Nr 5/2009 (105), Staże zagraniczne bibliotekarzy. Artykuł |
Zuzanna Helis
| |||
ErasmusErasmus - Life Long Learning (LLP) (program "Uczenie się przez całe życie") jest projektem unijnym z dziedziny edukacji i doskonalenia zawodowego, przewidzianym na lata 2007-2013. Jego celem jest podnoszenie jakości kształcenia w krajach uczestniczących w tym programie poprzez rozwijanie współpracy między uczelniami oraz wspieranie mobilności studentów i pracowników szkół wyższych. W programie uczestniczy 27 krajów Unii Europejskiej oraz Islandia, Lichtenstein, Norwegia i Turcja. O samym programie więcej informacji można znaleźć na stronie http://www.erasmus.org.pl/[1]. Program stwarza możliwość wyjazdu do uczelni partnerskich na studia, a także na praktyki do instytucji nieakademickich, firm i innych organizacji w krajach europejskich. Wcześniej przeznaczony był dla studentów i pracowników naukowych szkół wyższych. Od 2007 r. do grupy beneficjentów doszli pracownicy administracyjni uczelni (Staff training mobility), do których zazwyczaj zalicza się bibliotekarzy. Organizacja wyjazduPrzy pierwszej rekrutacji do programu pracownicy administracyjni mojej rodzimej uczelni (Wyższej Szkoły Handlowej we Wrocławiu) podchodzili ostrożnie. W zasadzie osoby zainteresowane zdecydowały się w ostatniej chwili, zachęcone rozmowami z pracownikami dydaktycznymi, którzy bardzo chwalili sobie tego typu wyjazdy. Było to spowodowane niepewnością nowej sytuacji z jednej strony, a z drugiej, licznymi obowiązkami na uczelni macierzystej, np. uczelnie partnerskie proponowały terminy przyjazdu zbieżne z sesją egzaminacyjną. Program realizowany jest na rok akademicki i obecnie cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród pracowników administracyjnych WSH. Przed wyjazdem należy przygotować kilka spraw organizacyjnych, takich jak: skontaktowanie się z koordynatorem z partnerskiej uczelni, sporządzenie indywidualnego programu szkoleniowego (Individual work programme), podpisanie odpowiednich umów. Przydaje się również odświeżenie znajomości języka obcego (w przypadku mojej uczelni nie były wymagane oficjalne potwierdzenia czy certyfikaty). Na pokrycie kosztów podróży i zakwaterowania pracownik otrzymuje grant z projektu i sam zajmuje się wyszukaniem odpowiedniego transportu i noclegu. Po powrocie natomiast wypełnia się odpowiednią ankietę dla stypendystów programu, zawierającą ocenę pobytu i szkolenia. Na przykładzie naszej uczeni wiemy, że podczas organizacji takiego wyjazdu często natrafia się na pewne problemy. Personel administracyjny może uczestniczyć w tygodniowym wyjeździe szkoleniowym, a pomimo to bywały problemy z uzgodnieniem terminu dopasowanego do obu uczelni partnerskich. Czasem trudno było również nawiązać korespondencję z wybraną uczelnią. Wynikać to mogło z różnych przyczyn: brak odpowiedniej osoby do koordynowania programu, pierwsze kroki stawiane w tego typu przedsięwzięciu czy, według mnie, różnice kulturowe, np. grecki koordynator odzywał się e-mailowo raz na kilka tygodni, ograniczając się zazwyczaj do przesłania pozdrowień. Wyższa Szkoła Handlowa jest uczelnią niepubliczną i kształci na kilku kierunkach studiów, m.in. zarządzaniu, ekonomii, turystyce. Uczelnie europejskie, z którymi współpracuje, to zarówno uniwersytety i politechniki, jak i, mniejsze i większe, uczelnie niepaństwowe. Wybierając cel wyjazdu szkoleniowego, zdecydowałam się na szkołę o podobnym profilu nauczania, podobnym zarządzaniu, przybliżonej wielkości, by łatwiej móc dokonać porównania obu instytucji. Nie bez znaczenia było również miejsce wyjazdu - Holandia. Alkmaar i jego uczelniaWyjazd miał miejsce we wrześniu 2008 r., a miejscem docelowym Hogeschool Inholland w Alkmaar. Miasto położone jest na północnym zachodzie Holandii, kilkadziesiąt kilometrów od Amsterdamu, ma ok. 100 tys. mieszkańców. Ponieważ pochodzi z X wieku, ma bardzo widoczny rys historyczny (ok. 400 zabytkowych budowli), równocześnie będąc w pełni miastem "zachodniej" Europy. W Alkmaar, jak i całej Holandii udało się połączyć tę historię i nowoczesność (pisałam o tym w artykule w numerze 3 (103)/2009 "Biuletynu EBIB")[2]. Słynie z Kanału Północnoholenderskiego, znanych na całym świecie, cotygodniowych targów serowych (kwiecień - wrzesień) oraz muzeum piwa i ze wszech miar jest godne odwiedzenia - bardzo przypomina Amsterdam, a przez swoją wielkość jest łatwiejsze "do ogarnięcia".
