EBIB 
Nr 7/2004 (58), Jednoosobowe zarządzanie biblioteką. Artykuł
  Poprzedni artykuł Następny artykuł   

 


Jadwiga Dzikowska
Biblioteka Instytutu Inżynierii Cieplnej i Ochrony Powietrza
Politechnika Krakowska

Bibliotekarz „z łapanki”


Biblioteka Instytutu Inżynierii Cieplnej i Ochrony Powietrza Politechniki Krakowskiej (PK) mieści się na powierzchni 51 m2. Wyposażona jest w komputer, skaner, nagrywarkę. Pomieszczenie to wykorzystywane jest również na seminaria instytutowe i różnego typu szkolenia, odbywają się w nim egzaminy i obrony prac dyplomowych. Z tego powodu biblioteka jest czynna tylko dwa razy w tygodniu. W związku z tym, że pracuję w Instytucie, istnieje również możliwość skorzystania z biblioteki poza godzinami jej otwarcia.

Obecnie księgozbiór biblioteki liczy 1201 woluminów, prenumerujemy też 13 tytułów czasopism polskich i jeden tytuł zagraniczny. Gromadzenie księgozbioru sprowadza się do zakupu najpotrzebniejszych publikacji wykorzystywanych w dydaktyce i działalności naukowej. Najczęściej dokonują go sami pracownicy Instytutu, a rola bibliotekarza sprowadza się do odnotowania nabytków w inwentarzu biblioteki. Wiąże się to z gospodarką finansową Instytutu, który nie posiada oddzielnego funduszu przeznaczonego na zakup książek. Najczęstszym źródłem finansowania zakupu książek są środki otrzymywane z Ministerstwa Nauki i Informatyzacji na działalność statutową, badania własne czy projekty badawcze. W tej sytuacji "chodliwe" pozycje zakupione przez pracowników Instytutu są przez nich przetrzymywane, co znacznie utrudnia dostęp do zbiorów innym użytkownikom biblioteki.

Moja przygoda z biblioteką...

12 lat temu jeden z pracowników, który dotychczas zajmował się biblioteką, wyjechał na staż, a ja otrzymałam od Dyrektora Instytutu polecenie służbowe przejęcia biblioteki liczącej wówczas 590 woluminów książek i siedem tytułów prenumerowanych czasopism. Było to dla mnie wielkim wyzwaniem, a także dużym obciążeniem, ponieważ pracowałam jako konstruktor, a wynikające z tego obowiązki zajmowały większość mojego czasu. Pracę w bibliotece wykonywałam w ramach swoich dotychczasowych obowiązków wynikających z zatrudnienia w Instytucie. Tak zresztą jest do dziś. Nie miałam żadnego fachowego przygotowania i słowo "biblioteka" przerażało mnie. Nie było osoby, która przekazałaby mi prowadzenie biblioteki, nie wiedziałam też, do kogo mogłabym się w tej sprawie zwrócić. W dodatku w opinii niektórych pracowników prowadzenie biblioteki traktowane było jak kara. Nie ukrywam, że w tej sytuacji i ja przez długi czas traktowałam funkcję bibliotekarza jak przysłowiową kulę u nogi.

Do wszystkiego dochodziłam metodą prób i błędów. W końcu trafiłam do Sekcji Bibliotek Zakładowych Biblioteki Głównej PK. Wówczas dowiedziałam się, że zakres moich obowiązków obejmuje zgodne z przepisami przechowywanie, inwentaryzację, ewidencjonowanie i katalogowanie zbiorów oraz prenumeratę czasopism. Otuchy dodawało mi zapewnienie, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości związanych z prowadzeniem biblioteki instytutowej mogę zgłaszać się do wyżej wymienionej jednostki. Biblioteka instytutowa zaczęła więc funkcjonować w miarę sprawnie, a ja, jak na moje możliwości, dobrze sobie radziłam z bieżącą pracą.

A może podnieść kwalifikacje...

