EBIB 
nr 9/2001 (27), Biblioteki pedagogiczne i szkolne.
Badania, teorie, wizje
Poprzedni artykuł Następny artykuł     

 
Rozmiar: 45 bajtów

Małgorzata Góralska
Instytut Bibliotekoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego

Książka drukowana wobec przekazu elektronicznego

Rozmiar: 45 bajtów

Właściwości fizyczne

Koronnym argumentem przemawiającym na korzyść drukowanych książek jest ich portatybilność (tradycyjny już przykład wskazuje na fakt, że książkę można zabrać na plażę, do łóżka itd.). Jednak w naszych rozważaniach na temat podobieństw i różnic pomiędzy książką drukowaną i elektroniczną chcielibyśmy odwołać się do wszystkich elementów struktury książki. Tradycyjny wygląd książek drukowanych przemawia do czytelnika zanim zapozna się on z treścią dzieła (proces identyfikacji książki). Może on również informować o randze danej książki. Ponadto właściwości materialne, jako jeden z fundamentalnych elementów struktury książki, są odpowiedzialne za to, że percepcja przekazu książkowego oparta jest na wzorcu, łatwym i prostym do odkodowania dla czytelnika.

Właściwości fizyczne elektronicznych publikacji możemy z kolei sprowadzić do dwóch podstawowych cech charakterystycznych:

  1. brak jednoznacznej postaci fizycznej (książki elektroniczne mogą być utrwalone na CD-ROM-ie, na dyskach komputerów, dyskietkach itd.);
  2. elektroniczne publikacje nie funkcjonują samodzielnie (aby zapoznać się z ich treścią trzeba dysponować właściwym sprzętem komputerowym i oprogramowaniem oraz odpowiednimi umiejętnościami ich obsługi).

Konsekwencją tak przedstawionych właściwości fizycznych elektronicznych publikacji jest, widoczny w ich przypadku, brak tego aspektu użytkowania książek, który polega na bezpośrednim i fizycznym kontakcie czytelnika z lekturą. Publikacja elektroniczna nie jest czymś "namacalnym", co na pierwszy rzut oka wskazuje na pokrewieństwo z publikacjami drukowanymi. Książka elektroniczna stanowi bardziej abstrakcyjne pojęcie - słyszymy, że na danym dysku znajduje się jakaś książka i możemy przekonać się o tym, kiedy odtworzymy ją na ekranie komputera (przy czym nasze wyobrażenie dotyczące książki wcale nie musi odpowiadać jej wizerunkowi na ekranie monitora). Istotny jest również fakt, że aby korzystać z zawartości elektronicznych książek nie wystarczy posiadanie kompetencji lingwistycznych, czy wiedza, do czego służą książki - niezbędne jest również minimalne orientowanie się w zasadach funkcjonowania systemów komputerowych. W konsekwencji mamy zatem nowego "czytelnika", charakteryzującego się podstawowym zasobem kompetencji informatycznych. Zatem elektroniczne publikacje nie są samodzielnymi, samowystarczalnymi i jednoznacznie określonymi obiektami, lecz stanowią integralną część całego systemu elektronicznie przetwarzanej informacji i pozostają od tego systemu uzależnione. Wiąże się z tą prawidłowością nie tylko odmienność nośnika i formy przekazu, lecz również kontekst czytelniczy. Najprościej rzecz ujmując: specyfika książki drukowanej implikuje bezpośrednią lekturę. W przypadku książek elektronicznych oprócz tekstu i czytelnika integralne miejsce w tym schemacie zajmuje sprzęt oraz oprogramowanie komputerowe.

Z wagi tego problemu zdają sobie sprawę ludzie tworzący rynek informatyczny. Po notebookach i palmtopach kolejną rewolucję w dziedzinie elektronicznych książek mają przynieść eBooki. Opis eBooków odnaleźć możemy, np. w artykule "Bity zamiast papieru" w 5 numerze magazynu CHIP z 1999 roku: "Urządzenia te wyglądem przypominają palmtopy. Kolejne strony przegląda się w nich, naciskając odpowiedni przycisk. Na ekranie może się pojawiać dowolny tekst - od Biblii po książkę kucharską. Pojemna pamięć urządzenia jest w stanie zmagazynować ponad 4000 stron książki standardowego formatu." 1 Tak więc stworzenie elektronicznych książek, które pod względem właściwości fizycznych byłyby w pełni porównywalne z drukowanymi, nie jest w chwili obecnej żadnym problemem. Kwestią otwartą pozostaje natomiast odpowiedź na pytanie: po co w ogóle musi dojść do wymiany publikacji drukowanych na elektroniczne. Gary Shapiro, dyrektor amerykańskiego związku producentów elektroniki konsumpcyjnej, napisał: "Najpierw konieczne jest wywołanie u klienta wrażenia, że nowe medium jest mu niezbędne i chciałby mieć do niego dostęp." 2 John McDonald, z firmy Casio, z kolei twierdzi: "W rzeczywistości ludzie nie potrzebują naszych produktów. Musimy więc sprawić, by zechcieli je kupić" 3. W przypadku książek elektronicznych nie zawsze możemy mówić, że pojęcie to odnosi się tylko i wyłącznie do pewnego zasobu elektronicznie przetwarzanej informacji. Wysiłki producentów różnych produktów technologii komputerowej skierowane są nie tylko na wytwarzanie programów określanych jako elektroniczne książki, lecz również na rozwój samego sprzętu komputerowego. Takie dążenia ku jak najwierniejszemu upodobnieniu komputerów do materialnej postaci tradycyjnych książek wydają się zaprzeczeniem idei elektronicznych książek (w każdym razie tych, w których elektroniczne książki stanowią abstrakcyjne pojęcie, związane jedynie z określonym sposobem prezentowania treści na ekranie). Jednak naśladowanie przez sprzęt komputerowy formy kodeksu świadczy o tym, że nie sposób pominąć problemu fizycznej postaci określonego nośnika przekazu. Prawidłowość ta wskazuje również na fakt, że przywiązanie czytelników do formy tradycyjnej książki musi być brane pod uwagę przez producentów nowych technologii, jeśli nie chcą oni, aby ich produkty pozostały ciekawostką jednego sezonu.