W wyniku połączenia dziesięciu szkół holenderskich powstała większa instytucja - Hogeschool Inholland (http://www.inholland.nl/) - tę uczelnię właśnie wybrałam - a jej poszczególne filie przeorganizowano na wydziały (zgodnie z ich wcześniejszymi profilami kształcenia); w Alkmaar znajduje się szkoła/wydział ekonomiczny. Studiuje tu ponad 30 tys. osób, z czego spory procent stanowią cudzoziemcy. Biblioteka, bibliotekiPonieważ uczelnia (wydziały) mieści się w kilku miastach Holandii, tak samo dzieje się z biblioteką. Każda z "filii" ma swoją bibliotekę - z czytelnią, obsługą wypożyczeń, magazynami, jednakże prace biblioteczne zostały niejako scentralizowane. Każda z bibliotek może samodzielnie realizować swoje zadania, jednak w zasadzie są one częściami większej całości i wiele czynności odbywa się tylko w wyznaczonych działach, np. każda z bibliotek może opracowywać rzeczowo księgozbiór na małą skalę, jednak generalnie zajmuje się tym dział w Haarlemie. W każdej z bibliotek pracuje osoba koordynująca prace wewnętrzne oraz współpracę z innymi filiami. W bibliotece w Alkmaar zapoznałam się z organizacją i działalnością tej placówki. Nie ma tam wyraźnego podziału na czytelnię i wypożyczalnię - niektóre materiały oznaczone są kolorową naklejką - tych jest garstka i poza nimi wszystkie pozostałe można wypożyczać. Niektóre z bibliotek udostępniają materiały tylko na miejscu, obsługując jednak wypożyczenia z innych filii. Książki przewożone są codziennie specjalnym transportem, ale nie udało mi się dowiedzieć, czy przez jedną, specjalnie do tego celu zatrudnioną osobę, czy poszczególnych pracowników.
Fot. 2, 3. Biblioteka w Hogeschool Inholland w Alkmaar Fot. Zuzanna Helis. Wydzielone, ale jednak otwarte magazyny z regałami przesuwnymi zawierają wyłącznie archiwalne numery czasopism. Regały w bibliotece porozstawiana są w różnych miejscach, najwięcej jednak przestrzeni zajmują stoły do nauki i stanowiska komputerowe. Fot. 4, 5. Jedne z wielu stanowisk komputerowych oraz wydzielone pomieszczenie do głośnej nauki Fot. Zuzanna Helis. Książki (ok. 150 tys. w roku 2007) ułożone są działowo i prócz literatury ekonomicznej, znajduje się tu też sporo książek dla dzieci, medycznych oraz muzykaliów - ze względu na wykładane przedmioty (!). Można wypożyczyć 10 książek na 3 tygodnie z możliwością pięciokrotnego przedłużenia. Za opóźnienie zwrotu płaci się kary w wysokości od 0,20 do 5 euro za dzień. Płatne są również usługi kserowania, drukowania oraz wypożyczeń (lub wykonania ksero i wysłania) dla osób spoza uczelni. Na miejscu, w oddzielnych pomieszczeniach znajdują się (do samodzielnej obsługi) projektory multimedialne i inny sprzęt elektroniczny oraz drukarki, kopiarki, skanery, bindownice, laminarki itp. Korzystanie z nich jest płatne i odbywa się za pośrednictwem legitymacji studenckiej z chipem, która zawiera wszelkie dane o studencie i jego unikalny kod. Za jej pomocą student może korzystać z wszelkich udogodnień na uczelni, obsługiwany jest w dziekanacie, wypożycza w bibliotece i korzysta ze stołówki (wszystko sumuje się na jego koncie).
W bibliotece znajduje się mnóstwo komputerów z dostępem do Internetu, stanowisk, gdzie można podłączyć własny notebook, stanowisk do cichej i nauki w grupie. Katalogi (podstawowy, akademicki system biblioteczny, jeden na całą Holandię) są w pełni z obsługą on-line, a z niektórych baz danych można korzystać również w domu. Celem wyjazdu była biblioteka szkoły w Alkmaar, ale udało mi się również wybrać razem z koordynatorem do biblioteki w odległym o 60 km Haarlemie. Tamtejsza biblioteka była znacznie mniejsza niż ta w Alkmaar, miała jednak dodatkowe działy opracowania księgozbioru i zakupów.