Właściwie mogłam na tym poprzestać. Nasuwało się jednak pytanie, czy w dobie ciągłego rozwoju, zmian w każdej dziedzinie życia to wystarcza. Zaczęłam dojrzewać do decyzji o podniesieniu swoich kwalifikacji. Dopingowana kontaktami z innymi bibliotekarzami oraz sugestiami Dyrektora Instytutu co do rozszerzenia działalności biblioteki, podjęłam naukę na studiach podyplomowych w zakresie informacji naukowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zdobyłam nie tylko umiejętności praktyczne związane z obsługą komputera i pracy w bibliotece, ale przede wszystkim pozwoliło mi to wejść w środowisko bibliotekarskie i rozpoznać szereg zagadnień zawodowych, o których nie miałam pojęcia. Zaczęłam inaczej traktować powierzoną mi funkcję bibliotekarza i myśleć o potrzebie wprowadzenia pewnych zmian w mojej bibliotece.

Katalogi kartkowe czy automatyzacja...

Już mój poprzednik idąc z duchem czasu, stworzył katalog komputerowy w dostępnym wówczas programie Quattro PRO. Nie był to wprawdzie system biblioteczny, ale istniała już możliwość wyszukania danej pozycji, wykazania, kto i jakie książki ma na koncie itp. Kolejny etap stanowiło sporządzenie spisu książek w edytorze tekstu Word. Następny krok to próba wykorzystania bazy danych ISIS stworzonej przez Sekcję Bibliotek Zakładowych Biblioteki Głównej PK na potrzeby małych bibliotek instytutowych. W tym celu konieczne było krótkie szkolenie, zapoznanie się z obowiązującymi zasadami opisu bibliograficznego, przepisami katalogowania książek itp. Dla zwykłego laika nie było to wcale proste. Dostarczone narzędzie pracy nie było jednak przyjazne dla użytkownika. Poza tym nie dawało możliwości drukowania rekordów, przekazywania informacji poprzez Internet, a co najważniejsze, współpracy z innymi bazami danych. Istniało również realne zagrożenie utraty danych, jako że tworzenie kopii dokumentu było trudne i nie zawsze możliwe. Zauważyłam wówczas, że bibliotekarze w małych bibliotekach najczęściej, na własną rękę, tworzyli bazy danych na swój własny użytek.

Brak płynnej wymiany informacji na temat zasobów biblioteki może prowadzić do paradoksalnych sytuacji. Jeden z pracowników Instytutu, w którym pracuję, rozpaczliwie poszukiwał pewnej publikacji. Zwrócił się o pomoc do Wypożyczalni Międzybibliotecznej Biblioteki Głównej. Z kolei informacja o tym przypadkowo dotarła do mnie. Wówczas okazało się, że poszukiwana pozycja była w naszej bibliotece instytutowej. To umocniło mnie w przekonaniu o potrzebie rozwijania katalogu komputerowego i szerszej informacji elektronicznej o zasobach i usługach naszej biblioteki. Nasz Instytut zainteresował się nowym programem MEZON-LIB do tworzenia baz danych na potrzeby małych bibliotek. Został on przetestowany i zakupiony w Instytucie Mechaniki Budowli na Wydziale Inżynierii Lądowej. Program daje możliwość tworzenia katalogów i własnych baz danych, dostosowanych do potrzeb nie tylko biblioteki, ale i Instytutu. Dobre narzędzie pracy stwarza nowe możliwości współpracy między bibliotekami instytutowymi i nie tylko.

Czy ktoś korzysta z biblioteki...

Zainteresowanie biblioteką jest mniejsze niż można by oczekiwać. Odwiedzają ją przede wszystkim pracownicy Instytutu. Składają oni zamówienia na zakup konkretnych publikacji albo sami dokonują zakupu, a następnie wypożyczają nowe publikacje na długi czas. W mniejszym stopniu studenci. Zaspokojenie ich potrzeb często przekracza możliwości biblioteki instytutowej. Poszukiwana przez studentów literatura, o ile znajduje się w zbiorach bibliotecznych, jest zwykle wypożyczona. Niestety, rzecz się ma podobnie z prenumerowanymi czasopismami, które pracownicy mogą wypożyczać. W tej sytuacji duża część księgozbioru znajduje się poza biblioteką. W podobnej sytuacji są pracownicy z innych wydziałów uczelni, których oczekiwania trudno zaspokoić ze wspomnianych wcześniej powodów. Jest to zapewne pewien zakodowany w świadomości pracowników schemat funkcjonowania biblioteki. Być może towarzyszy mu przeświadczenie, że jest się w posiadaniu jedynego, unikalnego egzemplarza zdobytego na dodatek z ogromnym trudem, więc strach go wypuścić z ręki. Takie myślenie bardzo utrudnia funkcjonowanie biblioteki.

