Nr 1/2011 (119), Serwisy i usługi informacyjne. Artyku |
Zuza Wiorogórska
| |||
Parafrazując znany cykl skeczów radiowych, powinnam ten tekst zacząć od słów „Będąc młodym naukowcem”, ponieważ we Francji studenci trzeciego stopnia (do których ja się od jakiegoś czasu zaliczam) nie są nazywani „doktorantami”, tylko „młodymi naukowcami” (fr. les jeunes chercheurs) – nadmienię, że niezależnie od ich wieku, który czasem tej nazwie wydaje się przeczyć. Zatem, będąc młodym naukowcem na Uniwersytecie Charles-de-Gaulle Lille 3, otrzymawszy kartę studencką i wszystkie przywileje związane z powrotem w uniwersyteckie ławy[1], udałam się do biblioteki uniwersyteckiej[2]. Jak to mówią studenci „po książki”, ale o kilkuletnim doświadczeniu pracy w bibliotece nie da się przecież zapomnieć na chwilę, więc do francuskiej biblioteki uniwersyteckiej poszłam też po to, żeby spojrzeć okiem bibliotekarki, „co oni oferują swoim czytelnikom”. Trzy lata temu, dzięki unijnemu programowi Leonardo da Vinci[3] miałam okazję pracować przez kwartał w Bibliotece Uniwersytetu Paris-Est Créteil (wtedy jeszcze noszącego nazwę Uniwersytet Paryż 12) i poznać dokładnie strukturę tamtejszej biblioteki, jej politykę gromadzenia, ofertę usług i szkoleń skierowaną do studentów, a także styl pracy bibliotekarzy – urzędników państwowych (fr. les fonctionnaires), co nie jest faktem bez znaczenia. Créteil, będący ośrodkiem administracyjnym departamentu Val-de-Marne w regionie Ile-de-France (we Francji podział na regiony i departamenty jest bardzo ważny) od Lille (ośrodka administracyjnego departamentu Nord w regionie Nord-Pas-de-Calais) dzieli 225 kilometrów, a także: akcent, wymowa oraz typ kuchni[4]. Dlatego duże było moje zdziwienie, kiedy weszłam do swojej obecnej biblioteki uniwersyteckiej „po książki” i doznałam déja vu, z którym na pewno nie spotkałabym się w Polsce, odwiedzając oddalone także o około 220 kilometrów od mojej macierzystej Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie – Bibliotekę Uniwersytecką w Toruniu czy w Olsztynie. Tu we Francji wszystko wygląda identycznie i działa na tych samych zasadach. I to wydaje się być kluczem do sukcesu jednolitego systemu informacyjnego i dobrej orientacji studentów w ofercie danej biblioteki, nawet kiedy w trakcie studiów zmieniają uczelnię. Co więcej, nie zaobserwowałam używania technologii, jakie daje Web 2.0. Biblioteki nie mają profilu na Facebooku, nie „twittują”, ani nie oferują wirtualnych wycieczek w filmikach na YouTube. A jednak wszystko działa, studenci są dobrze poinformowani, a bibliotekarze pełniący dyżury w informatorium nie narzekają na nadmiar pytań typu „a gdzie stoi ta książka?”. Jak to możliwe? Postaram się wyjaśnić, bazując na doświadczeniach zebranych podczas staży zawodowych we francuskich bibliotekach (punkt widzenia bibliotekarki) oraz w trakcie semestru spędzonego na studiach doktoranckich (punkt widzenia wymagającej studentki – młodego naukowca). Prześledźmy zatem, jak zorganizowane są we francuskich bibliotekach akademickich serwisy i usługi informacyjne, będące tematem przewodnim tego numeru Biuletynu EBIB. Po pierwsze – układ książek w bibliotece. We wszystkich bibliotekach akademickich Francji obowiązuje albo Uniwersalna Klasyfikacja Dziesiętna (UKD) albo Klasyfikacja Dziesiętna Deweya. Dla wszystkich studentów, za wyjątkiem dociekliwych i pełnych ambicji przyszłych bibliotekarzy, obie są niemal takie same. Dlatego czytelnik zapoznając się raz, na początku studiów, z takim uszeregowaniem księgozbioru, bez trudu odnajdzie potrzebne mu publikacje w każdej uniwersyteckiej bibliotece w kraju. Po drugie – Le Catalogue du Systeme Universitaire de Documentation, znany wszystkim studentom pod skrótem SUDOC http://www.sudoc.abes.fr[5]. To wspólny katalog on-line