EBIB 
Nr 7/2005 (68), Dwa kroki do przodu. Sprawozdanie
 Poprzedni artykuł Następny artykuł   

 


Jędrzej Leśniewski

Targi Książki w Turynie 2005


"Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć,
miniesz, a więc to jest piękne" /W. Szymborska/

Użycie powyższego cytatu z odniesieniu do Międzynarodowych Targów Książki (MTK) w Turynie będę argumentować na dwa sposoby. Jeden - czysto faktyczny, drugi z pewnym elementem niepoprawnego optymizmu miłośnika książki.

Otóż w majowy wieczór 2005 roku w turyńskim Teatro Carignano - jednym z piękniejszych wnętrz teatralnych Piemontu - rozpoczęły się XVIII MTK. Rozpoczęły się od spotkania z autorką słów cytowanych wyżej, polską laureatką literackiej nagrody Nobla 1996, Wisławą Szymborską. W oficjalnej internetowej relacji z tego spotkania można przeczytać, że "poetesse" powitały "długie oklaski". Jako że spotkanie z polską poetką odbyło się we włoskim teatrze - utworów noblistki można było wysłuchać zarówno po polsku, jak i w języku d'Amicisa. Włoską wersję poezji Szymborskiej - w tłumaczeniu Pietro Marchesaniego - przedstawił w aktorskiej interpretacji Mauro Avogadro. Pietro Marchesani - prof. w katedrze języka polskiego Uniwersytetu w Genui, obecny na spotkaniu, został wyróżniony przez autorkę Nic dwa razy za świetne przekłady jej utworów na język włoski. Teatr wypełniali ludzie z różnych sfer, światów, różnych narodowości. Na koniec noblistka rozdała autografy, dla każdego mając - mimo późnej pory - uśmiech i serdeczne słowo.

Tyle tytułem wprowadzenia w "senną" czy jak kto woli "marzycielską" naturę targów oraz tytułem pierwszej argumentacji wyboru myśli przewodniej tejże relacji. "Senna" czy "marzycielska", gdyż włoskie "il sogno", użyte w haśle reklamującym Fiera del Libro, to właśnie "sen" lub "marzenie".

Dni następne upływały w atmosferze właściwej targom. Przyznać należy - dużym targom. Tegoroczne zgromadziły około 1200 wystawców z wielu krajów świata, przy ogromnej przewadze ekspozycji włoskich. Między 5 a 9 maja przez centrum wystawowe Lingotto, miejsce światowej wystawy Expo sprzed kilku lat, przewinęło się ponad ćwierć miliona osób.

W tym miejscu pora na drugą część argumentacji. Otóż te tłumy ludzi przewijające się wówczas przez Lingotto to były tłumy ludzi dających jasny i czytelny (!) wyraz swojego zainteresowania książką. To były tłumy ludzi, którzy wydali 5 lub 18 euro na to tylko, by wejść na teren centrum wystawowego. Może wobec tego ta "zła godzina" czytelnictwa czy w ogóle zainteresowania książką faktycznie z "niepotrzebnym miesza [się] lękiem" - minie, albo i już mija.

Argument jest "marzycielski", "senny", ale poparty ekonomicznie. Gdyby ta zła godzina nie miała minąć w najbliższym czasie, czy setki wydawców inwestowałaby w tak różnorodne, niezmiernie ciekawe i bogato urządzone stoiska wystawowe? Trudno było, mimo wielu dni trwania targów, znaleźć spokojny czas, w którym można by w samotności cieszyć się oglądaniem wystaw wydawniczych. Stoiska te były bezustannie "okupowane" przez dziesiątki czy setki ludzi!

Warto nadmienić, że stoiska były często urządzone w bardzo interesujący sposób. Dobrym przykładem jest wystawa, a właściwie pomniejszona do skali mikro sala lokalnego parlamentu służąca prezentacji wydawnictwa senackiego, a także przedstawieniu młodym ludziom funkcjonowania organu władzy ustawodawczej poprzez "obrady młodzieżowego parlamentu". Szczególnie w Turynie, gdzie do dziś można w Museo del Risorgimento zwiedzać pierwsza siedzibę podalpejskiego parlamentu, edukacja w zakresie świadomości politycznej czy polityczno-historycznej ma duże znaczenie i co ważne, to znaczenie jest dostrzegane i nadaje się mu właściwą wagę.

Do grupy interesujących stoisk należy zaliczyć też te poświęcone prezentacji bibliotek włoskich, nierzadko bibliotek małych, czy też bibliotek szkolnych z okolic Turynu. Na tych stoiskach można było zobaczyć multimedialne prezentacje przedstawiające instytucje i ich działalność, promujące równocześnie czytelnictwo i zachęcające do korzystania z usług tychże bibliotek. Nie zabrakło tu nawet prezentacji bibliotek szkolnych czy tych przeznaczonych dla młodego czytelnika.

Wśród wystaw targowych znalazły się również te prezentujące poszczególne regiony Włoch. W tym miejscu należy dostrzec z jednej strony dobry sposób przedstawienia włoskich regionów, a z drugiej krytycznie ocenić brak wystaw promujących regiony niedalekiej Francji czy Szwajcarii. Zdaje się bowiem, że w dobie Europy regionów warto byłoby położyć większy nacisk na "narożnikowy" charakter Piemontu. Ale to tylko moje osobiste zdanie. Zdanie podyktowane być może tym, że większość życia spędzam w miejscach, które zwać można "pograniczem", "ośrodkami wielokulturowymi" czy po prostu "miejscami spotkań kultur różnych narodów". Śląsk - Górny i Dolny, Wileńszczyzna, a teraz Piemont to tylko kilka przykładów miejsc o takim charakterze.