W chwili obecnej jednak właściwości fizyczne książek elektronicznych i drukowanych pozostają czynnikiem, który w zdecydowany sposób różni obie formy przekazu. Zatem kryterium, które mogłoby jednoznacznie wskazywać na homogeniczność książek drukowanych i elektronicznych jest tekst. Informacja tekstowa publikowana pierwotnie w drukowanych książkach jest często prezentowana na ekranie, a zawartość praktycznie każdej książki może być przeniesiona do pamięci dyskowej. Jednak mogą się w tym miejscu pojawić wątpliwości, czy samo przeniesienie tekstu na ekran monitora komputerowego wystarczy, aby dany program mógł być określany jako książka. Chcielibyśmy zastanowić się nad następującym problemem: jakie konsekwencje pociąga za sobą prezentowanie informacji tekstowej na kartach drukowanych publikacji, a jakie na ekranie komputera. Konsekwencje dla samego tekstu, ale również dla jego autora i czytelników.

Sposoby istnienia tekstu

Tekst wyrażony w postaci graficznych znaków pisma stanowi kolejny element zaproponowanej przez nas struktury książki, jednak informacja tekstowa nie jest zarezerwowana wyłącznie dla książki jako nośnika przekazu. Komunikat tego rodzaju pojawić się może zarówno na szpaltach czasopism, kartkach uczniowskiego zeszytu, ekranie telewizora, jak i monitora komputerowego. Zatem w przypadku książki ważny jest nie tylko sam tekst, lecz również sposób jego zaistnienia. O sposobie przedstawienia tekstu w drukowanych publikacjach decyduje kolejny element struktury książki - właściwości konstrukcyjne (odpowiedzialny za przestrzenne rozplanowanie tekstu). Jakie konsekwencje dla tekstu mają właściwości konstrukcyjne książki?

W publikacjach drukowanych każda partia tekstu występuje na kolejnych stronach książki. Zapis tekstu na kartach książek podlega odpowiednim regułom: porządku i hierarchii. Treść powieści czy dzieła naukowego zaczyna się zazwyczaj od wstępu lub pierwszego rozdziału, w encyklopediach hasła ułożone są w porządku alfabetycznym itd. Możemy wręcz mówić o fizycznie utrwalonym i oznaczonym (poprzez kolejne numery stron), liniowym porządku książek drukowanych.

Jak już wspomnieliśmy każdej stronie tekstu przypisany jest kolejny numer, często określone partie tekstu stanowią następujące po sobie rozdziały książki (których tytuły pojawiają się w spisie treści). Numery stron i spis treści stanowią klucze, które umożliwiają czytelnikowi identyfikację wybranych fragmentów tekstu, a także stanowią określony wzór percepcji danego tekstu od początku do końca (wzór ustalony przez autora lub wydawcę). Czytelnik jednak wcale nie musi z niego korzystać. Kolejne strony czy rozdziały zostają fizycznie utrwalone w strukturze książki jedne po drugich, dlatego zawartość treściowa drukowanych publikacji utożsamiana jest często z porządkiem, który określany jest jako liniowy czy też linearny. Klasycznym przykładem publikacji, których linearny porządek wykorzystywany jest niezwykle rzadko do zapoznania się z całością tekstu są encyklopedie. Formuła encyklopedii zakłada przecież, że teksty haseł ułożone są w odpowiedniej kolejności (najczęściej alfabetycznej), czytelnik jednak sam wybiera miejsce, od którego rozpoczyna czytanie, a także wszystkie inne hasła, które chce poznać bez względu na to, czy pojawiają się one kolejno po sobie, czy nie. Rzadko zdarza się, aby ktoś czytał encyklopedię od początku, aż do momentu gdy znajdzie odpowiednie hasło.