francuskich uczelni i instytucji naukowych, z przeszukiwania którego szkoleni są wszyscy studenci od pierwszego roku. SUDOC można by porównać do naszego rodzimego NUKAT-u, niestety nie tak popularnego wśród naszych użytkowników. Do czego przydaje się SUDOC? Głównie do – to po trzecie – zautomatyzowanego systemu wypożyczeń międzybibliotecznych, zwanego potocznie PEB (z fr. pret entre bibliotheques). OPAC każdej z bibliotek, w wypadku nieodnalezienia potrzebnej pozycji, od razu sugeruje czytelnikowi szukanie jej w SUDOC-u. A tam znajduje się opcja automatycznego zamawiania materiałów w ramach PEB. Można je odebrać później w swojej macierzystej bibliotece. Po czwarte – zbiory elektroniczne. Tu też obowiązuje jednolitość, gdyż wszystkie umowy z największymi wydawcami (w krajach anglosaskich nazywane big deals) zawierane są za pośrednictwem Consortium Universitaire de Publications Numériques http://www.couperin.org/ (w skrócie COUPERIN – w języku francuskim, podobnie jak w rosyjskim, najpierw wymyśla się długą, skomplikowaną i poważną nazwę po to, by za chwilę przekształcić ją w zgrabny skrótowiec, funkcjonujący w powszechnym użyciu). Do COUPERIN należą prawie wszystkie państwowe szkoły wyższe. Oznacza to, że repertuar baz jest jednakowy wszędzie (z podziałem na uczelnie: techniczne, rolnicze, humanistyczne, itd.). Innymi słowy: potrzebna nam baza jest lub jej nie ma. Zmiana uczelni oznacza, że na nowej będziemy mieć dostęp do tych samych e-zbiorów. Monopol COUPERIN nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem w tym wypadku. Jednak nie zapominajmy o tym, że Francja to kraj scentralizowany. Specjaliści od nauk politycznych i administracji mogą oceniać, czy to dobrze, czy źle. Z moich obserwacji wynika, że biblioteki akademickie wychodzą na tym nie najgorzej. Ich użytkownicy także. We Francji pracownicy bibliotek są funkcjonariuszami służby publicznej, podzielonymi na 3 kategorie: A – kustosze, B – bibliotekarze i C – magazynierzy (czyli pracownicy techniczni). Pracowników kategorii C jest najwięcej, bo każda biblioteka wymaga głównie obsługi technicznej (magazyn, wypożyczalnia). Na każdy z trzech stopni trzeba zdać egzamin państwowy (pisemny i ustny) – zdaje tyle osób, ile akurat jest miejsc wolnych dla danego stanowiska. Grupa A to pracownicy pełniący najbardziej odpowiedzialne funkcje, w większości absolwenci jedynej w kraju szkoły wyższej kształcącej bibliotekarzy, École nationale supérieure des sciences de l’information et des bibliotheques (ENSSIB) http://www.enssib.fr/en, z siedzibą w Lyonie. Wydziały informacji naukowej i dokumentacji (fr. Science de l’Information et du Documentation) znajdują się na większości dużych uniwersytetów, ale ich głównym zadaniem nie jest kształcenie bibliotekarzy. Skupiają się one na kształceniu z zakresu zarządzania informacją i dokumentacją w instytucjach państwowych i prywatnych, edytorstwem, komunikacją, organizacją wiedzy. Dlatego w praktyce każdy, kto myśli o związaniu swojego życia zawodowego z biblioteką musi przynajmniej rok studiować w ENSSIB zanim podejdzie do egzaminu państwowego. Można zatem stwierdzić, że już ENSSIB, gdzie przyszłe kadry bibliotek otrzymują takie samo wykształcenie, narzuca jednolitość, którą obserwuje się później w bibliotekach. ENSSIB kreuje kształt bibliotek i ich personelu, to ona organizuje krajowe konferencje oraz dodatkowe szkolenia. Mamy zatem dobrze wykształconych bibliotekarzy, wywodzących się w większości z jednej szkoły. Do tego dochodzi wprowadzona w 1997 r. reforma edukacji, tzw. Prawo Bayrou[6] (od nazwiska ówczesnego ministra szkolnictwa wyższego), która, jak zgodnie twierdzą autorzy publikacji z zakresu bibliotekoznawstwa i informacji naukowej, była milowym krokiem w historii tej dyscypliny we Francji. Narzuciła ona