oddalonych od siebie o setki kilometrów (bywa, że i na innej półkuli). Wspólna praca wspomagana jest trzema narzędziami informatycznymi: pocztą elektroniczną, listą dyskusyjną i protokołem transferu plików (FTP). Same strony, prócz serwera WWW potrzebują jeszcze sprawnego licznika odwiedzin i małego programu generującego statystyki. EBIB korzysta też z publicznie dostępnych serwerów WWW, na których umieszczane są kopie archiwów ze spakowanymi numerami.

Podstawowe narzędzie to poczta elektroniczna. Korespondują wszyscy ze wszystkimi: redaktorzy z autorami, korektorzy z redaktorami, tłumaczami i wszyscy między sobą. Do poczty dołącza się teksty artykułów w formacie edytora Word, pliki graficzne GIF i JPG, rzadziej gotowe dokumenty HTML. Wygodne, proste i prawie niezawodne. Zdarzają się niekiedy problemy wynikające z ogólnej kondycji polskiego Internetu (wciąż liche i zawodne łącza) oraz z ciągłej aktywności administratorów sieci, zmieniających nieoczekiwanie konfiguracje serwerów poczty. Żadna awaria nigdy nie sparaliżowała jednak pracy redakcji. Opóźnienia częściej spowodowane są przypadkami losowymi lub niedotrzymanie terminu przez autorów tekstów.

Większość wewnątrzredakcyjnej korespondencji obsługuje lista dyskusyjna. To wygodna forma, nawet gdy wiadomość nie dotyczy wszystkich. Przesyłanie pytań i odpowiedzi na listę pozwala śledzić postęp prac mniej w danym momencie aktywnym członkom redakcji. Przyczynia się poza tym do utrwalania więzi łączącej naszą wirtualną społeczność. Początkowo lista dyskusyjna była uruchomiona na serwerze pocztowym Ossolineum. Po kolejnych rekonfiguracjach antyspamowych (zapobiegających atakowaniu poprzez przeładowywanie kont lub niekontrolowanym rozsyłaniu "śmieci") pośrednich serwerów pocztowych lista przestała funkcjonować i trzeba było ją reaktywować na warszawskim serwerze WAT. Tutaj też nie funkcjonuje ona gładko (zdarzają się czasem wielogodzinne opóźnienia lub awarie), więc od czasu do czasu trzeba ratować się własnymi listami dystrybucyjnymi, które większość członków redakcji zapobiegliwie sobie zdefiniowała. Być może "przesiadka" na nowy serwer pocztowy Ossolineum pozwoli na skonfigurowanie bardziej niezawodnej listy.

Transfer plików (FTP) wykorzystywany jest przez tych członków redakcji, którzy tworzą EBIB w jego ostatecznym kształcie. Protokół ten pozwala na bezpośrednie przesyłanie plików HTML na serwer WWW, bez udziału redaktora technicznego. Dzięki temu zmiany wnoszone są natychmiastowo i nie wymagają obecności administratora serwera. Początkowo znajomość języka HTML deklarowało tylko trzech redaktorów. Obecnie większość posługuje się nim wystarczająco dobrze, by móc "wypuścić" swój własny numer. Tym bardziej, że "schemat typograficzny" i graficzny przygotowywany jest zawsze przez redaktora graficznego (tylko pierwsze dwa numery nie podlegały tej regule).

Jak wygląda codzienna praca nad EBIB-em? Praca nad stałymi rubrykami trwa cały czas. Niektórzy redaktorzy sami uzupełniają na bieżąco swoje działy posługując się FTP, inni korzystają ze wsparcia redaktora technicznego, przesyłając materiały (z reguły gotowe pliki HTML) dołączone do przesyłek pocztowych.