Z encyklopedycznym ujęciem rzeczywistości odtworzonej na kartach książek drukowanych mamy niekiedy do czynienia w przypadku literatury pięknej. Powieści, nowele, opowiadania utożsamiane głównie z porządkiem linearnym, który narzuca sposób czytania "od deski do deski" wcale nie zasługują na tak jednoznaczną charakterystykę. "Książki o charakterze encyklopedycznym (sieciowo-promieniste, książki o budowie zygzakowatej, książki-światy - i przez to właśnie odmienne od przedsięwzięć linearnych i redukcyjnych), swą strukturą najbardziej przypominające tradycję ustną i strukturę Baśni z 1001 nocy czy Mahabharaty, encyklopedie zatem, różne abecedaria, spisy imienne, słowniki zwykłe i słowniki pięknosłowia, wykazy alfabetyczne, glosariusze, leksykony, katalogi, kompilacje - wszystkie te książki mają wspólną cechę: za każdym razem, w każdym słówku, w każdym napomknieniu, w każdym haśle pisze się je od nowa i od początku, materiał zawsze w nich jest całkowity, ale wciąż n i e w y c z e r p a n y . Są to książki otwarte i nieskończone albo książki-labirynty, które tylko pozornie lub do pewnego stopnia, niekiedy, porządkują chaos. [...] Labirynt ma wiele kluczy. W każdym następnym kręgu okazuje się, że klucz, który otwierał poprzednie drzwi, nie pasuje do następnych. I choć ostatecznie labirynt (Imię róży, Tysiąc płaszczyzn, Bezskuteczna kielnia, Słownik chazarski, Zamek, Palomar) wydaje się konstrukcją skończoną, w istocie można go nadal dzielić na człony i rozbudowywać." 4

Encyklopedie czy specyficzne propozycje literatury pięknej wskazują jednoznacznie na fakt, że chociaż konstrukcja książek drukowanych proponuje pewien określony porządek, czytelnik nie jest zobligowany do jego przestrzegania. Wręcz przeciwnie: w poszukiwaniu specyficznych wrażeń estetycznych czy konkretnych informacji czytelnik może całkowicie pominąć ten porządek tekstu, który został określony przez autora oraz wydawcę i w trakcie lektury tworzyć swój własny. Jaka jest różnica pomiędzy porządkiem stron drukowanych publikacji, wynikającym z konstrukcji książki, a porządkiem tekstu wykazać można na przykładzie takiej powieści, jak "Gra w klasy" Julio Cort(zara. Na samym wstępie autor zaznacza: "Na swój sposób książka ta zawiera w sobie wiele książek, przede wszystkim zaś dwie książki." 5 Pierwszą z nich można czytać kolejno od 1. do 56. rozdziału. Druga natomiast to ten sam tekst, tyle że rozdziały dobierane są według klucza podanego przez autora. Zatem w przypadku tej jednej przecież książki mamy do czynienia z różnymi porządkami tekstu (czy też z różnymi kompozycjami tekstu tej samej książki). Pierwsza kompozycja zaproponowana została przez wydawcę i zawiera tekst dzieła od 8. do 510. strony. Druga i trzecia kompozycja to wspomniane wcześniej propozycje autora. Pozostaje jeszcze trudna do określenia liczba kompozycji stworzonych przez czytelników, którzy tę książkę czytają według własnego klucza (ulubione fragmenty, wyrywkowe przejrzenie zawartości itd.).

Technologia komputerowa zmienia jednak istniejące w książce drukowanej wzajemne relacje pomiędzy konstrukcją książki a tekstem.

Hipertekst

Niektóre programy komputerowe w sposób jednoznaczny nawiązują do tradycji książki drukowanej, chociażby poprzez zaprezentowanie tekstu w sposób linearny. Wówczas odpowiednie partie tekstu ukazują się w kolejno ponumerowanych oknach, a użytkownik wie, gdzie jest początek danego tekstu, a gdzie koniec, a także jaka jest kolejność występowania odpowiednich fragmentów. Jednak taka prezentacja tekstu stanowi chęć upodobnienia elektronicznej formy przekazu do drukowanej, lub też wyraźny ukłon w stronę czytelników tradycyjnych książek. Linearne rozplanowanie tekstu w przestrzeni programu komputerowego nie ma bowiem swego uzasadnienia w fizycznych właściwościach nośnika tego programu. W przypadku książek drukowanych połączenie jednostronne kart jednakowego formatu implikuje odpowiednie rozplanowanie tekstu w przestrzeni książki. Kolejność zapisu informacji na dysku komputerowym nie odpowiada natomiast kolejności ukazywania się poszczególnych informacji na ekranie komputera. Stąd w przypadku programów komputerowych możliwe jest zniesienie nie tylko numerowania odpowiednich partii tekstu, lecz generalnie liniowego porządku konstrukcji książki. Jeśli jednak zrezygnujemy z liniowego wzorca konstrukcji książek drukowanych, musimy zaproponować użytkownikom inne kryterium wyświetlania kolejnych informacji na ekranie komputera. Takim kryterium - wzorcem, który stopniowo staje się jedną z reguł funkcjonowania tekstu elektronicznego jest hipertekst.