włączenie szkoleń użytkowników bibliotek (fr. formation a l’information) do programu studiów. Skłoniła też środowisko biblioteczne do współpracy oraz stworzenia standardów i programów szkoleń, dostosowanych do trzech stopni studiów: licencjat, magisterium, doktorat – wprowadzenie trzystopniowego toku studiów to skutek wdrożenia w Unii Europejskiej Procesu Bolońskiego. W rezultacie przeorganizowano szkolenia biblioteczne, zaczęła się we Francji dyskusja nad koncepcją Information Literacy (potrzebna bardzo także w Polsce) i opracowano program obowiązkowych szkoleń: wprowadzających dla studentów na poziomie licencjackim oraz doskonalących dla magistrantów i doktorantów. No właśnie, również doktorantów. A czy w Polsce gdziekolwiek doktoranci mają narzucone szkolenie biblioteczne (używając tradycyjnej nazwy, absolutnie nie mam na myśli oprowadzania „młodego naukowca” po książnicy)? Wydaję się, że u nas szkolenia są zarezerwowane wyłącznie dla studentów I roku studiów licencjackich i na tym edukacyjna rola biblioteki się kończy. Na późniejszych latach studiów nasi czytelnicy muszą sami zabiegać o doskonalenie swoich umiejętności wyszukiwania i przetwarzania informacji. A ponieważ najczęściej uważają, że wiedzą już wszystko, nie proszą o dodatkowe szkolenia, nie wiedząc, ile tracą. Dlatego pomysł, aby szkolenie narzucić nie jest taki zły. Tym bardziej, że na każdym etapie studiów potrzeby informacyjne się zmieniają: to, czego potrzebuje świeżo upieczony maturzysta ma się nijak do pracy naukowej, którą podejmuje doktorant pięć lat później. Jak potraktować doktoranta tak aby nie poczuł się urażony, że ktoś chce go douczać (lub, co gorsza, pouczać)? Jakie usługi i serwisy informacyjne może doktorantom zapewnić biblioteka uczelniana? Wydaje się, że we Francji lub przynajmniej na znanych mi Uniwersytetach w Créteil i Lille, znaleziono rozwiązanie. Edukacja zaczyna się zaraz po przyjęciu na studia doktoranckie – każdy nowo przyjęty student ma obowiązek wypełnić szczegółową ankietę dotyczącą jego oczekiwań względem biblioteki. Pytania o umiejętności korzystania z OPAC-u, SUDOC-u, e-zbiorów, repozytoriów on-line, narzędzi Web 2.0 oraz oferowanej na uniwersytecie multiwyszukiwarki pozwalają doktorantowi (a także bibliotece) zorientować się, co już potrafi, a co jeszcze powinien poznać. Biblioteka proponuje mu trzy typy szkoleń (indywidualne konsultacje, szkolenie w bibliotece lub szkolenie on-line) i pyta o dogodne dla niego godziny. Doktorant ma poczucie, że bibliotece naprawdę zależy, aby stał on się mistrzem wyszukiwania informacji. Na szkoleniu doktorant dowie się, jak ważne podczas pisania rozprawy jest zapoznanie się z podobnymi tematycznie dysertacjami, które już powstały. Kto kiedykolwiek pisał doktorat wie, jak to wzbogaca warsztat, przyspiesza pracę i, przede wszystkim, eliminuje dublety. Nie bez przyczyny ProQuest oferuje w sprzedaży bazę Dissertations and Theses: za granicą powoływanie się na doktoraty innych to standard. We Francji prawo nakazuje oddanie egzemplarza rozprawy doktorskiej do macierzystej biblioteki. Autor może nie zgodzić się, aby jego praca znalazła się w Internecie, ale i tak publikacja zostanie skatalogowana, a jej opis będzie figurował w OPAC-u biblioteki oraz w katalogu SUDOC. Prace doktorskie w wersji papierowej można wypożyczać dzięki PEB, do tych umieszczonych w intranecie jest dostęp na komputerach uniwersyteckich. W bibliotekach uniwersyteckich działają komórki nazywane Service de these – doktorant ma obowiązek na miesiąc przed obroną złożyć tam pracę w wersji elektronicznej i wypełnić stosowny formularz. Jako że tu, inaczej niż w Polsce, w trakcie obrony komisja może jeszcze zadecydować o naniesieniu poprawek, doktorant ma miesiąc po obronie na dostarczenie do biblioteki ostatecznej wersji