Zupełnie inaczej dzieje się z numerami tematycznymi. Mniej więcej na dwa tygodnie przed wypuszczeniem numeru na liście pojawiają się nieco nerwowe ponaglenia redaktora prowadzącego do nadsyłania wcześniej umówionych tekstów. Czasem towarzyszą temu lekko paniczne głosy, że autorzy, na których liczono, nie dają znaku życia. Z reguły jednak wszystkie obiecywane teksty docierają w końcu do redaktora. Redaktor akceptuje tekst, rzadko proponując autorowi wprowadzanie znaczących zmian. Tekst posyłany jest pocztą do koordynatora korekty, który rozdziela pracę pomiędzy poszczególne osoby. Koordynator zbiera teksty po pierwszej korekcie i sprawdza je ponownie lub podsyła poprawione teksty do sprawdzenia któremuś z korektorów . Po dwóch korektach, teksty w formacie Word'a wracają do redaktora prowadzącego. Cały proces korekty zaczyna się około połowy miesiąca, ale prawdziwe szaleństwo rozpętuje się w ostatnim tygodniu przed "startem". Redaktor graficzny na bieżąco wykonuje szablony do spisu treści i artykułów uwzględniając zawartą w nich grafikę. W miarę powracania tekstów są one przetwarzane do postaci HTML przez redaktora prowadzącego, technicznego i każdego, kto chce wspomóc nowy numer. Prawdziwym testem cierpliwości dla redaktora prowadzącego jest rubryka "Warto wiedzieć..." uzupełniana dosłownie do ostatniej minuty! Czasem numer jest opóźniany z powodu artykułów, które muszą wejść w numer (numery są tematyczne, więc przenoszenie na następny z reguły nie wchodzi w grę). Całej tej krzątaninie towarzyszą wiadomości na liście o tym kto, co i kiedy zrobi. Nie brak przy tym zabawnych komentarzy, bicia się w piersi i słów pocieszenia. Nikt w każdym razie nie zostaje sam ze swoimi problemami. W naszej krótkiej historii mieliśmy już numery składane systematycznie i pospiesznie, przez kilka osób i prawie jednoosobowo. Nie brakowało wątków heroicznych - jak redagowanie numeru na szpitalnym łóżku (dzięki "kurierskiemu" wsparciu innych redaktorów). Kilka razy rozważano pominięcie lub kumulację numerów, zawsze jednak kolejny, miesięczny numer wychodził na "światło dzienne" (choćby z dwutygodniowym poślizgiem). Kiedy numer jest już złożony, wysyłany jest do akceptacji redaktora naczelnego, zaś "polerowaniem" numeru zajmuje się redaktor techniczny (ostatnie drobne korekty formatu, zakładanie i zerowanie liczników, przygotowanie stron "do odpalenia" i komunikatu dla subskrybentów). Numer jest też czytany przez innych członków redakcji i usuwane są ostatnie zauważone błędy. Numer startuje zwykle na sygnał redaktora naczelnego lub prowadzącego. Bywało też, że numer był wypuszczany bardzo późnym wieczorem przez jednego z redaktorów, uzupełniających spóźniony tekst...

Ostatni szlif następuje po trzech lub czterech dniach funkcjonowania nowego numeru w sieci. Poprawiane są zauważone przez czytelników błędy i tworzona jest spakowana wersja numeru w pliku ZIP. Plik ten służy do skopiowania kompletnego numeru na dysk lokalny dzięki czemu użytkownicy modemów nie muszą "wisieć" na linii albo łączyć się wielokrotnie w przypadku chęci powrotu do danego tekstu. Wersja offline nie różni się niczym od wersji online, poza usuniętymi licznikami i linkiem powrotu do głównej strony EBIB-u. W ciągu tygodnia (zależnie od warunków łączności) spakowana wersja transportowana jest na serwery: Polbox, Onet, Xoom i 50MEGS w celu poprawienia dostępności numeru, szczególnie zza granicy.

Tak wygląda EBIB "od kuchni". Jego redagowanie odebrało mi niejeden wieczór i weekend. Dzięki pracy nad biuletynem mogłem jednak poznać grono wspaniałych ludzi (niektórych poznałem też osobiście, innych do dziś znam jedynie wirtualnie), jak też zrobić coś naprawdę pożytecznego dla naszego środowiska zawodowego. Mam więc nadzieje, Drogi Czytelniku, że łącząc się z adresem www.oss.wroc.pl/biuletyn zobaczysz nie tylko nasze logo i sterylne napisy, ale żywą, wirtualną społeczność, której członkiem właśnie się stajesz!


Pierwotny adres: www.oss.wroc.pl/biuletyn/ebib12/radwanski.html
Adres w archiwum: ebib.oss.wroc.pl/arc/e012-05.html

 Początek strony



Z pamiętnika redaktora technicznego / Aleksander Radwański// W: Biuletyn EBIB [Dokument elektroniczny] / red. Bożena Bednarek-Michalska - Nr 4/2000 (12) kwiecień. - Czasopismo elektroniczne. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich. KWE, 2001. - Tryb dostępu: http://www.ebib.pl/2001/12/radwanski.php. - Tyt. z pierwszego ekranu. - ISSN 1507-7187