Historia hipertekstu sięga roku 1945, kiedy to Vannevar Bush opublikował w czasopiśmie "Atlantic Monthly" artykuł, pt. "As We May Think". W artykule Bush przedstawił projekt maszyny o nazwie "Memex". Głównym zadaniem tego urządzenia miało być gromadzenie i udostępnianie informacji różnego typu (tekstów, fotografii, notatek osobistych itd.) Nowatorstwo tego pomysłu polegało na uwzględnieniu przez autora możliwości tworzenia połączeń między dowolnymi fragmentami dokumentów utrwalonych na mikrofilmach. I chociaż projekt ten nie doczekał się praktycznej realizacji, sam pomysł stanowił inspirację dla projektantów zautomatyzowanych systemów informacyjnych. Twórcą terminu hipertekst był z kolei Teodor Nelson. Jego projekt - system "Xanadu" - miał stanowić ogólnoświatową bibliotekę dokumentów dostępnych on-line.

Ogólnie rzecz ujmując, idea hipertekstu realizowana jest w programach komputerowych poprzez tworzenie automatycznych połączeń między różnymi partiami tekstu. 6 W praktyce oznacza to, że zapoznając się z dowolną informacją widniejącą na ekranie monitora, za pomocą kliknięcia (czyli wciśnięcia przycisku myszy) możemy wyświetlić nową informację, przenieść się do innego fragmentu tego samego tekstu lub też do zupełnie nowego tekstu. Miejsca na ekranie, które umożliwiają takie przeniesienia są zazwyczaj w jakiś szczególny sposób wyróżnione. Użytkownik wykorzystując w procesie czytania tekstu elektronicznego kolejne połączenia może mieć wrażenie pewnej liniowości, to hipertekst zdecydowanie odchodzi od tego schematu. W połączeniach hipertekstowych nie ma bowiem podanej kolejności połączeń. Możemy mówić o hierarchii poszczególnych fragmentów tekstu, tzn. że od tekstu głównego może odchodzić pięć podrzędnych połączeń, ale te połączenia nie będą oznaczone w kolejności jako pierwsze, drugie, trzecie itd. Innymi słowy: nawet wówczas gdy każdy użytkownik programu, czy też dokumentu hipertekstowego ma do czynienia z tą samą, pierwszą stroną tekstu, kolejne strony muszą być przez odbiorcę wywołane z pamięci komputera. Zatem porządek komunikatu prezentowanego w formie elektronicznej nie tylko może, lecz praktycznie zależy od decyzji użytkownika (od jego wyborów dokonywanych przy kolejnych połączeniach między odpowiednimi partiami tekstu). Dzieje się tak, ponieważ hipertekst pozbawia czytelnika zawsze obecnej w książce drukowanej stałej, raz zapisanej, konstrukcji tekstu - proponując w zamian kolejność wynikającą z wyboru, a następnie realizacji połączeń między różnymi partiami tekstu. Jay David Bolter wyjaśniając na czym polega specyfika hipertekstu pisze, że dokument hipertekstowy stanowi zarówno dla autora, jak i czytelnika strukturę słownych i obrazowych pojęć, która może zostać urzeczywistniona na ekranie komputera na różne sposoby. Czytelnik zapoznając się z treścią dokumentu hipertekstowego rzadko kiedy ma świadomość, jaki fragment tego tekstu jest właśnie przez niego czytany. Nie wie, czy ma jeszcze przed sobą setki stron do przeczytania, czy tylko kilka. Istnieją sposoby na zapewnienie czytelnikowi orientacji w strukturze elektronicznego dokumentu, ale (jak to podkreśla Bolter) koniec każdego autentycznego hipertekstu musi pozostać nieokreślony. Zresztą elektroniczny tekst nigdy tak naprawdę nie potrzebuje zakończenia. Lekturę nowego dokumentu można rozpocząć od środka, a następnie po przeczytaniu kilku stron zamknąć go. Co więcej, jeśli czytelnicy dodają swoje uwagi podczas lektury mają one ten sam status co tekst oryginalny. 7

Stosowanie idei hipertekstu do prezentowania komunikatu tekstowego nie budziłoby zbyt wielkich kontrowersji, gdyby proces ten dotyczył tylko publikacji o charakterze informacyjnym, takich jak: encyklopedie, słowniki, informatory itd. Jednak coraz częściej możemy usłyszeć o mniej lub bardziej udanych próbach tworzenia w oparciu o hipertekst utworów literackich. Ogólnie tego typu dokumenty określane są jako powieści hipertekstowe (tzw. "hypertext fiction"), chociaż niektórzy autorzy dla tekstów literackich tworzonych w oparciu o hipertekst i prezentowanych jedynie w formie elektronicznej podają bardziej szczegółowe nazwy. Gareth Rees w artykule prezentowanym na stronach WWW wymienia następujące terminy: "tree literature", "plot branching" i "choose your own fiction", a następnie wyjaśnia jakiego typu dokumentów one dotyczą: "Utwory składają się z krótkich akapitów zawierających konwencjonalny tekst. Aby przejść do następnego fragmentu (i dowiedzieć się "co było dalej") czytelnik musi wybrać odpowiednie połączenie, widoczne na końcu każdego akapitu." 8