doktoratu. I właśnie ta trafia do SUDOC-u oraz Narodowego Centrum Dysertacji, gdzie jest przechowywana. Ale zanim minie te kilka lat i doktorant z ulgą odda dysertację, musi ją najpierw napisać. Tu z pomocą także przyjdzie mu biblioteka. Przeszkoli z programu do zarządzania bibliografią (bez którego ani rusz) – w tej chwili prym wiedzie darmowy Zotero, jeszcze kilka lat temu biblioteki kupowały EndNote. Zaprezentuje zalety (i, niestety, wady) kosztownych multiwyszukiwarek do e-zbiorów, które wypada mieć, więc biblioteki je nabywają. I na pewno nie zostawi doktoranta samego sobie do końca studiów. W wypadku pojawienia się nowości – poinformuje o tym mailowo i zaprosi na (nieobowiązkowe tym razem) szkolenie. Doktorant ma poczucie, że biblioteka o niego dba. A jak wygląda ten proces od strony bibliotekarzy? Wykonują oni rzetelnie swoją pracę na rzecz społeczności akademickiej. Szkolą, pełnią dyżury, zamawiają nowe pozycje do księgozbioru, katalogują w SUDOC. I wszędzie te czynności wyglądają tak samo. Najbardziej w ich pracy brakuje mi inwencji, niestandardowych pomysłów, a przede wszystkim motywacji wśród kadry bibliotecznej. System egzaminów państwowych jest zdecydowanie demotywujący. Każdy w bibliotece ma swoje miejsce, rzadkością są kadrowe roszady czy awanse. Nie ma akcji promocyjnych, zaangażowania w dialog z czytelnikiem (takie możliwości dają np. serwisy społecznościowe). Biblioteka po prostu jest. Z drugiej strony, skoro wszyscy studenci i pracownicy uniwersytetu wiedzą, czego można od niej oczekiwać, oznacza to, że dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Francuskie rozwiązania w zakresie szkoleń użytkowników zaimponowały mi najbardziej – polskich bibliotekarzy zachęcam do brania z nich przykładu. Przypisy[1] Kolejna ciekawostka: we Francji nie ma opcji pisania doktoratu z tzw. wolnej stopy. Decyzja o pisaniu doktoratu wiąże się ze zdawaniem na studia i otrzymaniem statusu studenta. Można przy tym nie rezygnować ze swojej pracy. Po prostu – pracuje się dalej, ale korzysta się ze wszystkich profitów bycia studentem. [2] Ciekawy artykuł o bibliotece Uniwersytetu Lille 3 opublikowała Iwona Pugacewicz. Zob. PUGACEWICZ, I. Analiza funkcjonowania wybranych sektorów francuskiego bibliotekarstwa uniwersyteckiego na przykładzie Biblioteki Centralnej Uniwersytetu Charles-de-Gaulle Lille III, Przegląd Biblioteczny 2008, z. 4, s. 638-651. [3] O tym i innych ofertach stażowych dla bibliotekarzy pisałam w artykule: WIOROGÓRSKA, Z. Staże w Unii Europejskiej – Off we go! Biuletyn EBIB [on-line]. 2009 nr 5 (105) [Dostęp 12.01.2011]. Dostępny w World Wide Web: http://www.ebib.info/2009/105/a.php?wiorogorska. [4] Polecam Państwa uwadze komedię „Jeszcze dalej niż Północ” (org. Bienvenue chez les Ch’tis), Francja 2008, jako że mój felieton ma niezobowiązujący charakter, a bibliotekarz powinien mieć horyzonty szersze niż nowości rynku wydawniczego. [5] Wszystkie podane w tekście odesłania do stron internetowych przedstawiają wersję aktualną w dn. 12.01.2011 r. [6] Ustawa z dn. 9 kwietnia 1997, art. 430-3. Arreté du 9 avril 1997 relatif au diplôme d'études universitaires générales, a la licence et a la maîtrise [on-line]. [Dostęp 12.01.2011]. Dostępny w World Wide Web: http://www.legifrance.gouv.fr/affichTexte.do;jsessionid=9555F2601028F060210ACDA0C580E5EE.tpdjo07v_3&dateTexte=?cidTexte=JORFTEXT000000748934&categorieLien=cid. Ustawa z dn. 30 kwietnia 1997. Arreté du 30 avril 1997 relatif au diplôme d'études universitaires générales, a la licence et a la maîtrise d'administration économique et sociale [on-line]. 2009 nr 5 (105) [Dostęp 12.01.2011]. Dostępny w World Wide Web: http://www.legifrance.gouv.fr/affichTexte.do?cidTexte=JORFTEXT000000747695&categorieLien=cid. |
| |||
blog comments powered by Disqus |