Fot. 7, 8, 9. Szkoła i biblioteka w Haarlemie Fot. Zuzanna Helis. Podobieństwa czy różnice?Organizacja: wszystkie filie biblioteki otwarte są dość krótko (do godz. 17.00 lub 14.00, tylko biblioteka w Alkmaar ma jednodniowy dyżur do 21.00), nie ma pracujących weekendów (w przeciwieństwie do naszej uczelni). Regulamin i kary za przetrzymywanie książkę są równie restrykcyjne, jak u nas, aczkolwiek, na pierwszy rzut oka, w bibliotece panuje większa swoboda. Obsługa odbywa się za pomocą karty bibliotecznej i czytników, z tym, że przy jednym stanowisku, co jest niemożliwe w naszej bibliotece, gdzie przy kilku tysiącach osób nie wystarczają nawet dwa. Brakuje u nas bramek zabezpieczających zbiory, ale to tylko kwestia czasu. Czytelnicy: zajęcia na uczelni trwają od początku września, ale przez tydzień mojego pobytu nie zaobserwowałam wzmożonego ruchu czytelniczego - większość osób korzystała z Internetu, choć szkoła posiada dodatkową kawiarenkę internetową na kilkadziesiąt komputerów. To wydaje się podobne do specyfiki w naszej bibliotece uczelnianej: 1) więcej osób korzysta z komputerów w bibliotece niż gdziekolwiek indziej, ponieważ biblioteka stała się miejscem spotkań studentów, 2) studenci - zwłaszcza początkowe roczniki - nie śpieszą się z wypożyczeniami z początkiem roku akademickiego. Większy ruch następuje przed sesją lub przy pisaniu prac. W szkole w Alkmaar studiuje wielu obcokrajowców, jak i u nas, a obsługa ich w języku angielski czy niemieckim nie nastręcza trudności. Jest to również znakomity trening przed wyjazdem do uczelni zagranicznej właśnie. Pracownicy: bibliotekarze byli mocno zdziwieni moimi pytaniami o współpracy międzybibliotecznej (poza ich filiami), przynależności pracowników do różnych organizacji czy innego rodzaju aktywności zawodowej. Ponieważ jednak rozmawiałam głównie z "początkującym" koordynatorem bibliotecznym, biorę pod uwagę, że być może nie wiedział wszystkiego o swojej kadrze. W zasadzie poza tym nie widać różnic w pracy zawodowej bibliotekarzy w Alkmaar i we Wrocławiu (nie udało mi się dowiedzieć, na jakim poziomie kształtują się ich zarobki). Zbiory: z zagranicznych szkół różnych wielkości wybrałam akurat taką zbliżoną do naszej. Na miejscu okazało się, że mają prawie dziesięciokrotnie więcej księgozbioru, ale w samej bibliotece tego nie widać. Książki gromadzi się najczęściej w jednym egzemplarzu (studenci zazwyczaj zaopatrują się w podręczniki w księgarni - jest to nawet zaznaczone w ofercie szkoły), a nie istnieje czytelnia z prawdziwego zdarzenia i większość z nich jest wypożyczona. Co dziwne, sądząc po regałach, w razie ich powrotu nie ma na nie miejsca. Informatyzacja: jak w bibliotece WSH, tak i w Alkmaar znajdują się komputery dla studentów, istnieje możliwość podłączenia laptopa (brakuje tam Wi-Fi, z którego u nas korzysta wielu czytelników), są katalogi i konta czytelników on-line oraz obsługa za pomocą czytników kodów kreskowych. Architektura: przy wejściu do biblioteki znajdują się bramki oraz… ogromne kosze na śmieci (dwa, bo recykling), jakie u nas znajdują się przy domach. Architektura jest raczej nowoczesna, wliczając w to ogromne okna, a raczej szklane ściany, stanowiące równocześnie ścianę całego budynku. Zasadniczo pod względem rozwiązań organizacji przestrzeni obie biblioteki są do siebie podobne (pomijając posiadanie regałów przesuwnych na korzyść holenderskiej). PodsumowanieZ niecierpliwością czekamy, aż w naszej bibliotece pojawi się ktoś z zagranicznej biblioteki i pozytywnie zadziwi poziomem naszego bibliotekarstwa. Jednym z wielu powodów wyjazdów na tego typu szkolenia jest przekonanie (również moje), że na wielu płaszczyznach zawodowych nie ma różnic między krajami europejskimi nowoczesnymi i tymi rozwijającymi się. Przy okazji zawsze warto podróżować, tym bardziej, że w tym przypadku odbywa się to małym kosztem (za większość płaci Unia Europejska). Przypisy[1] Wszystkie odesłania do stron internetowych przedstawiają wersję aktualną w dn. 06.06.09. [2] HELIS, Z. Openbare Bibliotheek Amsterdam - miniprzewodnik. Biuletyn EBIB [on-line]. 2009, nr 3. (103). [dostęp 9 czerwca 2009]. Dostępny w World Wide Web: http://www.ebib.info/2009/103/a.php?helis. |
| |||