Z kolei Jay David Bolter we wspomnianej już książce "Writing Space. The Computer, Hypertext, and the History of Writing", używa terminu powieść interaktywna ("interactive fiction"). Bolter w podobny sposób określa specyfikę tego typu tekstów, ponieważ według niego, najprostsza ich postać sprowadza się do epizodów oraz połączeń pomiędzy poszczególnymi epizodami (miejsc decydowania). 9 Ponadto Bolter wyjaśnia, w jaki sposób należy rozumieć kreatywne możliwości komputerów, pojawiające się w tego typu literaturze. Nie należy bowiem utożsamiać powieści elektronicznej z "powieścią automatyczną". Komputer sam nie tworzy językowego komunikatu, a jedynie odtwarza go czytelnikowi, na warunkach określonych przez autora. Kreatywność pozostaje domeną autora i czytelnika, chociaż nie w taki sam sposób, jak w przypadku drukowanych publikacji. 10 Jednak bez względu na fakt, jak bardzo to nowatorskie podejście do literatury byłoby intrygujące, możliwości poznania we własnym zakresie takich znaczących utworów typu "hypertext fiction", jak: "Afternoon" Michaela Joyce'a czy "Victory Garden" Stuarta Moulthropa, są w chwili obecnej (przynajmniej w Polsce) dosyć ubogie. 11

Wspominając o interaktywnej literaturze warto dodać jeszcze, że jej analizy łączone są często z postmodernistyczną refleksją na temat literatury i roli autora takich teoretyków, jak Roland Barthes czy Jacques Derrida. Niewątpliwie zatem hipertekst, jako sposób prezentacji przekazu w programach komputerowych wpływa na odmienny, niż w przypadku drukowanych publikacji, stosunek autorów i czytelników do komunikatu tekstowego.

Intencje autora oraz postawa czytelnika

Konsekwencją braku stałej konstrukcji tekstu w elektronicznych publikacjach jest z jednej strony partnerska postawa autora wobec czytelnika, z drugiej zaś nowy typ aktywności czytelników podczas poznawania tekstu.

Autor oddając swoją publikację do druku musi mieć świadomość związanych z tym konsekwencji. Wydany tekst nie może ulec zmianie (można wydrukować wydanie rozszerzone czy zmienione, lecz będzie to już następna publikacja). Komponowanie poszczególnych fragmentów tekstu wcale nie musi pokrywać się z ostatecznym kształtem całości. Jednak ostatecznie dzieło ma stanowić zwartą i logiczną całość. Innymi słowy: tekst przeznaczony do druku powinien zawierać, wspomniany wcześniej, łatwy i dostępny dla czytelnika wzór percepcji. Ponadto, ponieważ autor nie ma możliwości podczas pisania, konfrontowania swoich pomysłów z czytelnikami, decyduje się na taki kształt dzieła, jaki będzie odpowiadał hipotetycznemu odbiorcy. Sam decyduje o tym, w jaki sposób będzie przebiegać opowieść, które wątki rozwinąć, jakich bohaterów opisać itd. Autor jest w całości odpowiedzialny za utrwaloną postać tekstu. Taka "despotyczna" działalność autora jest, według teoretyków technologii komputerowej, nierozerwalnie związana z tradycyjnym pojęciem książki: "Jak długo książka będzie podstawowym nośnikiem tekstów literackich, dla większości czytelników obowiązującymi pozostaną w dalszym ciągu tradycyjne wzory: wszechwładnego autora i pomnikowej literatury." 12

Z kolei tekst stworzony przez autora-hegemona wymusza odpowiednią postawę czytelnika, polegającą na "lekturze pasywnej", dzięki której odbiorca niemal całkowicie zatraca się w świecie istniejącym tylko na kartach książek. 13 Sytuacja ta jest przeciwieństwem kontekstu czytelniczego, towarzyszącego odbiorcy utworów hipertekstowych, ponieważ specyfika hipertekstu nie pozwala czytelnikowi na zbyt długie i zbyt głębokie popadanie w tak rozumianą pasywność. 14 W rezultacie okazuje się, że tradycyjne rozumienie roli autora i literatury nie pomaga w czytaniu tekstów, dostępnych za pośrednictwem nowego, elektronicznego medium. 15 Przekonanie, że korzystanie z dokumentów hipertekstowych nie pokrywa się z czytaniem książek, zdają się podzielać teoretycy tradycyjnej, czyli drukowanej literatury. David S. Miall w artykule dotyczącym możliwości wykorzystania komputerów do analiz literackich podkreśla, że hipertekstowe przedstawienie utworów powieściowych działa raczej na niekorzyść tego typu percepcji, którą moglibyśmy nazwać "lekturą imaginacyjną". 16 Zatem w przeciwieństwie do autora publikacji drukowanych, autor komunikatu opartego na idei hipertekstu, nie jest już dłużej przewodnikiem, mentorem, który byłby odpowiedzialny za całkowity kształt tekstu. Zadaniem nowego autora-partnera jest zaproponowanie pewnej kompilacji, połączonych ze sobą fragmentów tekstu. Odbiorca takiego komunikatu jest po części jego współautorem, ponieważ to on nadaje mu ostateczny kształt poprzez dokonanie wyboru odpowiednich połączeń między segmentami tekstu. Bolter opisuje to zjawisko w następujący sposób: "Dwa podmioty, autor i czytelnik, przenikają się nawzajem w tekście." 17

Jednak zastanawiać może fakt, czy taką aktywność odbiorcy przekazu hipertekstowego, sprowadzającą się do nieustannych wyborów, można porównywać z percepcją drukowanych książek, i czy w ogóle będzie to jeszcze proces określany mianem czytania.

