Nr 6/2003 (46), Internet i copyright. Artykuł |
Marek Nahotko
| |||
Prawa autorskie w Internecie Dystrybucja w Internecie prac w formie cyfrowej, chronionych prawem autorskim otwiera znaczne możliwości zarówno dla właścicieli tych praw, czyli autorów prac oraz użytkowników tych prac, chcących otrzymać do nich dostęp w różnych celach, np. rozrywkowym, poszerzenia swojej wiedzy czy dla wykorzystania istniejących prac w tworzeniu nowych, własnych dzieł. Obie strony mogą zarówno wiele zyskać, jak i stracić w efekcie dystrybucji dokumentów w formie cyfrowej. Autorzy otrzymują najbardziej efektywny sposób z dotychczas istniejących na tworzenie i dystrybucję swoich prac. W wypadku, gdy dzieło chronione przez prawa autorskie jest publikowane w Internecie bez zgody właściciela praw autorskich, nie ma większych problemów z zablokowaniem rozpowszechniania lub uzyskaniem zadośćuczynienia za nieautoryzowaną reprodukcję. Istnieją odpowiednie akty prawne dotyczące nieautoryzowanego opublikowania dzieła, w zależności od tego, gdzie ta publikacja nastąpiła. Możliwe jest nakazanie dostawcy usług internetowych usunięcie dzieła naruszającego prawa własności z serwera, na którym jest ono umieszczone. Jednak najwięcej kopii krąży pomiędzy indywidualnymi komputerami przyłączonymi do Internetu, pomiędzy indywidualnymi surferami. Autor chcący uzyskać zadośćuczynienie za nieautoryzowaną dystrybucję może stanąć przed koniecznością pozywania do sądu indywidualnie kolejnych osób, co może być bardzo kosztowne, a pozytywne efekty takich procesów też nie są pewne. Kontrola nad rozpowsz echnianiem dzieł autorskich w formie cyfrowej jest więc sprawą zasadniczą dla właścicieli praw autorskich. Dzięki sieciom globalnym stajemy obecnie przed niewyobrażalnie wielkimi, prawie nieograniczonymi możliwościami dostępu do różnorakiej twórczości. Coraz potężniejsze i intuicyjne w użyciu narzędzia w rodzaju wyszukiwarek internetowych pozwalają na dotarcie do mało znanych i dotąd trudno dostępnych źródeł informacji, o ile tylko źródła te zostały zdigitalizowane i umieszczone w Internecie. Treści te łatwo można kopiować i zapisywać lokalnie (np. na własnym dysku). Nigdy przedtem w historii ludzkości nie było tak prostego, nieograniczonego żadnymi barierami geograficznymi dostępu do informacji i wiedzy. Możliwości te bywają także źródłem pewnych negatywnych zjawisk, których przyczyny coraz częściej leżą w uszczelnianiu kontroli sprawowanej przez właścicieli praw autorskich. Internet umożliwia nieograniczony dostęp do danych, ale może być także wykorzystywany jako sposób na totalną kontrolę dostępu. W celu kontrolowania rozpowszechniania i kopiowania dokumentów właściciele praw autorskich używają technologii ochronnych. Systemy te, w swojej najbardziej zaawansowanej formie, pozwalają właścicielowi praw autorskich na decydowanie, kiedy i kto może uzyskać dostęp do dokumentu. Użytkownicy obawiają się następujących konsekwencji zwiększonej kontroli:
Stanowiska obu stron polaryzują się. Jak dotąd wydaje się, że właściciele praw autorskich wygrywają. Istniejące już i wciąż tworzone akty prawne stanowią podstawę rozwoju technologii wykorzystywanej przy kontroli dostępu do dokumentów. Dla dzieł służących rozrywce i sztuce (np. dla zapisów dzieł muzycznych na CD, czy e-książek zawierających literaturę piękną) takie zabezpieczenia wydają się zrozumiałe, choć są uciążliwe także dla bibliotek.[1] Stanowią one podstawę dochodów sporej grupy twórców. Inny model powinien jednak funkcjonować w zakresie komunikacji naukowej, gdzie raczej opisane rozwiązania mogą stanowić źródło dochodów, a nie sam ich opis. Tutaj ograniczenia w dostępie do dokumentów mogą powodować znaczne straty zarówno te łatwe do obliczenia (straty finansowe, jak i trudniejsze do przewidzenia (opóźnienie postępu. W artykule zostaną przedstawione działania mające na celu ułatwienie dostępu do prac naukowych przez nowe podejście do zagadnienia ochrony praw autorskich. Doświadczenia w licencjonowaniu bezpłatnego oprogramowania Rozpowszechnianie bezpłatnego oprogramowania lub oprogramowania, dla którego udostępniono kod źródłowy tak zwanego wolnego oprogramowania (ang. open source software - OSS) jest zjawiskiem, któremu w ostatnich latach poświęca się coraz więcej uwagi. Wiąże się ono z całkowitą zmianą paradygmatu