Wizja i realia...

Nie mam wątpliwości, że nie można poprzestać na osiągniętym minimum. Istnieje potrzeba rozwoju biblioteki, tak by była ona w stanie zaspokoić rosnące potrzeby i wymagania użytkownika. Pojawia się możliwość zautomatyzowania biblioteki poprzez zakup programu do tworzenia baz danych, o którym już wcześniej wspomniałam. Daje nam to możliwość utworzenia katalogu, bazy danych publikacji pracowników Instytutu czy tworzenie własnych baz danych dostosowanych do potrzeb Instytutu. Jak wiemy, w Bibliotece Głównej Politechniki Krakowskiej istnieje baza bibliograficzna pracowników uczelni. Tworzona jest ona z autopsji, dlatego też nie jest kompletna. Pracownicy zobligowani są wprawdzie zarządzeniem rektora do dostarczania opublikowanych dokumentów do Biblioteki Głównej w celu ich rejestracji. Jednak w praktyce często jest inaczej: pracownikom łatwiej jest dostarczyć publikację do macierzystej biblioteki instytutowej niż zanieść ją do Biblioteki Głównej. Być może współpraca w tym zakresie między biblioteką instytutową i główną dawałaby lepsze rezultaty. Jest to oczywiście moje spojrzenie na ten aspekt sprawy, który może warto przemyśleć. Korzystanie z tego samego narzędzia pracy daje również duże możliwości współpracy między bibliotekami instytutowymi. Pozwala na wymianę informacji o zasobach bibliotek, co z kolei wyklucza możliwość niepotrzebnego dublowania drogich pozycji oraz umożliwia szybkie dotarcie do szukanych dokumentów.

Istotny jest fakt przekazu informacji o nowoczesnych zasobach i możliwościach dostępu do nich. W dobie komputeryzacji jesteśmy w stanie dotrzeć drogą elektroniczną do każdego pracownika i odwrotnie, użytkownik może dotrzeć do biblioteki.

Należałoby również zmienić politykę gromadzenia zbiorów tak, aby jak największe grono czytelników mogło z nich korzystać. Jest to znakomita okazja do wyczyszczenia księgozbioru z wysoce nieaktualnych już pozycji, a uzupełnienia literaturą adekwatną do profilu biblioteki.

Byłoby tu wielkim nietaktem, gdybym nie wspomniała o wielkim zaangażowaniu Dyrektora Instytutu i jego otwartości na wszelkie innowacje oraz podsuwanie pewnych rozwiązań. Również, jako dobry gospodarz, stara się wspierać działalność biblioteki ze strony finansowej.

Rozwój biblioteki wymaga dużego zaangażowania organizacyjnego, finansowego, a przede wszystkim czasowego. W moim przypadku trudno pogodzić pracę bibliotekarza z obowiązkami służbowymi, wynikającymi z mojego zatrudnienia. Często muszę dokonywać wyboru: dobrze funkcjonująca biblioteka czy sumiennie wykonywana praca konstruktora. Na ile to możliwe, staram się godzić obie funkcje. Nie jestem osamotniona w tej sytuacji - na podobnych zasadach pracuje wiele osób zajmujących się bibliotekami instytutowymi. Nasuwa się jednak pytanie: czy "bibliotekarz z łapanki" jest w stanie zastąpić etatowego bibliotekarza z prawdziwego zdarzenia?

 Początek strony



Bibliotekarz „z łapanki” / Jadwiga Dzikowska// W: Biuletyn EBIB [Dokument elektroniczny] / red. naczelny Bożena Bednarek-Michalska. - Nr 7/2004 (58) sierpień/wrzesień. - Czasopismo elektroniczne. - [Warszawa] : Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich KWE, 2004. - Tryb dostępu: http://www.ebib.pl/2004/58/dzikowska.php. - Tyt. z pierwszego ekranu. - ISSN 1507-7187