Glen A. Kurtz na stronach WWW podaje myśl, która być może przynosi rozwiązanie tego problemu. Pisze on mianowicie, że sprowadzenie aktywności czytelnika do nieustannych wyborów myli proces czytania ze zjawiskiem konsumpcji. Nawigowanie od połączenia do połączenia, zarówno w hipertekście, jak i w bardziej skomplikowanych produktach multimedialnych, jest tak naprawdę kolejną nazwą zakupów. 18 W takim ujęciu czytanie hipertekstowego utworu będzie bliższe konsumpcji tekstu 19 (polegającej na wybraniu przez odbiorcę tylko takich fragmentów, które wydają mu się atrakcyjne lub odpowiadają na jego potrzeby), niż percepcji treści tradycyjnych książek. Wydaje się, że takie wybiórcze podejście do tekstu jest znacznym uproszczeniem procesu poznawania zawartości treściowej drukowanych książek. Posuwając się jeszcze dalej, możemy wręcz mówić o przeciwieństwie metod towarzyszących percepcji tekstu elektronicznego i drukowanego.

Czytelnik drukowanych publikacji często bowiem nie uświadamia sobie w pełni, dzięki jakim zabiegom pisarskim autor stworzył tekst, który odbiorcę zachwycił, czy chociażby zainteresował. Czasem słyszymy wypowiedzi uczniów, że dana lektura szkolna byłaby interesująca, gdyby nie "te nudne opisy przyrody". Często właśnie pozornie nieciekawe fragmenty tekstu (takie jak: opisy przyrody, dywagacje na temat charakteru czy wyglądu głównych bohaterów) tworzą nastrój danego dzieła, stopniują napięcie, aby doprowadzić czytelnika do sceny dynamicznej czy wydarzenia kulminacyjnego. Gdy czytelnik znajduje się już w centrum akcji ma pełne wyobrażenie tego, jacy są główni bohaterowie i jaka jest sceneria. Prawidłowość ta wynika stąd, że autor tworząc określony wątek, konstruując odpowiednią fabułę, wie do jakiej kulminacji czy wniosków ma on doprowadzić czytelnika. Tymczasem czytelnik utworów hipertekstowych, jako współautor, nie wie, jak kształtuje się w całości wątek, który został przez niego wybrany.

Z chęcią dostosowania tekstu literackiego do gustów odbiorców mamy do czynienia również wówczas, gdy książka zostaje sfilmowana. Często okazuje się, że wybranie nawet najciekawszych fragmentów danej książki i przeniesienie ich na ekran kinowy rozczarowuje. Nawet największe emocje związane z eksploracją elektronicznego tekstu, polegające na satysfakcji podczas współtworzenia tekstu, odkrywaniu i wybieraniu najbardziej interesujących dla odbiorcy treści, nie mogą zastąpić poznania i "przeżycia" dzieła drukowanego, kompletnego zarówno w swojej treści, jak i formie.

W tym miejscu naszych rozważań chcemy wskazać na wyraźną różnicę, jaka zachodzi między tekstem drukowanych książek, a tekstem elektronicznych publikacji. Mianowicie: konstrukcja tekstu w książkach drukowanych jest zawsze stała, podczas gdy konstrukcja przekazu elektronicznego opartego na idei hipertekstu jest dynamiczna. Nie będziemy w tym miejscu określać, która forma przekazu jest dla odbiorcy lepsza, a która gorsza. Jest to wręcz niemożliwe, ponieważ każda z nich oferuje czytelnikowi inny zestaw wrażeń i doświadczeń, a także wymaga od niego innej postawy podczas aktu percepcji. Konstrukcja tradycyjnych książek jest zawsze stała, ponieważ każdy czytelnik drukowanego tekstu ma do czynienia z tym samym, fizycznie utrwalonym porządkiem tekstu, od jego pierwszej do ostatniej litery. Prawidłowość ta nie zmienia faktu, że każde dzieło drukowane istnieje w umysłach czytelników na swój własny, indywidualny sposób. Konstrukcja komunikatu hipertekstowego jest dynamiczna, ponieważ nie jest w żaden jednoznaczny sposób utrwalona. Tworzy ją odbiorca, za każdym razem, kiedy wybiera odpowiedni zestaw połączeń między fragmentami tekstu. Stąd też czytelnik utworów hipertekstowych nie tyle stara się odkryć przesłanie, myśli i wizje autora, zawarte w kompletnym kształcie dzieła, co raczej koncentruje się na procesie konstruowania utworu zgodnego z jego oczekiwaniami i potrzebami, na mechanizmie wyboru własnego tekstu spośród zaproponowanych fragmentów.

Obraz strony

Porównanie właściwości konstrukcyjnych tekstu w drukowanych publikacjach ze sposobem istnienia tekstu w programach komputerowych wskazuje na jeszcze jeden element, który zdecydowanie różni oba komunikaty.