modelu tworzenia i marketingu w stosunku do zwykłego oprogramowania, które tradycyjnie było chronione przez copyright, a później także przez prawo patentowe. Sposób licencjonowania oprogramowania bezpłatnego lub oprogramowania wolnego jest dość zróżnicowany - od bardzo liberalnego, pozwalającego użytkownikowi na obejmowanie własnością własnych modyfikacji, po dość restrykcyjne, w których programista jest zobowiązany do dostarczenia jakichkolwiek zmian dokonanych przez siebie do wspólnego, stale rozbudowywanego zasobu oprogramowania. Jedną z najbardziej znanych licencji tego typu jest powszechna licencja publiczna GNU (ang. GNU General Public Licence GNU GPL), wykorzystywana do licencjonowania systemu operacyjnego Lin ux. Zarówno GNU realizowane przez Stallmana w USA, jak i Linux tworzony przez Torvaldsa w Finlandii miały być systemami operacyjnymi dostępnymi na zasadzie bezpłatnego oprogramowania. Obecnie znany Linux jest ostatecznie efektem połączenia obu tych produktów. Powszechna licencja publiczna pozwala na modyfikację licencjonowanego oprogramowania i sprzedaż tak powstałych produktów, ale obowiązkowe jest utrzymywanie zasobów oprogramowania z dostępnym kodem źródłowym. Ma to na celu uniknięcie tworzenia wielu równoległych generacji tego samego oprogramowania i ułatwia rozwój firm sprzedających wolne oprogramowanie. Co więcej, kod źródłowy każdego z tych programów musi być udostępniany bezpłatnie. Jeżeli kod licencjonowanego przez GPL oprogramowania jest używany wraz z oprogramowaniem użytkowym, to kod tego ostatniego także musi być dostarczany bezpłatnie. Oznacza to, że każdy może bezpłatnie korzystać z kodu źródłowego licencjonowanego oprogramowania (np. Linuxa), pod warunkiem, że wyniki pracy również będą udostępniane bezpłatnie. Jest to więc wykorzystanie siły uregulowań prawnych w postaci copyright dla zapewnienia, że wszystko, co zostanie wykonane za pomocą oprogramowania licencjonowanego jako GPL nie przestanie być własnością wspólną. Licencjonowane udostępnianie twórczości intelektualnej Obecną sytuację autorów publikacji naukowych w bezpośredni sposób przedstawił Stevan Harnad.[2] Opisuje on sytuację autora artykułu naukowego i jego tekstu opublikowanego w fachowym czasopiśmie. Wkrótce okazuje się, że mimo tego, iż praca jest dobra, autor posiada bardzo niewiele cytowań, gdyż czasopismo nie jest bezpłatnie dostępne w Internecie, a na opłaty nie stać internautów interesujących się tematyką artykułu. Studenci zamiast czytać tego typu artykuły, zajmują się nielegalnym pobieraniem plików mp3, o wiele łatwiej dostępnych w Internecie. W efekcie autor traci możliwość ubiegania się o odpowiednie stanowisko i grant, których otrzymanie zależy od tzw. współczynnika cytowań ("impact factor". Doprowadzony do ostateczności naukowiec próbuje napisać i wydać książkę. Wydawca informuje go jednak, że nie jest to możliwe, gdyż nie będzie odpowiednio wysokiej sprzedaży z tego powodu, że biblioteki nie mają dość pieniędzy na zakup tego, co powinny kupić. Autor próbuje więc udostępnić swoje teksty bezpłatnie wszystkim zainteresowanym w Internecie. Wówczas wydawca oskarża autora i dostawcę usług internetowych o naruszenie praw autorskich, które to prawa mają chronić interesy... autora. Patrząc na tak przedstawioną sytuację, należy zadać przynajmniej dwa pytania: po pierwsze dlaczego prace naukowca nie mogą być ukradzione, nawet gdy sam naukowiec by tego pragnął, a tak łatwo ukraść prace muzyka (pliki mp3), który walczy z tymi kradzieżami na wszelkie sposoby? I po drugie jak doprowadzić do zmiany tej nienormalnej sytuacji? Uznając pierwsze z pytań za nieco retoryczne, skupimy się na odpowiedzi na drugie. Auto-archiwizacja prac naukowych Jak wynika z przedstawionej sytuacji z jednej strony obserwujemy obecnie nigdy wcześniej niezaistniałą łatwość natychmiastowej wymiany informacji naukowej w skali globalnej, a z drugiej strony fakt, że naukowcy nie mogą z niej korzystać.[3] Rozwiązaniem tego problemu może być rozpowszechnienie na większą skalę idei auto-archiwizacji (ang. self-archiving) prac naukowych w postaci e-printów.[4] Działania te oparte są na tworzonych archiwach e-printów, zazwyczaj kompatybilnych z oprogramowaniem Open Archives Initiative (OAI) (http://www.openarchives.org), opisywanym już w EBIB-ie.[5] Postępowanie w tym wypadku można opisać następująco:
Jedną z interesujących inicjatyw dotyczących auto-archiwizacji jest BOAI (Budapest Open Access Initiative). Inicjatywa ta powstała w grudniu 2001 roku podczas jednego ze spotkań zorganizowanych przez OSI (Open Society Institute). Widocznie Węgrzy zamiast przygotowywać mało przemyślane projekty bibliotek cyfrowych za grube miliony postanowili przystąpić do realizacji przedsięwzięcia mogącego przyczynić się do realnego rozwoju nauki i kraju. BOAI na swojej stronie internetowej określa warunki legalności auto-archiwizacji. Stwierdza się, że tekst, który autor samodzielnie przygotował jest jego własnością intelektualną. Autor posiada copyright i swobodnie może rozdawać lub sprzedawać egzemplarze swej pracy, drukowane lub on-line (np. auto-archiwizowane). W szczególności auto-archiwizowanie preprintów sprzed recenzowania tekstu jest zawsze legalne. Auto-archiwizowanie własnych tekstów, niebędących plagiatami jest z zasady legalne, z wyjątkiem dwóch przypadków:
Niektórzy wydawcy czasopism stosują tzw. "zasadę Ingelfingera", utworzoną przez redaktora jednego z czasopism medycznych, Franza Ingelfingera, w celu ochrony tekstów medycznych przed ich upublicznianiem przed recenzowanym opublikowaniem. Jednak zasada ta nie jest elementem prawa autorskiego, a raczej elementem polityki czasopisma: nie będziemy przyjmowali do publikowania jakiegokolwiek preprintu, który był wcześniej auto-archiwizowany. Jedyną radą dla autorów jest unikanie zamieszczania w takich czasopismach swoich publikacji. Auto-licencjonowanie twórczości W celu ułatwienia auto-archiwizacji autorzy projektu Creative Commons (http://creativecommons.org) przygotowali zestaw licencji umożliwiający autorom różnych prac (strony Web, prace naukowe, muzyka, film, fotografia, literatura, pomoce dydaktyczne) decydowanie o zakresie bezpłatnego udostępniania tych prac. Projekt był inspirowany przez rozwiązania GNU GPL. Powstała aplikacja Web, która pomaga autorom w przeznaczeniu swoich prac do publicznego udostępnienia albo zachowania copyright w wypadku licencjonowania prac do bezpłatnego użytku dla określonych osób, na określonych warunkach. Przewidziano następujące rodzaje licencji:
Po wybraniu odpowiedniej licencji autor, pomimo że udostępnia powszechnie swoje prace bezpłatnie, pozostawia sobie jednak możliwość decydowania o ich dalszym wykorzystaniu. Zastosowano tu ideę "wspólnej własności" źródeł, które nie są obciążane uprawnieniami poszczególnych jednostek, ale udostępnia się je do powszechnego użytku bez indywidualnego zezwolenia. Tak samo jak ulice, parki, drogi wodne, kosmos, prace (głównie naukowe, ale nie tylko) udostępniane bezpłatnie w Internecie są częścią "wspólnej własności" i taki jest sens ich istnienia. Co oczywiście nie zmienia faktu, że zasady ich używania muszą być określone i przestrzegane. Bibliografia
Przypisy[1] E-print rozumiany jest tu jako zarówno nierecenzowany preprint, zawierający np. cząstkowy raport z badań, jak i recenzowany tekst wydrukowany w renomowanym czasopiśmie, archiwizowanym następnie w formie elektronicznej w archiwum OAI. [2] HARNAD, Stevan. For whom the gate tolls? How and why to free the reference research literature online throught author/institution self-archiving, now. In Cogprints - Welcome to Cogprints [on-line]. [dostęp 28 kwietnia 2003]. Dostępny w World Wide Web:http://cogprints.ecs.soton.ac.uk/archive/00001639/00/resolution.htm. [3] LYNCH, Clifford A. Institutional repositories: essential infrastructure for scholarship in the digital age [on-line]. In ARL Bimonthly Report on Research Library Issues and Actions from ARL, CNI, and SPARC 2003, Iss. 226 (February 2003) [dostęp 28 kwietnia 2003]. Dostępny w World Wide Web: http://www.arl.org/newsltr/226/ir.html. [4] Taka sytuacja ma miejsce, np. gdy licencja na e-książkę pozwala na jej udostępnianie tylko jednemu czytelnikowi jednocześnie (co upodabnia ją pod tym względem do książki drukowanej), podczas gdy możliwości techniczne pozwalają na jednoczesne udostępnianie jej dowolnej liczbie czytelników. [5] KAMIŃSKI, Andrzej. E-printowa rewolucja. In EBIB Elektroniczny Biuletyn Informacyjny Bibliotekarzy [on-line]. 2002, nr 4 (33). [dostęp 28 kwietnia 2003]. Dostępny w World Wide Web: http://ebib.oss.wroc.pl/2002/33/kaminski.php. |
| |||