Wracając do targów, należy bezstronnie przyznać, że tegoroczna edycja Fiera del Libro charakteryzowała się świetną - moim zdaniem - organizacją, począwszy od kampanii reklamowej, poprzez logistyczny aspekt organizacyjny, aż po bardzo dobry serwis informacyjno-sprawozdawczy w Internecie. Reklamy targów można było zobaczyć na bilboardach w całym mieście, również miejskie środki transportu były oklejone dużymi reklamami FdL. Świetnie zorganizowany był dojazd do Lingotto - darmowe autobusy kursowały co kwadrans z kilku dworców kolejowych Turynu. Informacja dla odwiedzających była także w języku angielskim, co niezmiernie ułatwiało komunikacje zagranicznym gościom.

Poruszanie się po pięciu wielkich pawilonach ułatwiały ogromne tablice informacyjne oraz darmowe mapki zawierające lokalizacje i indeks wszystkich stoisk i wystaw. Cztery z tych pawilonów były ogólnodostępne, piąty był przeznaczony dla tych, którym wyraz "książka" kojarzy się nieodmiennie z wyrazami "chleb powszedni", czyli dla wydawców, redaktorów, dziennikarzy, bibliotekarzy, księgarzy etc. Można było w nim zobaczyć stoiska zakładów poligraficznych, ale także stoisko Włoskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy czy Włoskiego Stowarzyszenia Wydawców. W specjalnie przygotowanym pomieszczeniu istniała możliwość indywidualnej rozmowy czy nawet negocjacji handlowych z przedstawicielami oficyn wydawniczych z całego świata. Słowem, każdy mógł znaleźć to, czego potrzebował. Rzec można, że jeśli taka organizacja będzie towarzyszyć wszystkim międzynarodowym targom książki, nie należy się martwić o dalszy ich rozwój czy powodzenie w społecznym odbiorze.

Pewnym minusem targów dla "przeciętnego Kowalskiego" może się wydać koszt biletu. Wspomniane wcześniej 5 € za bilet dzienny czy 18 € za karnet to jednak koszt w sumie niewielki, biorąc pod uwagę ceny we Włoszech w ogóle. Poza tym, dokonując jakichkolwiek zakupów w trakcie targów, można było liczyć na duże rabaty, sięgające nawet 30 czy 50% rynkowej ceny książek. Tu z kolei nadmienić trzeba o wysokich cenach książek w Italii. Dla przykładu album z fotografiami Turynu kosztuje około 100 €, wiec przy zniżce 50%, a taka towarzyszyła promocjom tego wydawnictwa, można było zyskać ponad 30 €, wliczając w koszty karnet uczestnictwa w całych targach. Sympatycznym akcentem targów były darmowe bilety dla obcokrajowców. Oczywiście skorzystałem z okazji.

Targi to nie tylko setki stoisk wystawowych, promocyjnych cen wydawnictw etc. Targi to także okazja do realizacji pewnych projektów związanych z szeroko pojętą kulturą książki. Wśród nich niezwykle ciekawym, moim zdaniem, był projekt "lingua madre" - " język ojczysty". Projekt ten ukazywał różnorodność i bogactwo językowe całego świata. (Logo stanowił model kuli ziemskiej opisany frazą "język ojczysty" w niezliczonej ilości języków). Projekt był realizowany poprzez spotkania z autorami książek, którzy częstokroć sami podejmowali się głośnego ich czytania w "języku ojczystym". Tej lekturze towarzyszyły koncerty muzyki właściwej danemu kulturowemu obszarowi językowemu, któremu aktualnie było poświęcone spotkanie.

Nie sposób opisać wszystkie wydarzenia FdL i nie o to też chodzi w tej relacji, ale o ukazanie ich bogactwa i różnorodności. O przekazanie swego rodzaju "optymistycznej pocztówki" z deszczowego i pochmurnego na co dzień Turynu. Zarówno w rzeczywistości, jak i w przenośni. Zachmurzonego problemami społeczno-gospodarczymi, wśród których na pierwszym miejscu wymienia się kwestie imigrantów i bezrobocia; zalanego wręcz deszczem różnorakich afer politycznych i nie tylko. Pocztówki z miasta ukochanego przez - a jakże - pisarza, a przede wszystkim filozofa Friedricha Nitschego. Szczególnie w takim mieście, nitscheańskim aż po zwieńczenia barokowych kopuł świątyń i pałaców, optymizm płynący z popularności i społecznego odbioru targów książki w "złej godzinie" czytelnictwa jest powodem tej relacji. Z miasta, w którym człowiek znalazł czas, by odpowiedzieć książce na jej "Witam Cię kartek szelestem, tytułem na pierwszej stronie..."

 Początek strony



Targi Książki w Turynie 2005 / Jędrzej Leśniewski// W: Biuletyn EBIB [Dokument elektroniczny] / red. naczelny Bożena Bednarek-Michalska. - Nr 7/2005 (68) sierpień/wrzesień. - Czasopismo elektroniczne. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich KWE, 2005. - Tryb dostępu: http://www.ebib.pl/2005/68/lesniewski.php. - Tyt. z pierwszego ekranu. - ISSN 1507-7187