Obraz strony w książce drukowanej (rozplanowanie tekstu na stronie) wynika z fizycznych właściwości książki. Książka składa się z kart połączonych jednostronnie, jednakowego rozmiaru, dlatego czytelnik zapoznając się z tekstem zawsze ma do czynienia ze stroną jednakowego formatu. Sam wygląd pojedynczej strony jest już ściśle uzależniony od typu tekstu, który został w danej książce utrwalony. Jeśli bowiem mamy do czynienia z tekstem literackim, najczęściej możemy spodziewać się jednakowego obrazu samej strony (widoku pojedynczej kolumny tekstu, zapisanego za pomocą czarnej czcionki, na białym tle karty). Jeśli tekst ma jednak charakter dydaktyczny, podręcznikowy, czy poradnikowy statyczna kolumna tekstu na stronie zostaje rozbita, a jej poszczególne elementy tak oznaczone, aby czytelnik mógł lepiej poznać, zrozumieć i ewentualnie zapamiętać odpowiednie partie materiału. Jednak bez względu na to, jaki będzie wygląd strony w książce drukowanej, pozostaje faktem, iż jest on utrwalony raz na zawsze. Prawidłowość ta dotyczy elektronicznych publikacji tylko w niewielkim stopniu. W książce elektronicznej zazwyczaj nie ma jednakowego formatu strony (jeśli tekst ukazuje się w tzw. oknie, rozmiar okna zawsze można zwiększyć lub zmniejszyć). Nie ma również zachowanej czarno-białej specyfiki druku (okna mają różnokolorowe tła i czcionki). Tekst zapisywany jest różnymi rodzajami czcionek, co więcej użytkownik sam może określić ich rozmiar (np. w elektronicznej encyklopedii PWN).

Porównanie statycznego obrazu strony w drukowanych książkach z dynamicznym obrazem strony, charakterystycznym dla elektronicznych publikacji, potwierdza tylko przedstawione powyżej wnioski dotyczące postawy odbiorcy komunikatu utrwalonego w postaci drukowanej i elektronicznej. Czytelnik bowiem wraz z książką drukowaną otrzymuje do dyspozycji nie tylko jej treść, lecz również pewien określony i utrwalony wzorzec percepcyjny (utrwalony zarówno w przestrzeni całej książki, jak i na pojedynczej stronie). Czytelnik może wykorzystać ten wzorzec lub też nie, ale nie może go w książce zmienić. Zdarza się, że czytelnicy podejmują takie próby, np. poprzez zakreślanie w książce szczególnie istotnych fragmentów. Jednak taka działalność (szczególnie jeśli chodzi o zasoby biblioteczne) jest najczęściej postrzegana jako szkodliwa i niszczycielska dla samych książek.Natomiast odbiorcy tekstów elektronicznych nie tylko mogą wpływać na obraz strony prezentującej określoną informację, lecz są do tego wręcz zachęcani, ponieważ wiele programów komputerowych zawiera odpowiednie komendy umożliwiające użytkownikowi dokonywanie tych zmian. Fakt, że obraz tekstu na ekranie komputera pod pewnymi względami odchodzi od tego, który jest charakterystyczny dla drukowanych publikacji nie świadczy jednak o tym, że stanowi on zjawisko niepowtarzalne w dotychczasowym systemie komunikacji piśmiennej. Problem ten dotyczy przede wszystkim zagadnienia, które określilibyśmy jako wizualizacja elektronicznego tekstu.

Wspomnieliśmy powyżej, że użytkownik za pomocą odpowiednich komend może dostosować obraz tekstu ukazujący się na ekranie do swoich potrzeb. Odbiorca elektronicznego przekazu może również dokonywać różnego rodzaju operacji na samym tekście (może całość lub fragment zapamiętać w pliku, wydrukować, a czasem również dopisać własny komentarz). Użytkownik ma do dyspozycji zestaw komend lub ikon (gdzie komenda przedstawiana jest w postaci obrazka) widoczny na ekranie przez cały czas pracy nad danym tekstem, aby takie operacje można było wykonać w każdej chwili. Stąd też bez względu na to, czy piszemy tekst w jednym z edytorów tekstów, czy poznajemy treść hasła w elektronicznej encyklopedii, czy wreszcie wywołujemy odpowiedni dokument na stronach WWW, tekst nigdy nie występuje na stronie samodzielnie. Jest on zawsze, w mniejszym lub większym stopniu, otoczony wydzielonymi w obszarze danego okna paskami zawierającymi: menu rozwijane, nazwy komend czy ikonki.

Takie przełamanie konwencjonalnego wyglądu kart drukowanych książek (gdzie często na stronie czytelnik ma jedynie czarny tekst na białym tle) stanowi jak gdyby bezpośrednie nawiązanie do historycznej już postaci książki, a mianowicie do rękopiśmiennej książki średniowiecza. Różnorodność kolorowych elementów widniejących na ekranie monitora komputerowego oprócz tekstu, przypomina bowiem w większym stopniu karty średniowiecznego manuskryptu niż strony drukowanych publikacji. I nie chodzi w tym wypadku jedynie o wrażenia kolorystyczne. W książkach rękopiśmiennych (tak, jak staraliśmy się to wykazać w części pierwszej naszej pracy) elementy, takie jak: barwne inicjały, obrazkowe komentarze do treści czy charakterystyczny podział strony na tekst główny oraz komentarz do niego, stanowiły stały schemat, który ułatwiał czytelnikowi nie tylko zapoznanie się z treścią dzieła, lecz przede wszystkim jej analizę. System ten funkcjonuje w przypadku niektórych podręcznikowych wydawnictw, jednak nie w takim zakresie jak to miało miejsce w średniowieczu, a ponadto jest on indywidualny dla każdej publikacji.

W przypadku elektronicznych dokumentów widać w tej kwestii wyraźną tendencję do standaryzacji. Zapoznając się bowiem z dowolnym tekstem umieszczonym, np. na stronach WWW, czytelnik w prosty sposób może odkodować możliwości pracy nad danym tekstem, stwarzane przez dowolny program komputerowy, widoczne w różnej postaci na ekranie. Jeśli pewien fragment tekstu jest w specjalny sposób wyróżniony (kolorową czcionką czy podkreśleniem) możemy spodziewać się, że w tym miejscu znajduje się połączenie hipertekstowe z innym fragmentem tego dokumentu lub innym tekstem, jeśli na pasku narzędzi znajdują się ikonki zawierające obrazy strzałek (skierowanych w lewo i w prawo) najprawdopodobniej mamy możliwość przeniesienia się o jedną stronę do tyłu lub do przodu itd. Zatem, podobnie jak to miało miejsce w średniowiecznych manuskryptach, wizualna prezentacja elektronicznego tekstu, a także zestaw informacji znajdujący się w jego otoczeniu, stanowią pewne orientacyjne elementy, które kierują aktywnością czytelnika podczas lektury elektronicznego dokumentu. Zresztą teoretycy technologii komputerowej nie wypierają się możliwości dokonywania takich porównań. Jay David Bolter uważa średniowieczne manuskrypty za przykład najlepszego multimedialnego piśmiennictwa, ponieważ wszystkie ich elementy funkcjonowały zarówno symbolicznie, jak i estetycznie, tworząc w ten sposób strukturę językowo-obrazowych znaczeń. Stąd też dla Boltera, wynalazek druku, pod tym jednym względem, nie przyczynił się do postępu, a wręcz przeciwnie - zniszczył pewien ideał, który polegał na medialnej i konstrukcyjnej syntezie, osiągniętej przez średniowieczne rękopisy. 20


[1]M. Staniewicz: Bity zamiast papieru. "CHIP. Magazyn komputerowy." 1999 nr 5, s. 46.
[2]Ibidem, s. 46-47.
[3]Ibidem, s. 46-47.
[4]R. Iveković: Słownik Chazarski i Imię Róży czyli o zastosowaniu encyklopedii,. "Literatura na Świecie" 1988 nr 1, s. 116-118.
[5]J. Cortazar, Gra w klasy. Kraków, Wrocław 1985.
[6]Jeśli połączenia odsyłają użytkownika nie tylko do informacji tekstowej, lecz również obrazowej i dźwiękowej, hipertekst zastępowany jest niekiedy określeniem hipermedia.
[7]J. D. Bolter, Writing Space. The Computer, Hypertext, and the History of Writing, Hillsdale 1991
[8]G. Rees: Tree fiction on the World Wide Web. 1994: http://www.cl.cam.ac.uk/users/gdr11/tree-fiction.htm
[9]J. D. Bolter: op. cit., s. 122.
[10]Ibidem, s. 123.
[11]edną z ważniejszych firm zajmujących się dystrybucją hipertekstowej literatury jest "Eastgate Systems". Informacje na temat jej działalności, a także zestaw oferowanych przez nią publikacji znajduje się na stronach WWW, pod adresem: [online] .
[12]J. D. Bolter: op. cit., s. 153.
[13]Ibidem..
[14]Ibidem, s. 155.
[15]Ibidem, s. 156.
[16]D. S. Miall: Representing and interpreting literature by computer. 1996: http://www.ualberta.ca/~dmiall/complit.htm.
[17]J. D. Bolter: op. cit., s. 153.
[18]G. A. Kurtz: From work to hypertext: authors and authority in a reader-directed medium. 1997: http://www.cel.sfsu.edu/MSP/Instructors/Kurtz/Work.htm
[19]R. Cybulski szczegółowo opisuje przydatność terminu "konsumpcja książki". Jednak pojęcie to jest przez Cybulskiego wykorzystywane dla badań i wnioskowania w zakresie polityki książki, więc nie będziemy w tej pracy z niego korzystać. R. Cybulski: Książka współczesna. Wydawcy - rynek - odbiorcy. Warszawa 1986.
[20]. D. Bolter: op. cit., s. 86.

 
Rozmiar: 45 bajtów Na pocz±tek Rozmiar: 45 bajtów


EBIB 9/2001 (27), Biblioteki pedagogiczne i szkolne
M. Góralska,
Książka drukowana wobec przekazu elektronicznego:  www.ebib.pl/2001/27/goralska.html